Jest niedziela. Dla Grace jedyny wolny dzień od pracy. Dlatego też postanowiła nie tracić w domu czasu na czytaniu książek, a wyjść na prosty spacerek. Pogoda jak na tak chłodną zimę, była bajeczna. Świeży śnieg przyjemnie chrupał pod podeszwami butów, a żółte słońce świeciło na zimną i prawdopodobnie opuszczoną fabrykę, nadając jej chociaż trochę nowych kolorów. Ale niestety była to tylko złudna iluzja, bo tak jak fabryka była nieużywana, tak dalej nic się nie zmieniło. Stała tam od paru lat i jak się mówi „Zbierała tylko niepotrzebny kurz".
Czarnowłosa udała się na przechadzkę po parku. Gdzieniegdzie dzieci ze swoimi rodzicami zjeżdżały na sankach, inne jeździły na łyżach po zamarzniętej tafli jeziora, a kilkoro oddalonych od reszty, lepiło śnieżne potwory, wciskając w nie potem kilka znalezionych kamyków i połamanych gałązek.
Spędziła tak godzinę czasu, chodząc po zaśnieżonej polanie z całymi mokrymi skarpetkami, od niezbyt szczelnych butów. Wracając do domu wstąpiła do sklepu aby kupić brakujące artykuły spożywcze.
W sklepie przywitał ją miły wzrok czarnoskórego sprzedawcy. Rozejrzała się po pomieszczeniu i poprosiła o podanie paru rzeczy zza lady. Facet z bijącym na kilometr uśmiechem, z radością spełnił jej prośbę.
— To będzie razem £27,59. — westchnął z miłym uśmiechem. Miał dzisiaj bardzo dobry dzień, z samego rana doszła do jego uszu wiadomość, że jego żona jest w ciąży i za parę miesięcy urodzi mu piękne dziecko. Nie wiedział jeszcze czy to chłopczyk, czy może dziewczynka, ale i tak się niezmiernie z tego faktu cieszył.
Dziewczyna wyciągając gotówkę z portfela wzrokiem natrafiła na gazetę, z wielkim nagłówkiem mówiącym „Prezes Firmy Nestlé chce wykupić największą na świecie fabrykę!". Już chciała czytać dalej, ale upominał ją karcącym spojrzeniem sprzedawca.
Z grzeczności chwyciła gazetę do reki, po czym szybkim ruchem podała ją kasjerowi.
— W takim razie poproszę £30,35. — poprawił swoje wcześniejsze słowa.
Zwinnie podała mu wyliczoną co do funta kwotę i zabierając reklamówkę z kupionymi przed chwilą produktami, wyszła ze sklepu, pędząc ile tchu w płucach, do swojego mieszkania.
W domu, na kolację zrobiła sobie kanapkę z szynką oraz ciepłą malinową herbatę. A gazetę, którą ówcześnie odłożyła na stół, przyciągnęła w swoją stronę i ponowiła próbę przeczytania czegoś więcej.
— „Mark Schneider chce wykupić wielką fabrykę, znajdującą się na obrzeżach tego miasta. Pierwszą swoją wizytę złoży dnia 18 stycznia, we wtorek." — przeczytała na głos i się nie mało zdziwiła. — Osiemnasty stycznia to przecież po jutrze — powiedziała zastanawiając się
W dalszym zdziwieniu, że ktoś w ogóle chce to kupić, skończyła pałaszować swoją kolacje, a po załatwieniu wieczornej higieny osobistej, poszła spać.
☛•☚
Nazajutrz obudził ją budzik ustawiony na godzinę siódmą . Wygramoliła się leniwie z łóżka, po czym otworzyła średniej wielkości szafę i wyciągnęła z niej szary podkoszulek, zielony bawełniany sweterek, czarne dżinsowe rurki oraz potrzebną bieliznę.
W łazience zmieniła piżamę na chwilę temu przyszykowane ubrania, a ciuchy w których spała wrzuciła do prania. Rozczesała długie do ramion czarne włosy i zaczesana sobie wysokiego koka, na którego dla ozdoby założyła zieloną frotkę. Posmarowała swoją suchą twarz kremem nivea, a po wyschnięciu lekko podkreśliła czarną kredką oczy.
W kuchni nalała do miski chrupki kukurydziane, dolała do nich 3,2%'owego mleka i zaczęła je jeść. Może i dla niektórych było to dziwne, ale nie przepadała rano jeść ciepłego mleka. Wolała je w wersji chłodnej, według niej dodawało więcej smaku.
CZYTASZ
Lizakowe spojrzenie || Willy Wonka x Oc/Reader
FanfictionHej, jestem Willy Wonka! Tak, ten Willy Wonka. Mistrz oraz wytwórca najlepszej na świecie czekolady! Pewnie was ciekawi co tutaj robię. Można powiedzieć, że interesuje mnie ta książka. Ale nie, nie to mnie tu sprowadza. Po prostu chciałbym się z wam...