IX - Pianki - IX

262 20 5
                                    

On tylko zaczął ciągnąć ją w głąb fabryki. Przechodzili przez długie korytarze, które nie różniły się zupełnie niczym.  

Już powoli miała dosyć tego chodzenia, gdy Umpa Lump przystanął przed jakimiś drzwiami. Pokazał palcem dziwny gest.

— Mam zapukać? — dopytywała Grace, na co ten kiwnął w potwierdzeniu głową na „Tak”. 

Dziewczyna zapukała trzy razy.

— Proszę. — usłyszała przytłumiony głos. 

Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazała się przeogromna sala, z dziwnymi maszynami. Wszystko było głównie utrzymywane w barwach szarości, ale kolorowe lampki, fiolki z roztworami dodawały tutaj koloru. Wszystko wyglądało magicznie, mogła by się tak na to patrzeć ciągle, ale z za maszyny wyszedł mężczyzna, który uniemożliwił jej oglądania wszystkich dziwnych rzeczy.

— O, witaj Grace. — przywitał się z nią. 

Dzisiaj był ubrany w ten sam czerwony płaszcz, oraz identyczny cylinder. W ręku jednak nie trzymał swojej laski, a miał dziwnie wyglądające zlewki, z jeszcze dziwniejszymi płynami. Oczy zasłaniały okrągłe, zielone gogle. Uśmiechał się do dziewczyny.

— Dzień dobry Panie Wonka. — mimowolnie skrzywił się na to określenie. Nie był przecież aż taki stary, a zwłaszcza od tej młodej kobiety, ale postanowił póki co, nie zwracać na to uwagi. 

— Chodź, śmiało! — powiedział odwracając się do niej tyłem. — Tylko postaraj się niczego nie dotykać, chyba nie chcemy aby przypadkiem wyrosła ci dodatkowa para oczu. — zaśmiał się nerwowo, przypominając sobie, jak jeden z Umpa Lumpów, podając mu zielony roztwór, wylał go przypadkiem na stopy, po czym wyrosły mu kolejne dwie nogi.   

Na twarzy Grace pojawiło się małe przerażenie, dlatego mimo wszystko posłuchała brązowowłosego i unikała wszystkiego jak ognia. 

Udali się do tak zwanego „stolika wynalazków”. Mogła to wywnioskować, po wiszącej nad nim, dużej tablicy, właśnie z tym napisem. Mężczyzna usiadł na jednym z wysokich taboretów, wlewając ostrożnie fioletową substancje do niebieskiej, powiedział, aby usiadła obok i założyła lateksowe rękawiczki, oraz gogle, które znalazła w wiszącej nad nimi szafce.

Gdy tylko to zrobiła, wepchał jej w ręce zielone szczypce.

— Skoro już tu jesteś, to oddziel te kulki od siebie, segregując kolorem, dobrze? — pokazał jej małą miskę z przezroczystym płynem oraz czerwonymi i różowymi kamykami. 

— Okey. — zgodziła się. Mężczyzna z uśmiechem podsunął jej pod nos jeszcze dwa inne pojemniki z wodą.

— Obojętnie jaki kolor, do którego będziesz wkładać. Nie zapomnij tylko o tym, by skóra nie dotknęła żadnego z nich. — ostrzegł ją, unosząc prawą brew do góry. Mimo wszystko, nie chciał by coś jej się stało.

Bez zbędnego przedłużania, zabrała się za przydzieloną jej robotę. Z początku myślała, że będzie to łatwe zadanie, ale myliła się. Te na pozór, zwyczajnie wyglądające kamyki, były bardzo śliskie i nie lada wyczynem było je od siebie oddzielić. 

Gdy ona się z tym męczyła, mężczyzna ukradkiem jej się przyglądał. Jej włosy były już całkowicie białe, beżowa koszulka idealnie do nich pasowała, tak samo jak zielone, lateksowe rękawiczki do gogli, z przyciemnianą szybką. 

— Do czego służą te małe kamyczki? — spytała, gdy tylko skończyła je od siebie oddzielać. 

— To jest mój nowy słodycz. Mają być to podgrzewane w mikrofalówce pianki. Coś typu popcorn. Na dodatek nie wiadomo jaki kolor i smak z nich wyskoczy. — dodał szczęśliwy, że go o to zapytała. Wonka kochał robić słodycze, a najbardziej uszczęśliwiło go ich tworzenie. Nie bez przyczyny "hala wynalazków' była jego ulubionym miejscem w całej fabryce.

Lizakowe spojrzenie || Willy Wonka x Oc/ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz