XX - Koperta - XX

169 14 12
                                    

Po drodze na stołówkę mijał szczęśliwych mieszkańców fabryki. Tego dnia, jakim był piątkowy poranek miesiąca, Umpa Lumpasy zawsze odprawiali tańce w około największego ziarna kakaowca, jakiego w życiu widzieli. Był to ich taki rytuał, bez którego nie wyobrażali sobie życia nawet w fabryce przepełnionej po brzegi gorącą i najpyszniejszą czekoladą. Właśnie dlatego pomiędzy metalowymi ścianami odbijała się aura szczęścia i zabawy. Jednak nie do konca wpłynęła ona na Willy'ego. Ciągle pamiętał o tym, co wczoraj się stało, że od niego uciekła. A dzisiaj czeka ich poważna rozmowa. Nie chciał dawać jej za dużo swobody, ze względu na to, iż mogła zacząć to jeszcze gorzej odbierać. Na dodatek sam czuł potrzebę wyznania jej od nowa całej prawdy, jednak jej wczorajsza reakcja... dawała dużo do myślenia. Musze być względem niej delikatniejszy podczas tej rozmowy. Właśnie w ten sposób myślał i powtarzał jak mantrę w drodze na stołówkę.

W końcu gdy dotarł pod odpowiednie drzwi, lekko je otworzył wkładając na usta szczery uśmiech. Uśmiech, który zniknął od razu, gdy jego oczy nie zarejestrowały sylwetki kobiety na krześle, na którym zawsze siedziała. Lekko spanikowany obejrzał się jeszcze po kątach sali, by zobaczyć gdzie się przesiadła. Jednak między pracownikami fabryki nie zauważył nigdzie brązowych kosmków jej naturalnych, już całkowicie wyleczonych włosów. W jego głowie zaczęły rodzić się przeróżne scenariusze, jednak zdrowy rozsądek kazał zaprzestać panikować. Spokojnie, może po prostu jeszcze nie przyszła. Albo jeszcze śpi. Starał się myśleć pozytywnie. Usiadł na swoim miejscu i niechętnie zaczął konsumować nałożoną przez jednego z Umpa Lumpasów kanapkę, ciągle spoglądając kątek oka na zamknięte drzwi.

☛•☚

Poduszka pozostawała cała mokra aż do rana. Z czasem przybywało jej tylko więcej słonej wilgoci. Grace nie potrafiła przestać płakać. Wyła jak małe dziecko, które jeszcze nie wiedziało co to znaczy prawdziwy ból. Przynajmniej do takiego dziecka się właśnie porównywała, bo w końcu nic takiego wielkiego się nie stało. Pokazał jej tylko swoje prawdziwe emocje, a ona uciekła. Jednak dalej nie potrafiła sobie wybaczyć, że przepuściła kogoś tak szybko przez swoją żelazną barierę. Może właśnie to najbardziej ją zraniło. Ta jedna mała dziura w tworzonym przez lata murze.

Pomimo nieprzespanej nocy, nad ranem udało jej się zmrużyć oko i przysnąć na zalanaj łzami poduszce. Jednak taka mała dawka snu przyniosła swoje niechciane efekty. Z całą obolałą twarzą, wygramoliła się spod ciepłego pierzu, co chwilę ziewając. Można powiedzieć, iż trochę żałowała tej nie przespanej nocy, bo jednak była osobą, która uwielbia spać.

Wyszła ze swojego pokoju, wchodząc od razu do salonu, usiadła na sofie i tępo patrzyła się w czarne odbicie telewizora. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że ta kobieta odbijająca się w czarnej plazmie to ona. Wyglądała okropnie. Spuchnięta twarz, ogromne sińce pod oczami i dalej załzawione gałki oczne. Dokładnie to, czego każda kobieta pragnie uniknąć z jakiejkolwiek sytuacji.

— Uhh. — Westchnęła zmęczona. — Chyba muszę się wykąpać jeżeli mam gdzieś wyjść. — Stwierdziła z dezaprobatą.

Całkowicie niechętnie wstała z wygodnej kanapy, wyciągnęła z nierozpakowanej walizki czyste ubrania i poszła do łazienki zażyć oczyszczającej kąpieli.

☛•☚

Czas leciał nieubłaganie wolno. Zdecydowanie za bardzo zwolnił jednemu mężczyźnie, gdy Tom przyniósł mu kopertę zaadresowaną do Willy'ego Wonki. Był to pozew do sądu. Czyli to, czego obawiał się najbardziej ze wszystkich spraw fabryki. Pomimo iż, sama myśl o tej kopercie przyswarzała ciarek na plecach, musiał ją otworzyć by przeczytać.

"Szanowny Willy Wonka, pański biznes od dawna nie jest w stanie pokryć kosztu zadłużenia, które Pan dwadzieścia lat temu stworzył. W związku z okazją wykupienia fabryki i pokrycia wszystkich kosztów, firma Nestlé zadeklarowała chęć wykupienia Pańskich ziemii. Proszę dnia 17 marca tego roku zjawić się na procesie sądowym.

Z poważaniem Sędzina Natalie Anders."

Treść listu niestety nie mogła od tak wyparować, albo magicznie się zmienić. A choć z całych swoich sił pragnął rzucić nią do kominka, by nie zaprzątała mu więcej głowy, nie mógł tego zrobić. Tak jak się spodziewał. Dnia kolejnego, rankiem musiał pojawić się na rozprawie w stolicy państwa. Nie była to pocieszająca myśl, zwłaszcza, że nieobecność ważnej kobiety w jego życiu odejmowała mu sił życiowych.

Skup się! Krzyczał tak w myślach. A może to i dobrze. W końcu nie chce wplątać ją w żadną rozprawę sądową, przecież nijak zawiniła. W końcu ta poprawna myśl zawitała w jego głowie i zadecydowała o dalszych losach. Stwierdził, że lepiej będzie nie mieszać ją w sprawy fabryki. Była przecież tylko tymczasowym pracownikiem, co nie zdążył jeszcze dostać swojej pierwszej wypłaty.

— Tom. — Powiedział głośno i donośnie, utrzymując zawiedzioną minę. — Na moim biurku w gabinecie znajduje się niebieska koperta. Weź ją i dostarcz pod dom Grace. Zrozumiano? — Spojrzał w brązowe oczy Umpa Lumpasa, nie przyjmując żadnej innej odpowiedzi niż "Tak".

—————
Hejkaa moi drodzy czytelnicy. Na samym wstępie chciałabym przeprosić was za dwie ważne rzeczy.

1) Za to, że tak dawno nie było rozdziału.

Oraz

2) Za to, że jak już jest ten rozdział, to jest on bardzo krótki. Nie wiem czemu, naprawdę nie mogłam się bardziej zmotywować do napisania czegoś dłuższego. Wiem też, że gdybym jednak w aktualnym stanie postarała się napisać coś więcej, zajęłoby mi to kolejny miesiąc, dlatego jest jak jest. Miejmy nadzieję, że wrzucenie tego na wattpada przyniesie mi więcej motywacji.

Miłego dnia!

Lizakowe spojrzenie || Willy Wonka x Oc/ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz