Każda osoba z grupy drugiej, dostała bezprzewodową słuchawkę do ucha, przez którą słyszeli nagrany głos lektora. Zwiedzanie zaczynali od sali z cukrowymi drzewami. Hala ta, podobno była najstarszą ze wszystkich, dlatego też nie miała odpowiednich zabezpieczeń dla dzieci, przez co Grace zamiast skupić się na oglądaniu i zwiedzaniu, musiała ciagle pilnować grupę, która gdy tylko poczuła zapach słodkości, dostała nagłego ataku szału.Jedyne co z tej sali wyniosła, to lekko nadszarpnięte nerwy. Jedno dziecko nawet próbowało wyrwać drzewo, mówiąc „Posadzę je w swoim ogrodzie i za pare lat, bede miał ich więcej". Było to bardzo nielogiczne myślenie. Od kiedy cukier ma funkcje prawdziwego drzewa? No właśnie, drzewa te, były osobiście robione przez właściciela tej fabryki. Dlatego też, aby odciągnąć od tego pomysłu dziecko, musiała mu to wytłumaczyć, co nie było lada wyzwaniem.
Kolejnym pomieszczeniem, jakie mieli zaszczy zwiedzić, była pakownia czekolady. Tutaj, jak się można domyślić, wszystko było zawijane w odpowiednie opakowania, wkładane do kartonów a potem przenoszone przez maszyny do furgonetek. Ogólnie sala była gigantyczna, lecz cała w kolorach szarości, a ścieżki, którymi chodzili, były oznaczone i doskonale zabezpieczone, co niezmiernie ucieszyło obydwie opiekunki.
Im głębiej wchodzili do fabryki, tym więcej rzeczy ich zadziwiało. Zobaczyli latające baloniki, które leciały z tabliczkami czekolady, maszynę do tworzenie goobstoperów, ciągarkę toffi oraz fabryczne lodowisko, które normalne nie było, ponieważ jeździli po hartowanym cukrze, który był potem ponownie roztapiany i wlewany do odpowiednich form.
☛•☚
Dwie godziny zleciały jak z bata strzelił. Teraz przyszła pora na zmianę pomiędzy zwiedzającymi.
Grupa, w której były dzieci i opiekunki z przedszkola „Happy Time" czekała przed otworzeniem wielkich drzwi, za którymi podobno ukrywają się sekrety dobrej czekolady.
Gdy brama się otworzyła, a wszyscy weszli, po czym wrota się zatrzasnęły, a światła zgasły.
Po chwili, z głośników została puszczona muzyka ( media ) rodem z przedstawienia w cyrku. Kolorowe reflektory się odpaliły, ukazując dziwne małe skrzaty. Te po bokach jeździły na rowerkach jednokołowych, żeglując kolorowymi kulkami, a te na środku, były ustawione w piramidę cheerleaderek. Zaczęły tańczyć i śpiewać jakąś dziwną piosenkę, mówiącą w skrócie o tym, gdzie się aktualnie znajdują.
Pokaz mimo iż dziwny, Grace bardzo przypadł do gustu. Te wszystkie karły musiały tak długo ćwiczyć, aby to wyszło tak wspaniale. ***Ale czy na pewno*** pojawiło soe w jej głowie pytanie. Przecież ogłoszenie o zwiedzaniu fabryki zostało ogłoszone niedawno temu. A z resztą, czarnowłosa postanowiła się tym nie przejmować, ważne, że im się udało.
Gdy grupa podeszła bliżej karłów, okazało się, że to nie mogą być prawdziwi ludzie.
— Przecież oni są identyczni. — padła taka odpowiedź. — I tacy.... mali.
— To są Umpa Luumpy. — odezwał się głos w mikro słuchawce. — Opowiedzą wam o tajnikach produkcji czekolady. A nawiasem mówiąc, ubóstwiają ziarna kakaowca.
Chwilę potem mali ludzie, zaczęli iść w kierunku średniej wielkości drzwi, gestykulując dłońmi, aby reszta podążyła za nimi. Jeden z nich wyciągnął klucze i otworzył bramę, która z daleka nie wydawała się aż tak mała. Dzieci bez problemu przez nią przeszły, ale opiekunowie musieli się schylić.
Było to chyba najpiękniejsze pomieszczenie, w jakim do tej pory byli. Trawa zmieniała co chwile kolor, z zielonego na niebieski, cukrowe drzewa kołysały się na lekkim powiewie wiatru, który wytworzył wodospad. Swoim kolorem i objętością, przypominał białą czekoladę, nad którą zwisały przyczepione do „ziemi" słupy z gorzkiej czekolady. Świeciło się z nich białe światło, powodując, że czekolada połyskiwała.
Pomieszczenie było po prostu cudowne. Ale nie dla Grace, ponieważ nie miało zabezpieczeń i wszystkie dzieci rozlazły się po całym pomieszczeniu jak mrówki. Jedno z dzieci, lizało trawę, drugie jadło liście z drzewa, a reszta robiła z tryliard innych rzeczy. Dlatego gdy wszystkie bachory się rozbiegły, a tłum się zmniejszył, Grace zauważyła mężczyznę, którego w tej grupie wcześniej nie widziała. Miał na sobie bordowy płaszcz, dziwne czarne gogle i czarny kapelusz z czerwonym paskiem. Gdy mu się tak przyglądała, mężczyzna zauważył jej wzrok na swojej osobie i również na nią spojrzał, przez co dziewczyna szybko odwróciła spojrzenie na dzieci, które na szczęście były pilnowane przez małych ludzi.
— Patrzcie! — krzyknęło dziecko, wskazując palcem nad wodospad. — Co to jest? — spytało
Jak na zawołanie wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Kształtem przypominało białe ufo, ale z jakimiś wystającymi rurkami, które zostały opuszczone do czekolady, którą po chwili zaczęły wysysać.
— Ta maszyna roznosi czekoladę po całej fabryce. — odezwał się głos z słuchawki, który swoją drogą miał się już nie odzywać.
Wszyscy patrzyli jak maszyna się wypełnia, przepychając się jeden obok drugiego. Ale nie wszyscy zdążyli zobaczyć, bo maszyna pełna mlecznego płynu odjechała.
Grace również chciała to zjawisko zobaczyć, ale przeszkodził jej to czyjś kapelusz. Więc odwróciła się na pojęcie i chciała odejść, ale wtedy zobaczyła małą Liz.
— To przez ciebie nic nie zobaczyłam. — powiedziała bardzo głośnym tonem, prawie, że krzycząc.
— Ja też nic nie widziałam. — zniżyła się do poziomu dziewczynki, chcąc ją trochę uspokoić.
Ale dziewczynka rozpieszczona przez swoich rodziców, z całej siły pchnęła Grace, a ta nieszczęśliwie wpadając na mężczyznę w kapeluszu, razem z nim wyładowała w białej czekoladzie.
Plusk jaki temu towarzyszył, zwrócił uwagę wszystkich zwiedzających. Mężczyzna w goglach, jako pierwszy się opanował stając w czekoladzie na dnie. Biały płyn sięgał mu do szyi. Grace nie miała tego szczęścia, bo była za niska, a na dodatek nie potrafiła pływać.
Mężczyzna popatrzył na nią niezrozumiale, ale chwilę potem pomógł jej się wydostać z roztworu.
Małej dziewczynce humor się ewidentnie polepszył, bo zaczęła się śmiać.
Gdy oblany czekoladą facet wychodził z czekolady, ze złością spojrzał na dziewczynkę. Wiedział kto jest winny temu zamieszaniu. Kiedy czarnowłosa schyliła się by porozmawiać z brązowowłosą, ta chamsko wepchała ją do rzeki. Co prawda próbował ją złapać, ale wylądował w czekoladzie razem z kobietą.
— To ty! — podszedł do dziewczynki. — Zrobiłaś to z premedytacją, podstępny karaluchu. — powiedział na głos, ale widząc, że nie robi to na niej wrażenia, dodał kilka kolejnych słów. — Wyjdź, wyjdź z mojej fabryki!
— Twojej? Ona nie jest twoja, tylko Pana Wonki. — odezwała się rozbawiona Liz.
— Umpa Luumpy, wyprowadźcie ją i całą grupę z którą tu przyszła na zewnątrz! — rozkazał ciagle patrząc na dziewczynkę gniewnie.
W końcu przez jej głupi wybryk oberwał i on, a co najbardziej go bolało... jego czekolada była splamiona dotykiem ręki ludzkiej. Teraz będzie musiał opróżnić basen, wyłączyć wodospad i wyprodukować całą czekoladę od nowa.
— Wyłączcie wodospad. — powiedział do jednego z pracowników fabryki, który na zrozumienia skrzyżował ręce w kształcie „X" i odszedł w stronę drzwi.
CZYTASZ
Lizakowe spojrzenie || Willy Wonka x Oc/Reader
Fiksi PenggemarHej, jestem Willy Wonka! Tak, ten Willy Wonka. Mistrz oraz wytwórca najlepszej na świecie czekolady! Pewnie was ciekawi co tutaj robię. Można powiedzieć, że interesuje mnie ta książka. Ale nie, nie to mnie tu sprowadza. Po prostu chciałbym się z wam...