III - Głos z magnetofonu- III

334 28 8
                                    

Kolejnego dnia, w kawiarni do południa panowała miła atmosfera. Ludzie wchodzili zamyśleni, a wychodzili z uśmiechem na twarzy. Pomimo smaku ochydnej czekolady, była to jedna z najlepszych kawiarni w mieście. Według opini expertów, mieli najsmaczniejsze ciasta bezowe - z czego też to miejsce słynęło. Jak na tak dużą ilość klientów, pensja pracowników wcale nie była bardzo wysoka, ale wystarczająca aby opłacić rachunki oraz kupić coś do jedzenia, a nawet zostawało parę funtów, które Grace chowała do skarbonki „na małe marzenia".

W tle można było usłyszeć cicho grającą telewizję, którą mieli aby umilić czas klientom. Prawdę mówiąc, rzadko kiedy ktoś ją oglądał.

Grace polerowała filiżanki, po czym odkładała je do odpowiedzniej półki.

— Drogi Dżentelmenie. — odezwał się pan Cely, który przed chwilą wszedł do kawiarni. — Czy mógłbyś podgłośnić? Zaraz ma zacząć się transmisja na żywo spod naszej fabryki. — oznajmił kierując swoje słowa do Mike.

Chłopak bez sprzeciwu, chwycił pilota w prawą rękę i ustawił dźwięk na maksa.
Chwile potem, na ekranie telewizora ukazała się brama fabryki. A na środku stał mężczyzna, z krótkimi brązowymi włosami, których prawdę mówiąc, nie było zbyt wiele.

Grace spojrzała w ekran telewizora, w momencie, kiedy z głośników padły pierwsze słowa.

Dzień dobry wszystkim! — mężczyzna uniósł w powietrze ręce i rozejrzał na boki. — Dzisiaj nie jestem tutaj tylko po to, aby kupić tą fabrykę. Ale również dać tutejszym mieszkanką szanse na lepszą pracę. Odsetek bezrobocia w tym mieście jest niestety bardzo wysoki. Głównie to skłoniło mnie do podjęcia tej decyzji. Bo równie dobrze, mogłem wybudować kolejną fabrykę w dowolnym miejscu na świecie. Ale wybrałem tą starą fabrykę. I to ze względu na was! Nie była to moja pochopna decyzja. Myślałem nad nią przez bardzo długi czas.

Według czarnowłosej, mężczyzna gadał bzdury. Odsetek bezrobocia wcale w tym mieście nie był wysoki. Owszem, mieszkańcy nie zarabiali dużo, ale dało się za tą kwotę przeżyć.

Zdaje sobie sprawę, że mogłem przyjechać tu na marne po raz drugi. Ale teraz mam telewizje na żywo i jestem pewien, że to słyszysz, Panie Wonka. Teraz nie możesz zignorować mnie, ani moich maili. Będę tu stał, wraz z całą ekipą, dopóki mnie nie wpuścisz. — mężczyzna postawił sprawę jasno i chwilę poczekał.

Z minuty na minutę, kiedy nic się nie działo, mężczyzna kontynuował przemowę.

— Zamierzam w tej fabryce produkować na skale światową rzeczy takie jak: Nerdsy, nowe chrupki śniadaniowe, lodów o smaku bananowym i wiele innych! — powiedział głośno do mikrofonu. — Jestem w stanie zaoferować nawe-

Brązowowłosy nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ z głośników fabryki wydostał się głośny zgrzyt, a chwilę potem można było usłyszeć lekko zniekształcony głos.

Moja fabryka nie jest na sprzedaż. — oznajmił mówca z głośnika. — Swoją drogą bardzo piękna przemowa, bardzo ambitnie i donośnie napisana. — głos na chwile ucichł. — Ale w jednym się Pan nie myli. A mianowicie przyjechał Pan tutaj na marne. Bardzo mnie to denerwuje, że gramoli się Pan tak na mojej ziemi. — obrzydzenie z tych słów można było wyczuć na kilometr. — Nie wiem, czy Pan wie, ale ten chodnik według prawa, również należy do fabryki. — w głosie można było usłyszeć irytację oraz lekką zarozumiałość.

Mężczyzna w telewizji wyszczerzył ze zdziwienia oczy. Prawdę mówiąc, nawet nie miał stu procentowej pewności, że ktokolwiek w tym bydynku się znajduje, a jego przemówienie miało być na pokaz. Jakie było jego zdziwienie, kiedy na dodatek, najprawdopodobniej Pan Wonka zaczął z niego publicznie szydzić. Ale na szczęście - według niego - miał przygotowany tekst na taką ewentualność.

Dziękuje, że raczył Pan odpowiedzieć na moją wizytę, Panie Wonka! — wykrzyknął do mikrofonu, odwracając się lekko w stronę fabryki. — Kontynuując, chciałbym spy-

Po raz kolejny mu przerwano.

A skąd wiesz, kim ja jestem? — Grace prawie nie ryknęła ze śmiechu, słysząc te słowa wypowiedziane z dziecięcym akcentem, z resztą jak większość ludzi. Nie śmieszyło to tylko Pana Mark'a, który niewzruszony stał dalej na rozłożonym piedestale. — Przecież mogę być tylko pracownikiem fabryki, he?

Ta fabryka od lat jest zamknięta, Panie Wonka. — szybko skwitował odpowiedź z megafonu.

Faktycznie. — po chwili przerwy dodał. — To dokończ co tam chciałeś powiedzieć, a potem dam ci dziesięć minut na opuszczenie tego chodnika, bo może nie uwierzysz, ale też mam coś ważnego do ogłoszenia.

Nie opuszczę tego miejsca, dopóki mnie nie Pan nie wpuści do środka.

Głos mężczyzny przestał obijać się echem po murach fabryki. Lecz po około pięciu minutach, które były niczym noże tnące gorące powietrze, mówca wrócił.

Już? Skończyłeś? To idealnie się składa. — powiedział z wielką ekscytacją. — Obserwujcie to uważnie! Ah, chwila. Pan dalej stoi na tym samym miejscu? To zepsuje cały pokaz! Proszę jak najszybciej oczyścić środek bramy. No już, szybciutko! — odparł uradowany, a jego głos został zastąpiony dźwiękiem tykającego zegara.

Mężczyzna nic sobie nie robiąc, z prośby Pana Wonki, dalej stał jak słup. Tak na prawdę od środka panikował, jak najszybciej chciał opuścić to miejsce, ale nie mógł. W małej słuchawce słuchał słów swojego przełożonego, który za nic nie pozwalał zejść mu z piedestału.

Po upływie około pięciu minut, tykanie zegara się zatrzymało. Wszyscy myśleli, że jest to już koniec, ale się mylili. Nagle z głośników wydobył się przeraźliwie głośny i nieznośny pisk, który spowodował natychmiastową kapitulację prezesa Nestlé. Chwilę potem dźwięk ustał, a bramy fabryki ze zgrzytem się otworzyły.
Z drzwi wyjechały trzy małe wagoniki, które stanęły na podwyższeniu schodów, podobne do tych przenośnych budek do lodów, z tym, że dachy były całe czerwone, a na przodzie drewnianego pudła był napis „Willy Wonka Factory", wokół którego była czerwono-biała spirala. Na wierzchu tych pudeł, stały monitory.

Proszę wejść. — poinstruował ludzi ten sam głos. — Przepuście kamery, które swoją drogą ustawcie po prawej i lewej stronie budek.

Niepewnie, ale operatorzy kamer zaczęli swoje sprzęty przenosić, a widok w telewizji powoli się zmieniał.

Teraz czas na moje informacje. — zaczął uradowany. — Wczoraj wysłuchałem pewnej osoby, która niechcący udzieliła mi rady. A mianowicie fabryka od jutra zaczyna ponownie funkcjonować! — z boków fabryki wyleciało pełno kolorowych serpentyn i zapaliły się światła, oświetlająca trzy budki. — A od czwartku, przez tydzień, będzie również dostępna dla odwiedzających! Niestety, ale jest ograniczona liczba wejść na dzień. W tych budkach możecie za darmo odebrać bilety. Na mojej oficjalnej stronie internetowej, również takowy bilet można zarezerwować! Tak jak wspominałem, śpieszcie się! Miejsca są ograniczone! — tym razem z megafonów zaczęła lecieć przyjazna i energiczna muzyczka (media https://youtu.be/rrsTHR0J4fs)

Według brązowookiej piosenka była bardzo autentyczna, zachęcała do tańca i wspólnej zabawy. Zamierzała zwiedzić fabrykę, bo zapowiadało się bardzo fajnie. Ale musiała czekać, aż skończy swoją zmianę, bo telefon zostawiła w domu. Mimo wszystko, głos Pana Wonki wydawał jej się znajomy, tak jakby go już kiedyś słyszała, niestety nie mogła sobie przypomnieć gdzie i kiedy. 



——————

Chciałam tylko dodać, że ta czekolada Wonki w mediach, to moja własnoręczna robota :)

Lizakowe spojrzenie || Willy Wonka x Oc/ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz