rozdział 3 - bad habits.

2K 151 33
                                    


Rosemary

– Ciociu, popływaj! – krzyknął zachęcająco Chris, biegnąc w moją stronę w rękawkach i kąpielówkach.

Zaśmiałam się, łapiąc go w ramiona. Nie był jeszcze mokry, więc nie ucierpiałam.

– Uważaj. – Pocałowałam młodego w czoło. – Wujek Vincent z wami pływa. Ja zaraz muszę porozmawiać z twoim tatą.

– Ale dlaczego? – Westchnął zasmucony.

– To ważne.

– A kiedy wyjeżdżasz? – spytał, rozglądając się.

Ścisnęłam rączki chłopca, a on spojrzał na mnie niezadowolony. Pocałowałam go w jasne włosy. Rozczulał mnie tak samo jak jego brat. Obaj byli rozbrajający.

– Jutro, wiesz? Ale będę tutaj mieszkać, więc będziemy się widywać.

Nie mogłam uwierzyć, że wypowiedziałam te słowa i były one prawdą. Tak się stanie, a ja będę najszczęśliwsza.

– Będziesz? Tutaj? – Popatrzył na mnie zszokowana, jakby przeprowadzenie się do innego miasta było czymś nierealnym.

– Tak, Christophe. Tylko nie z wami w domu. Będę mieszkała w tym samym mieście. Teraz muszę wrócić do domu i spakować się, a wy lecicie z rodzicami na Kubę. Gdy wrócicie, już tutaj będę.

Uśmiechnął się szeroko, eksponując ubytki w uzębieniu. Wybuchnęłam śmiechem, kręcąc głową.

– Super – skomentował i pobiegł do brata z nowiną.

Obok mnie na leżak opadła Allison. Uśmiechnęła się i podała mi szklankę z zimnym sokiem.

– Cieszę się, że będę cię tu miała – powiedziała cicho, przeczesując palcami jasne włosy.

Na jej palcu błyszczał pierścionek zaręczynowy i obrączka. Tworzyły bardzo ładną całość i zupełnie pasowały do mojej siostry. Nie wydawała się ani trochę zmęczona przedwczorajszym przyjęciem.

– Cieszę się, że w końcu wracam do domu – szepnęłam i upiłam łyk soku.

Przymknęłam oczy, czując dreszcze na ciele. Nowy Jork był głośny, niebezpieczny i wielki. Przerażał mnie tłumem ludzi, który będę spotykać na ulicach i uczelni. Jednak gdy tu mieszkaliśmy, czułam się na miejscu. Waszyngton dalej był mi obcy. Był przystankiem na mapie i nigdy nie dano mi szansy, bym mogła zaaklimatyzować się w tym mieście. Błąkałam się po Białym domu, szukając swojego azylu, a wszędzie czułam się jak intruz.

– Jak to wszystko widzisz? – Allison nie owijała w bawełnę.

Spojrzałam na jej zmartwioną minę.

– Będę mogła poznawać ludzi. Normalnie. Nie będę uczyła się zdalnie i w końcu zamieszkam sama. To jest mój plan.

– Ale ci wszyscy ludzie i tak będą wiedzieć, kim jesteś – zauważyła.

Skinęłam głową, bawiąc się szklanką.

– Prawda. Tyle, że ja mam już przyjaciółkę. – Zerknęłam na siostrę i posłałam jej uśmiech. – Ciebie. Na studiach chcę po prostu mieć znajomych. Nie mam czasu na testowanie wszystkich pod względem zaufania, więc nie szukam głębszych relacji. Chcę po prostu móc wyjść z kimś na kawę, poplotkować, pójść na zakupy, pouczyć się wspólnie. Brakuje mi normalności.

Odstawiłam szklankę na ziemię i zsunęłam nogi z leżaka, pochylając się do przodu. Ukłucie w klatce piersiowej nie pozwoliło mi równo oddychać. Czułam, jak nadchodzi fala smutku, która była niczym ciężarek ustawiony na moim torsie. Blokowała mnie.

Mirror: palący wybór. Tom 3|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz