Douglas
Lokaj zabrał ostatnie walizki. Zamknąłem za sobą drzwi od auta i badawczo zerknąłem w stronę Rosemary. Rozglądała się po ogrodzie, który zasypał śnieg. W lato cała winnica robiła ogromne wrażenie. Teraz było tu smutno, pusto i zimno.
– To bardzo duży teren – zauważyła, łapiąc mnie za rękę. – W jaki sposób go monitorujesz?
– Będą dwie zmiany ochroniarzy. Jest tu też monitoring. Spokojnie, Rosie. Gabriel i Vincent zadbali o wszystko. Jesteś bezpieczna.
– Wiem. Wiem, że jestem, bo ty tu jesteś.
Po tych słowach odsunęła się i pierwsza weszła do rezydencji. Pisząc wiadomość do Gabriela, że dotarliśmy, poszedłem za nią. Mieliśmy zostać we Francji przez kolejne dwa tygodnie. Tymczasem w Stanach cały sztab ludzi pracował nad odnowieniem wizerunku Rosemary. Nie zasłużyła na to gówno, które się na nią wylało. Przynajmniej na uczelni stosunki między innymi studentami nieco się ociepliły. Może dlatego, że każdego zabijałem wzrokiem i byłem w stanie w każdej chwili zaatakować.
Stanąłem w progu salonu, obserwując, jak Rose krąży po pokoju, powoli przesuwając dłonią po brzegu kanapy. Dom był utrzymany we francuskim stylu. Wydawało mi się, że była oczarowana wszystkim, co widzi. A ja byłem oczarowany nią. Wyglądała ślicznie. Miała na sobie mój sweter i jasne jeansy. Włosy związała wysoko, czerwoną gumką w białe groszki. Nie odrywałem od niej wzroku, bo nie potrafiłem przestać sycić się jej urokiem.
– Napalimy dzisiaj w kominku? – spytała nagle i spojrzała na mnie przez ramię.
– Tak. Napalimy. – Powoli ruszyłem w jej stronę, czując się bardzo dziwnie z tym wszystkim.
Czułem się inaczej niż zwykle.
Objąłem Rosemary w talii i przytuliłem do siebie. Dla niej naturalnym odruchem było wtapianie się w mój tors. A ja nigdy nie protestowałem.
– Uwielbiam cię, Rosie. Całą ciebie. – Pocałowałem ją w szyję.
– Całą, całą? – Uniosła brwi i spojrzała na mnie wyczekująco. – Do tej pory tego nie udowodniłeś. Jak mam ci wierzyć?
– No nie wiem... Na słowo? Tak się tego nie robi? – droczyłem się z nią.
– Pokaż. – Pocałowała mnie w usta, szukając potwierdzenia moich słów.
Chciałbym jej dać cały świat. Nie mogłem dopuścić, żeby w to zwątpiła. Nasza relacja rozwijała się niebezpiecznie szybko i mogła przynieść nieoczekiwane konsekwencje, ale pierwszy raz w życiu czułem, że słucham serca. Wcześniej zaspokajałem swoje potrzeby. Teraz byłem w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, tuż przy boku Rosemary. Ta dziewczyna zmieniła we mnie zbyt wiele, żebym mógł wyliczać. I to w takim krótkim okresie. Nie miałem pojęcia, jak tego dokonała i jak wdarła się do mojego serca, ale niezaprzeczalnie należało do niej.
– Mamy cały wyjazd na uwielbianie siebie, Rosie. Możesz odpoczywać i regenerować się po tym trudnym okresie.
– Nie przypominaj mi o tym. – Zmarszczyła nos, odsuwając się ode mnie. – Zepsułeś idealny moment.
– Na co?
– Na uwiedzenie mnie! – Wyrzuciła ręce do góry.
– Spokojnie, kochanie, zdążę cię uwieść. – Mrugnąłem do niej i podszedłem do barku, gdzie trzymaliśmy najlepsze wino, jakie wyprodukowała nasza winnica. – Czego się napijesz?
– Słodkiego, czerwonego wina – odparła i przeszła do kuchni. – Zrobię nam coś do jedzenia.
Napełniłem kieliszki winem i sięgnąłem po telefon, którego nie używałem od momentu powiadomienia Gabriela o przybyciu. Sprawdziłem wszystkie wiadomości. Ochrona winnicy nie znalazła niczego i nikogo podejrzanego. Kontrolowali cały teren i mieli informować mnie o każdej, najmniejszej niepokojącej sprawie. Liczyłem jednak, że żaden z naszych wrogów nie zrobi sobie wycieczki do Francji.
Gdy wieczorem usiadłem przed kominkiem, Rose brała kąpiel w naszej sypialni. Obserwując tańczący ogień na palach drewna, wspominałem cały okres ochraniania jej. Jakim cudem byłem tu gdzie byłem? Jak znaleźliśmy się w tym miejscu? Krytyka naszych rodzin będzie ogromna. Jej ojciec powierzył mi ochranianie jej, bo byłem profesjonalistą. A ja, zupełnie przekornie i nieprofesjonalnie, zakochałem się w Rose i tego nie żałowałem. Słysząc jej ciche kroki, wyczulony na ruch, odwróciłem głowę w stronę schodów. Szła w moją stronę tylko w moim swetrze. Nieśmiało przesunąłem wzrokiem po jej smukłych nogach i zaraz wróciłem spojrzeniem do jej twarzy. Uśmiechała się promiennie, jakby podjęła jakąś decyzję i była pewna, że ja również ją podejmę. Ukucnęła przede mną, oplatając rękoma moją szyję. Opierając się plecami o kanapę, patrzyłem w te roziskrzone oczy, starając się odkryć tajemnice, jakie skrywały.
– Możesz być tutaj tak naprawdę mój? Możemy mieć wspomnienie, którego nikt nam nie odbierze? Nawet, jak każą nam udawać, jak będą wypominać nasze błędy? – szepnęła.
Uciekłem wzrokiem w stronę szklanki whisky, którą trzymałem w dłoni i zamyśliłem się. Wydawało mi się, że odpowiedź była jasna, bo zrobiłbym dla niej wszystko. Jednak zawahałem się.
– Nie chcę zrobić nic, co później cię skrzywdzi.
Rosie ułożyła dwa palce pod moim podbródkiem i odwróciła moją głowę w swoją stronę. Popatrzyłem jej w oczy, czując, jak pali mnie w klatce piersiowej. O dziwo, nie zobaczyłem na jej twarzy bólu, którego się spodziewałem.
– To, co czego pragnę, na zawsze będzie mi przypominać coś dobrego. – Pochyliła się i ucałowała mnie w policzek. Po chwili jej usta odnalazły moje.
Trwaliśmy w długim pocałunku, przy którym zapomniałem o whisky. Ułożyłem dłonie na biodrach Rose i całowałem ją coraz to intensywniej. Wzdychała, przygryzała delikatnie moją dolną wargę i wsuwała palce w moje włosy, za które lekko ciągnęła. Miała dobre przeczucie – podjąłem tę decyzję razem z nią. Podniosłem się z dywanu, ciągnąc Rose za sobą. Ledwie przerwaliśmy nasz pocałunek, by zaraz do siebie wrócić. Z łatwością uniosłem dziewczynę, a ona bezpiecznie oplotła nogami mój pas. Wiedząc, jak bardzo mi ufa, spokojny i jednocześnie podekscytowany, niosłem ją do sypialni.
To miała być ta noc, podczas której będzie myślała o mnie i czuła tylko mnie. Będzie doznawała najpiękniejszych uczuć. Będzie oddychała równomiernie, uspokajając się po emocjach, jakie zamierzałem jej zafundować. Tej nocy Rosemary oddała mi swoją niewinność. Wspomnienie tego wieczoru zostało w poduszkach i pościeli, w której spaliśmy. Długie godziny leżałem przy niej i błądziłem ręką po jej nagich plecach, gdy odpoczywała, leżąc na brzuchu. Patrzyła na mnie spod półprzymkniętych powiek i uśmiechała się sennie, a ja wiedziałem, że ani przez moment nie czuła się zawiedziona.
– Nic nie będzie już takie samo, Douglas – szepnęła i przysunęła się do mnie.
Objąłem ją mocno, przyciągając jej drobne ciało do mojego torsu.
– I dobrze. Wtedy moglibyśmy być rozczarowani rutyną.
– Ale gdyby było tak samo, nie zakochałabym się w tobie.
– A ja żałowałbym tego do końca życia – odparłem pewnym głosem.
Od autorki: Oddaję w Wasze ręce dokończony rozdział 14 i mam nadzieję, że jesteście z niego zadowoleni, bo ja tak, mimo że jest krótki. Nie jestem w stanie odpowiedziec, kiedy pojawi się następny rozdział. Walczę z niemocą twórczą, z brakiem pomysłu. Ale kocham Rose i Douglasa. Chcę skończyć ich historię.

CZYTASZ
Mirror: palący wybór. Tom 3|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}
RomanceMiałeś wybór, podjąłeś decyzję. Mogliśmy zaprzestać, oboje znaliśmy konsekwencje. Rosemary i Douglas nigdy nie mogli mieć szansy. Ich związek byłby zbyt wielkim zamieszaniem. Córka prezydenta i o wiele starszy... właśnie, kto? Dla mediów biznesmen...