rozdział 11 - andante.

1.8K 146 30
                                    


Rosemary

Ból był niemiłosierny. Rozwalał moją głowę na pół, jakby wiertło wbijało się w moją czaszkę. Otworzyłam oczy, łapiąc oddech i zaraz pożałowałam tego gwałtownego ruchu. Do pokoju wpadały promienie słońca, która raziły mnie i sprawiały jeszcze większy dyskomfort. Jęknęłam cicho, kładąc na twarzy poduszkę. Było mi niedobrze i nigdy nie czułam się tak źle. Po kilku chwilach podjęłam próbę i powoli usiadłam. Na szafce przy łóżku stała szklanka z wodą. Wypiłam całą. Tabletka tuż obok, której na pewno nie przygotowałam, wylądowała na moim języku. Czekałam na efekty.

Dlaczego tak się czułam? Ledwo pamiętałam wczorajszy dzień. Wybiegłam z bloku, wsiadłam w taksówkę i dotarłam na imprezę, gdzie czekała na mnie Leonie. Nie podejrzewałabym siebie, że aż tak zaszaleję. Chryste, obiecałam Douglasowi, że nie będę piła, a teraz miałam kaca. Jeśli mój ojciec się o tym dowie... Nie mogłam wrócić do Waszyngtonu. Zalała mnie fala paniki, co tylko pogorszyło ból. Podniosłam się z łóżka, nie będąc w stanie usiedzieć na miejscu. Tabletka powoli działała, ale ja i tak czułam się wykończona. Co wczoraj zrobiłam? Dlaczego było tak źle?

Wyszłam z sypialni, powoli i ostrożnie stawiając kroki. Zegarek na ręce wskazywał dziesiątą, więc Douglas na pewno nie spał. Zdałam sobie sprawę, że bałam się jego reakcji. Cholera.

Siedział w salonie na fotelu i rozmawiał przez telefon. Był pochylony do przodu, palcami ściskał nasadę nosa. Wyglądał na zdenerwowanego. Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju, poderwał się i spojrzał na mnie.

– Wstała. Kończę – mruknął do telefonu i rozłączył się.

Patrzyłam na niego z obawą, wiedząc, że wysłucham teraz reprymendy. Jednak to nie to mnie przejmowało. Nie chciałam, by z jego ust padły słowa: „ojciec wie". Douglas zlustrował mnie powoli wzrokiem i zacisnął szczękę. Trwaliśmy w ciszy.

– Przepraszam – powiedziałam cicho. – Przepraszam, że cię nie posłuchałam. Obiecałam ci, że nie będę pić i że to tylko... Ja naprawdę nie wiem, co się stało.

– Och, przypuszczam – warknął, aż zadźwięczało mi w uszach. Przymknęłam oczy, rozmasowując skronie. – Pić nie piłaś, ale wystarczyło, że poszłaś na tę pieprzoną imprezę. Czy ty myślisz, że ja tu jestem dla zabawy? Że mam ochotę trzymać cię w zamknięciu, bo nie mam racji?! – zagrzmiał.

Spojrzałam na niego błagalnie i uniosłam rękę.

– Proszę cię, nie krzycz. Porozmawiaj ze mną, powiedz mi, że źle zrobiłam, ale nie krzycz, bo zaraz oszaleję.

– Zostałaś, do cholery, naćpana – wyrzucił z siebie, nerwowo chodząc po salonie. – Ktoś podał ci tabletkę do kubka i podobno był to organizator tej głupiej imprezy. Swoją drogą nie dałaś mi wczoraj dojść do słowa, prawda? – Spojrzał na mnie wściekły. – Diluje na uczelni, więc nic dziwnego, że padło na ciebie.

– Dlaczego Mike chciał mnie naćpać? Czy ja... czy ktoś... – Próbowałam połapać się w tym, co mówił. W mojej głowie była pustka. Nie pamiętałam za wiele.

– Nie. – Douglas podszedł do mnie. – Nikt nie położył na tobie choćby palca. Przyjechałem od razu za tobą, ale zdążyłaś już wypić, co wypić miałaś. Zabrałem cię stamtąd, ale jakimś cudem pod jego domem znajdowali się dziennikarze i bardzo chętnie zrobili ci serię zdjęć.

To sprawiło, że wszystko podeszło mi do gardła. Zatkałam dłonią usta, patrząc z przerażeniem na Douglasa. Nie żartował. Nigdy nie widziałam go tak poważnego.

– O Boże – zdążyłam wyszeptać i osunęłam się na podłogę.

Gdy się ocknęłam, leżałam na kanapie. Douglas siedział przy mnie i patrzył na mnie badawczo.

Mirror: palący wybór. Tom 3|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz