rozdział 5 - out of the woods.

2K 147 29
                                    


Rosemary

Dwa tygodnie później

Pochyliłam się nad ostatnim pudłem, klejąc je taśmą. Spod tektury wystawały grzbiety książek, które koniecznie musiałam ze sobą zabrać. Moja sypialnia zamieniła się w przechowalnie kartonów. Miałam w nich pamiątki, ubrania, zdjęcia, podręczniki i książki. Część mnie czuła, że gdy stąd wyjedzie, to zrobi to na dobre. Odłożyłam taśmę i uklęknęłam na miękkim dywanie wśród tego bałaganu. Czułam, jak na moją twarz wstępuje łagodny uśmiech. Przymknęłam oczy i odetchnęłam. Wyprowadzałam się.

Przez ten cały czas, gdy wróciłam do domu, nie zamieniłam słowa z nikim innym niż z rodzicami i służbą. Nie byłam przywiązana ani do miasta, ani do ludzi. Nauczanie indywidualne odebrało mi normalność, o którą teraz zamierzałam zawalczyć.

– Rosie – usłyszałam głos Marie, mojej osobistej służącej.

Stanęła w drzwiach i uśmiechnęła się do mnie.

– Tak?

– Auto już czeka. Zaraz się spóźnisz na terapię.

– Och, faktycznie – powiedziałam zaskoczona, podrywając się z ziemi. Spojrzałam na zegarek. Byłam kompletnie nieogarnięta i straciłam rachubę czasu. – Już idę!

– Mogę ci jakoś pomóc?

Pokręciłam głową, przeskakując przez pudło do garderoby. Wzięłam jakąś marynarkę i w pośpiechu zaczesałam włosy do góry. Marie odprowadziła mnie do samochodu i życzyła powodzenia. Jechałam z moim ulubionym ochroniarzem – Tylerem, który puszczał moje ulubione piosenki. Nucąc pod nosem, zastanawiałam się, od czego zacznę terapię. Miałam tyle do powiedzenia, tyle emocji we mnie siedziało. Tydzień temu nie udało mi się spotkać i nie przedstawiłam psycholog całego układu z Douglasem. Nie miała pojęcia, co mnie czeka. Na samą myśl o udawaniu jego dziewczyny przechodził mnie chłodny dreszcz, a moje ciało zalewał lęk.

Gdy Tyler zostawił mnie w gabinecie psychologa, zaczęłam mówić i nie przestałam, aż do końca sesji. Rachel Finnley patrzyła na mnie uważnie i notowała nieznane mi rzeczy w swoim dzienniku.

– Nowy Jork jest bardzo dużą zmianą dla ciebie, Rose – stwierdziła. – Będziesz musiała odnaleźć w siebie w tłumie, w nowym środowisku, poza bezpieczną kulą, którą zapewnili ci rodzice.

– Wiem, boję się tego. Boję się też oszukiwania siebie i innych, jeśli chodzi o Douglasa...

– Douglas jest częścią twojej przeszłości i przyszłości. Pojawił się, ale nigdy nie zniknął.

– Nie było okazji, żeby zniknął. Nie poznałam żadnego innego chłopaka, nikt mnie nie fascynował.

Rachel pokiwała głową, słuchając mnie. Zapisała kolejną rzecz i spojrzała mi w oczy. Skupiłam się na oddechu, chcąc odepchnąć od siebie stresujące myśli. Nigdy nie czułam, aby psycholożka mnie oceniała, ale czasem obawiałam się jej konkluzji.

– Sądzę, że okazja by się znalazła, ale Douglas wywarł na tobie bardzo duże wrażenie. Skoro dalej to robi, może się okazać, że będzie zapowiedzią jeszcze innych zmian.

– Nie lubię zmian – mruknęłam, wbijając wzrok w szklany wazon. Stały w nim żółte kwiaty, które nieco mnie uspokajały.

– Co czujesz? Czy obecność Douglasa cię przeraża, czy może czujesz się bezpiecznie?

– Nie przeraża mnie. – Pokręciłam głową. Nawet przez moment tak nie pomyślałam. – Tak naprawdę przerażają mnie moje myśli o nim. Nie chcę czuć takiego pragnienia... W każdym razie czuję się przy nim bezpiecznie, bo tak było zawsze.

Mirror: palący wybór. Tom 3|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz