ROSEMARY
Powrót do rzeczywistości był trudny. Zwłaszcza, że ferie były tak przyjemne i zmieniające moje życie. Brzmi to banalnie, ale dawno nie czułam takiego szczęścia i spokoju. Na uczelni nikt już nie pamiętał o incydencie z narkotykami. Przynajmniej nie mówiono o tym otwarcie. Niestety dalej towarzyszyło mi poczucie niepokoju. Wolałam nie asymilować się ze studentami z grupy. Przesiadywałam albo w kawiarni, albo w bibliotece, bo wykładowcy co chwila dokładali nam więcej materiału. Douglas towarzyszył mi prawie zawsze. Biedak przeczytał już prawie każdy dobry kryminał.
– Rosie, skarbie – usłyszałam, jak mnie woła. Drzwi od mieszkania zamknęły się z cichym trzaskiem.
– Jestem w sypialni!
Odłożyłam zeszyt i podniosłam wzrok na Douglasa, gdy stanął w progu. Uśmiechnęłam się ciepło.
– Ustaliliśmy parę rzeczy. Chciałem ci o nich powiedzieć. – Pochylił się, aby mnie pocałować.
Od razu objęłam go za szyję i przyciągnęłam bliżej, przez co opadliśmy na materac. Wtuliłam się w niego, nie mając pojęcia, że tęskniłam tak bardzo.
– To mów – wymruczałam w jego koszulę.
– To musimy zachować dystans. Koniecznie.
Odsunął się i spojrzał na mnie rozbawiony. Lubiłam jego uśmiech kryjący się w kącikach ust. Robiło mi się cieplej na sercu, gdy patrzył na mnie z takim uczuciem i naprawdę próbowałam zrozumieć, jak do tego doszło. Jak tak szybko można stać się dla kogoś ważnym.
– Skup się, Rosie. – Dotknął palcami mojego nosa.
– Próbuję. – Zmarszczyłam brwi, przybierając poważną minę. – Słucham cię.
– Allison oficjalnie powie o swojej ciąży za równy tydzień. Nie będzie można tego ukryć za jakiś czas. Oczywiście, moglibyśmy zaszyć ją w domu, ale twój ojciec walczy o drugą kadencję i potrzebuje waszego wsparcia. Zaczynamy przygotowania do wzmocnienia ochrony i środków bezpieczeństwa. Za dwa tygodnie twój tata oczekuje, że pojawicie się, jako rodzina, w Waszyngtonie na wiecu.
Skinęłam głową, przyjmując to do wiadomości.
– Czy to bezpieczne? – spytałam wprost, kładąc rękę na torsie Douglasa. – Będziesz tam z nami?
– Kochanie, nigdzie cię nie puszczę samej. – Uniósł moją dłoń do ust i ucałował.
– W takim razie mogę jechać.
– Uczysz się? – Skierował wzrok na zeszyt. – Nie będę ci przeszkadzał, tylko zrobię coś do jedzenia.
– Po obiedzie będę wolna. – Ułożyłam się na poduszkach i wzięłam się do powtarzania pojęć.
Nauki było dużo, a stan zauroczenia Douglasem sprawiał, że trudno było mi się skupić na czymkolwiek poza nim. Jednak próbowałam, bo kalendarz z egzaminami był bardzo napięty.
– Gotowe!
Usiedliśmy z talerzami zapiekanek na kanapie i włączyliśmy obecnie oglądamy serial.
– Co załatwiłeś w niedzielę wieczorem? – spytałam w końcu.
Doug odstawił naczynie na stolik kawowy i spojrzał na mnie zmieszany. Oczywiście, że coś ukrywał. Znałam go. Odebrał mnie od Allison i nie odezwał się słowem.
– Byłem u kobiety, która zrobiła całe to zamieszanie z narkotykami i zdjęciami. Vanessa. Moja była.
– Ach. No tak. Wspaniale. I co zrobiłeś? – Również odstawiłam talerze.
– Pogroziłem jej. Kochanie, nie chcę o tym mówić. Jesteś bezpieczna. – Wsunął palce w moje włosy. – Będę cię bronił własnym ciałem. Zawsze.
– Przestań. Ja też chcę cię chronić. – Zarzuciłam ręce na jego szyję i pocałowałam go lekko. – Jesteś dla mnie cholernie ważny, Douglas.
Wciągnął mnie na swoje kolana. Jego ciepłe dłonie sunęły po moich udach, rozpalając we mnie ogień pożądania. Przygryzłam wargę, patrząc w jego piękne, zielone oczy.
– Kochałeś ją? – zapytałam po chwili.
– Tak mi się wydawało.
– Myślisz, że mógłbyś pokochać mnie?
– Myślę, że pokochałem cię już lata temu, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy. – Jego słowa sprawiły, że serce chciało wyfrunąć mi z klatki piersiowej. Takiej euforii nie czułam od dawna. Pisnęłam cicho i rozpromieniona pocałowałam go długo.
– Wszystko się ułoży, prawda? Rodzice nas zaakceptują, ty będziesz ze mną szczęśliwy i nikt już nie ucierpi.
– Mam taką nadzieję, kochanie. – Odgarnął mi włosy za ucho, co robił bardzo często, a ja doceniałam ten mały gest.
Podniósł się, nie dodając nic więcej. Przylgnęłam do jego torsu, gdy niósł mnie w stronę łazienki. Ostrożnie postawił mnie na dywaniku i patrząc mi w oczy, złapał za kraniec koszulki, którą miałam na sobie. Uśmiechnęłam się lekko na znak zgody. Rozebrał mnie, siebie, a potem weszliśmy pod strumień ciepłej wody i przycisnął mnie do ściany. Jego usta brały w posiadanie moje. Jego dłonie wyznaczały palące ścieżki na moim ciele.
Douglas spojrzał mi w oczy i oboje wiedzieliśmy, że potrzebujemy siebie. Że musimy poczuć się bardziej. Przyciągnęłam go do zachłannego pocałunku, po chwili przejeżdżając paznokciami po jego plecach. Jęknął cicho, wsuwając dłoń między moje uda. Długie palce pocierały wrażliwą łechtaczkę. Wygięłam się w łuk i oparłszy głowę o kafelki, westchnęłam. Douglas przeniósł pocałunki na moją szyję, wywołując ulubione dreszcze na skórze. Całował ją żarliwie, poruszając palcami rytmicznie. Wsunął je we mnie i doprowadzał mnie do nadchodzącego orgazmu. Jęknęłam głośno, napierając bardziej na jego dłoń.
– Proszę... Proszę – szepnęłam żałośnie.
– Jeszcze nie – odparł wprost do mojego ucha i zabrał rękę.
Złączył nasze usta w krótkim, chaotycznym pocałunku i oparł się dłonią o ścianę przy mojej głowie. Drugą ręką objął penisa i powoli nakierował go na mnie. Założyłam nogę na jego biodro, gdy we mnie wszedł, a on ją podtrzymał. Poruszał się powoli, utrzymując kontakt wzrokowy, który wydawał się tak intymny i intensywny, że kolejne dreszcze przeszły przez moje ciało. Czułam się bezpiecznie.
Teraz już nic nie mogło pójść nie tak. Nie, gdy w końcu byliśmy szczęśliwi.
CZYTASZ
Mirror: palący wybór. Tom 3|| Amerykańska mafia {Rodzina Cardin}
RomansMiałeś wybór, podjąłeś decyzję. Mogliśmy zaprzestać, oboje znaliśmy konsekwencje. Rosemary i Douglas nigdy nie mogli mieć szansy. Ich związek byłby zbyt wielkim zamieszaniem. Córka prezydenta i o wiele starszy... właśnie, kto? Dla mediów biznesmen...