Koniec Uciekania [Kazuha x Reader]

1.1K 53 8
                                    

One-shot dla KochamKazuhe

Czasem nie można uciec. Trzeba stanąć i walczyć. Ale ty nie potrafiłaś. Nigdy nie byłaś na tyle silna. Przez całe życie uciekałaś. Przed tymi którzy chcieli zemsty. Przed poczuciem winy. Przed samą sobą i tym w kogo się zmieniłaś.

Chowałaś się. Udawałaś, że nic się nie stało, ale prawda była inna. Zabiłaś tych ludzi. Codziennie gdy zamykałaś oczy widziałaś ich twarze wykrzywione przerażeniem.

Narzuciłaś kaptur na głowę i mocniej owinęłaś się płaszczem, ściskając w dłoni niewielką torbę. Spuściłaś głowę i kontynuowałaś swoją drogę ku statkowi. Znów uciekałaś. Tak jak zawsze.

W końcu doszłaś do celu nie niepokojona przez nikogo. Zamieszanie jakie wprowadził Arataki Itto, chcący walki z Sarą skutecznie odwróciło uwagę od zbiega, próbującego zwiać z Inazumy i nigdy więcej do niej nie wracać.

Przy statku już czekała jego kapitan. Podeszłaś niepewnie, podałaś pieniądze i weszłaś na pokład.

- Odpływamy - poinformowała załogę kobieta i ruszyła na mostek. - Podnieść kotwicę! Żwawiej!

Rozejrzałaś się dookoła wciąż z twarzą skrytą pod kapturem. Nikt nie zwracał na ciebie uwagi. W końcu czym mogłaś się wyróżniać? Tylko ty widziałaś plamy krwi na swoich dłoniach, tylko ty czułaś ciężar, który od tak dawna niosłaś na swoich barkach. Nie byłaś zła, co najwyżej zagubiona. Nie chciałaś nikogo skrzywdzić, ale nie miałaś wyjścia. Wmawiałaś sobie, że zasłużyli, choć nie byłaś pewna.

Nie chcąc przeszkadzać marynarzom, skierowałaś się gdzieś w kąt i usiadłaś. Bałaś się. Bałaś się, że ktoś cię rozpozna. Że nie uda ci się uciec. Strach stał się nieodłączną częścią tej marnej egzystencji - bo życiem tego nazwać nie można było - którą wiodłaś.

Byłaś na tyle zmęczona, że mimo słońca wysoko na niebie przysnęłaś, a obudziłaś się dopiero w nocy. Niepewnie podniosłaś się na nogi. Oprócz kapitana nie widziałaś nikogo innego, więc po cichu skierowałaś się na tył statku, by spojrzeć na to co zostawiłaś za sobą.

Ujrzałaś bezkres oceanu, na którym gdzieś w oddali majaczyła kontury wysp, które opuściłaś i do których bynajmniej nie zamierzałaś wracać. Nie byłaś do końca w stanie powiedzieć co czułaś. Ulgę? A może wręcz przeciwnie? W końcu jak ma czuć się zbieg?

- Nie wypadnij przypadkiem - usłyszałaś jakiś głos za plecami i odruchowo sięgnęłaś po nóż ukryty pod płaszczem, odwróciłaś się i wymierzyłaś nim w intruza. - Hej, spokojnie. Przecież nic ci nie zrobię.

Twoje spojrzenie napotkało drobnej budowy chłopaka. Ubiór sugerował, że pochodził on z Inazumy. Jego białe włosy z jednym czerwonym pasmem rozwiewał wiatr, a czerwone oczy wpatrywały się w ciebie z zaciekawieniem. Od razu wiedziałaś, że popełniłaś błąd.

- Wybacz - wychrypiałaś, gdyż twój głos był dawno nie używany i schowałaś broń.

- Nic się nie stało, bardziej zastanawia mnie skąd wziął się u ciebie taki odruch.

- Brat lubił zachodzić mnie od tyłu - nie było to kłamstwo, ale bynajmniej nie dlatego wycelowałaś w nieznajomego ostrzem.

Obróciłaś się tak jak poprzednio i bardziej naciągnęłaś kaptur. A miałaś się nie rzucać w oczy. Chłopak stanął obok.

- Wiatr szarpie struny. Fale burzą mury. Czy można się obronić, gdy żywioł nie chce ugody? - zaczął mówić, a ty zastanawiałaś się czy aby na pewno jest z nim wszystko dobrze i nie potrzebuje pomocy lekarza. - Tak w ogóle to jestem Kaedehara Kazuha.

- [T.I.] - odparłaś cicho, nie komentując jego występu.

- Jesteś z Inazumy?

- Nie, to po cioci - skłamałaś.

- Czyli twoja ciocia jest z Inazumy?

- Tak, tak. Byłam ją odwiedzić, właśnie wracam do domu - posłałaś mu wymuszony uśmiech.

- Och, rozumiem.

Więcej się nie odezwaliście. Nie musieliście. Wydawało się, że cisza między wami jest wystarczajaco wymowna i nie trzeba do niej nic dodawać.

Podczas rejsu bardzo często rozmawiałaś z Kazuhą i musiałaś przyznać, że bardzo go polubiłaś, aż za bardzo. Może i był trochę dziwny i czasem gadał od rzeczy, ale tobie to nie przeszkadzało.

•••

Aktualnie w Liyue byłaś już od pół roku. W tym czasie wasza relacja zdążyła wejść na wyższy poziom. Problem polegał na tym, że on nie wiedział czegoś, co wiedziałaś ty. Prędzej czy później znajdą cię i nie możesz tak po prostu sterczeć w jednym miejscu. Mogłabyś coś naściemniać o podróżach, w końcu chłopak je kocha, ale nie zostawi Beidou. Zresztą ciężko wyjaśnić zmianę tożsamości i wyglądu.

Takie życie męczyło cię coraz bardziej i sama się czasem zastanawiałaś czy nie łatwiej byłoby się po prostu przyznać i pozwolić na osąd, ale wtedy przypominałaś sobie katanę szogun i ten jej szaleńczy błysk w oku i odechciewało ci się.

- [T.I.], co ty taka zamyślona? - usłyszałaś znajomy głos i się uśmiechnęłaś.

- Wybacz.

- Długo czekasz?

- Nie, przyszłam niedawno.

- W porządku, więc skoro słońce nam błogosławi to może zechcesz się przejść?

Pokiwałaś głową i razem ruszyliście. Szliście spokojnie plażą, gdy usłyszeliście wrzaski. Wiedziałaś co to znaczy. Znałaś te głosy. Wepchnęłaś Kazuhę w krzaki i kazałaś mu nie wychodzić.

Zaraz zza skał wyłonili się członkowie armii Inazumy. W pierwszym odruchu wyjęłaś nóż gotowa do walki, a w drugim opuściłaś go na ziemię. Jaki był w tym sens? Czemu miałaś znów uciekać? Czemu znów miałaś kogoś zabijać? Nie wystarczy już rozlewu krwi? Nawet nie spostrzegłaś jak straż cię złapała i zakuła w kajdanki.

- I myślicie, że gdybym chciała was zabić to to - wymownie uniosłaś skute ręce. - mogłoby mnie zatrzymać? Żałosne.

- [T.I.], zabiłaś 20 strażników i 15 wieśniaków, próbowałaś pozbawić życia generał Kujou. Grozi za to kara śmierci. Przyznajesz się?

I teraz pytanie: walczyć czy się przyznać? Pomyślałaś o chłopaku w krzakach i osobach, które zginęły, a odpowiedź nasunęła się sama. Dość uciekania. Więcej nie dasz rady.

- Przyznaję się.

Wszyscy zebrani doznali szoku. Nawet na swojej egzekucji, która oczywiście nie doszła do skutku, nie przyznałaś się do winy. Wiedziałaś, że jeśli Kazuha chciał ci wcześniej pomóc, teraz za bardzo wryło go w ziemię, by mógł się choćby poruszyć. I dobrze.

- Żałujesz?

- Żałuję jedynie tego, że nie udało mi się posłać pod ziemię jeszcze pani generał, bo każdy sobie w pełni zasłużył na moją zemstę.

- Skoro tak... Zgodnie z rozkazem szogun zostaniesz stracona na miejscu.

Zaśmiałaś się.

- Czyżbyście bali się, że znów wam ucieknę? Spokojnie, gdybym chciała już by mnie tu nie było, a i zrób coś ze swoim oddechem. Strasznie ci jedzie.

Strażnik skrzywił się na twoją uwagę i wyciągnął miecz z pochwy, wycelowując nim w ciebie.

- Ostatnie słowa?

- Wybacz - to bynajmniej nie było skierowane do mężczyzny przed tobą.

Właśnie wtedy Kazuha zareagował. Wypadł z krzaków, krzycząc by tego nie robili. Niestety, a może stety, spóźnił się. Strażnik przeciągnął klingą po twoim gardle, pozbawiając cię życia. Miałaś tylko nadzieję, że chłopakowi nic się nie stanie.

Miałam straszny problem z napisaniem tego one-shota. Nie wiem czemu. No, ale w końcu się udało.

One Shots | Genshin impactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz