One-shot dla ToshinoUchiha
- Łap ją! - wrzasnęła przerażona matka, łapiąc swojego, wpatrzonego w jeden punkt syna, gdy wyskakiwałaś przez okno.
Zadowolona wylądowałaś na ziemii bez żadnego szwanku i rzuciłaś się biegiem przed siebie. Nocną ciszę przerywał jedynie stukot twoich jak i ścigających cię ludzi butów.
Gdy dobiegłaś do doków wyjęłaś flet zza pasa i ściągając chustę, która do tej pory zakrywała twoją twarz i obróciłaś się w ich stronę z uśmiechem. Ściągający zatrzymali się zaskoczeni, widząc tak młodą i wyglądająca niewinnie osobę. Uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej i przyłożyłaś flet boczny do ust, zaczynajac grać swoją śmiercionośną pieśń.
Gdy pierwsze dźwięki wydobyły się z instrumentu wokół zaczęło robić się ciemno. Otoczył was jeden wielki wir mroku. Twoje oczy zaszły czernią, a mężczyźni, którzy cię gonili zaczęli robić się senni i padali na ziemię jeden po drugim, tracąc dusze, które skutecznie nakarmiły mroczną materię.
Odsunęłaś flet od ust i schowałaś za pasek, patrząc na leżące przed tobą ciała. W domu niedaleko zaświecono światło, więc najszybciej jak potrafiłaś, zmyłaś się stamtąd.
•••
- Co się stało? - spytałaś jakby nigdy nic akurat stojącej wśród zamieszania Ganyu.
- Ktoś zabił ludzi w nocy. Nie wiadomo jak tego dokonał.
- Jak to? Zabić to znaczy zabić, nie?
- Najwyraźniej nie. Nie wiem o co chodzi, ale coś mało przyjemnego i trochę bardziej skomplikowanego niż zwykłe morderstwo.
- Ach tak?
- No, uważaj na siebie, co, [T.I.]? W końcu nie masz wizji i jesteś bardziej narażona.
Zacisnęłaś szczękę i ledwo powstrzymałaś się, by nie wyjąć fletu i nie pozbawić dziewczyny duszy. Dosłownie czułaś jak ciemność płynie przez twoje żyły, próbując zyskać nad tobą kontrolę.
Wściekła szybko stamtąd poszłaś, nie chcąc się wydać. Cała buzowałaś, a wszelkie rośliny jakie mijałaś więdły w zastraszającym tempie. Nagle na kogoś wpadłaś, i mimo że sprawca cię złapał to sam nie utrzymał równowagi i skończył na ziemii, a ty na nim.
Było ciężko, ale w końcu w akompaniamencie przeprosin twojego chłopaka pozbieraliście się z gleby.
- Już przestań przepraszać - powiedziałaś mało opanowanym tonem.
- Wybacz, nie chciałem. W ogóle to dobrze się czujesz? Źle wyglądasz.
To pytanie było tak niewinne, że aż zbiło cię z tropu i nie tylko ciebie, bo mroczna energia nagle przestała ci dokuczać. A to niespodzianka.
- Nic mi nie jest, zapewniam - uśmiechnęłaś się, ale po minie Chongyuna wnioskowałaś, że mało naturalnie ci to wyszło, więc natychmiast przestałaś.
- Skoro tak mówisz. W ogóle to możemy pójść na jakieś lody, wiesz? Jest dzisiaj strasznie ciepło.
- Czy ty jesteś jakiś nienormalny?!
- Ja...
Prychnęłaś i przeszłaś obok, trącając go w ramię.
•••
Mitachurl zamierzał cię właśnie zabić, a ty nie mogłaś użyć mocy, bo obok stała przerażony Qiqi. Nie no, świetnie, po prostu wyśmienicie. Oczywiście twoja energia rwała się do walki, tyle że wcale nie z potworem. Miała ochotę pożreć duszę martwej dziewczynki.
Potwór się zbliżył i byłaś już gotowa wyciągać flet, ale wtedy coś powaliło bestię. Natychmiast zabrałaś dłoń z instrumentu i popatrzyłaś jak niebieskowłosy wyciągnął claymore z Mitachurla.
Dwie osoby z wizją. Dwie soczyste dusze. Nie no, wyśmienicie i spróbuj tu się teraz powstrzymać, człowieku.
- Och, [T.I.], tu jesteś.
- Znacie się? - spytała dziewczynka, patrząc po nas.
- Tak, spotykamy się od... jakiegoś czasu.
- A jednak wciąż mnie zaskakujesz.
- Wybacz za tamtą akcję rano. Niedobór cukru.
- Jasne.
Czułaś pulsującą pod skórą energię. Wiedziałaś, że oczy ci się zmieniają, więc je zamknęłaś.
- Hej, [T.I.], wszystko w porządku? - spytała Qiqi.
- Tak, coś mi tylko wpadło do oka.
Otworzyłaś oczy, ale głowę miałaś spuszczoną, udając, że próbujesz wyjąć jakąś nieposłuszną rzęsę.
- Daj, zobaczę - twój chłopak zbliżył się, więc się cofnęłaś.
Przecież był egzorcystą, nie mógł się dowiedzieć czym jesteś.
- Nie trzeba.
- Pokaż.
- Chongyun, nie.
- No daj, chcę ci pomóc.
- Nie - twój głos stał się niski i gruby. Uniosłaś głowę, a twoje oczy przestały wyglądać jak ludzkie, wokół zrobiło się ciemno.
Chłopak przerażony się cofnął, ty natomiast wiedząc, że się zdemaskowałaś zaczęłaś uciekać ile sił w nogach.
•••
Siedziałaś spokojnie na trawie, patrząc na słońce i nucąc jakąś starą kołysankę, gdy usłyszałaś czyjeś kroki. Wstałaś i obróciłaś się w tamtą stronę. Chongyun.
- Co ty tu robisz? - wyjęłaś flet i skierowałaś w jego stronę.
- Więc teraz już nie jesteś moją dziewczyną, tak? Pokazałaś swoją prawdziwą twarz.
- Nie ja, a ty. Właśnie sam to powiedziałeś. Sam stwierdziłeś, że jestem potworem. Bo tak o mnie myślisz, prawda? - zaczęła cię otaczać czarna materia.
- Zabiłaś ludzi!
- I?
- I? Zabiłaś ludzi.
- Powiedziałeś komuś?
- Co?
- Czy komuś powiedziałeś?
- Nie, ale co to ma do... [T.I.], co ty robisz? - spytał, gdy zbliżyłaś flet do ust.
- Wybacz mi, Chongyun i niezależnie od tego czy cię kocham czy nie, nie pozwolę ci mnie wydać.
- O czym ty... - jednak nie skończył, bo zrozumiał co zamierzasz, gdy przyłożyłaś instrument do ust.
Twoje serce krzyczało ile sił, ale rozum i mrok wygrały. Zaczęłaś grać. Jak zawsze ciebie i twoją ofiarę otoczył wir ciemności, a twoje oczy zaszły czernią.
- [T.I.]... - chłopak chciał coś powiedzieć, jednak nie zdążył, bo stracił duszę i padł na ziemię.
Schowałaś flet, a cała magia się rozwiała. Podeszłaś do ciała i przy nim klęknęłaś. Odgarnęłaś mu delikatnie włosy z czoła.
- Wybacz mi, kochany, ale nie mogłam pozwolić ci żyć dalej z tą wiedzą.
Pogłaskałaś go jeszcze po policzku, a następnie wstałaś i odeszłaś.
Nie jestem pewna jak to wyszło, ale mam nadzieję, że dobrze.
CZYTASZ
One Shots | Genshin impact
FanfictionBędą się tutaj pojawiać One-shoty z gry podanej w tytule, bo czemu nie ;) |Zamówienia otwarte|