One-shot dla pierogimniam
Byłaś na kolejnej misji z Rycerzami Favouniusa. Siedzieliście przy ognisku, gdyż była już noc.
Idealna okazja, by ich wszystkich zabić - pomyślałaś i wstałaś z miejsca. - Pójdę nazbierać więcej drewna.
- Dobrze [T.I.], uważaj na siebie - powiedział jeden.
- Jasne - oddaliłaś się kawałek i obróciłaś z powrotem w ich stronę. - Czas na śmierć. Gotowi? Nie? Jaka szkoda.
Uśmiechnęłaś się i posłałaś wiązkę electro wprost na palące się ognisko. Gdy tylko twoja wizja zderzyła się z ogniem nastąpił wybuch. Ludzi siedzących dookoła odepchnęło i skutecznie uśmierciło.
Zadowolona z siebie obróciłaś się na pięcie i odeszłaś.
♦♦♦
Weszłaś do gabinetu Jean spokojnym krokiem. Nie wiedziałaś co prawda po co cię wezwała, ale wątpiłaś, by podejrzewała cię o te wszystkie misje, z których nikt nie wraca żywy.
Obok biurka stał Kapitan Kaeya. Teraz to się lekko przestraszyłaś, jednak nie dałaś tego po sobie poznać.
- Wzywałaś mnie - powiedziałaś najoczywistszą rzecz na świecie.
- Tak, [T.I.].
- A mogę wiedzieć po co?
- To jak możesz już wiedzieć jest Kapitan Kaeya.
Przewróciłaś oczami.
- I co w związku z tym? Proszę przejść do sedna. Nie mam całego dnia.
- Pójdziecie razem na misję.
- Co!?
- Spokojnie, wielu dałoby wszystko, żeby spędzić ze mną chodź minutę - odezwał się Kaeya, a na jego twarzy malował się uśmiech.
- Wielka Mistrzyni Jean, proszę to jeszcze przemyśleć.
- Bez dyskusji, [T.I.], idziecie razem na misję.
Poczułaś niewyobrażalną złość, jednak mimo to musiałaś grać dalej swoją rolę.
- Tak jest - powiedziałaś, próbując nie zamordować kobiety wzrokiem.
- Znakomicie, więc możesz iść - uśmiechnęła się, a ty marzyłaś tylko o tym, żeby ją teraz zadźgać.
- Tak jest - powtórzyłaś, obróciłaś się na pięcie i opuściłaś gabinet.
- Dobrze się Pani czuje? - spytał strażnik, gdy go mijałaś.
- Wspaniale wręcz - powiedziałaś, dusząc w sobie wściekłość.
- No dobrze, skoro pani tak uważa.
- Dokładnie tak uważam - zgodziłaś się z nim szybko i stamtąd wyszłaś.
O tej godzinie nikt nie pilnował murów, więc wdrapałaś się na nie, patrząc przed siebie. Uniosłaś dłoń, spojrzałaś na nią, a ta rozbłysła błyskawicami. Złość rozsadzała cię od środka. Nagle wpadłaś na pomysł. A gdybyś tak zabiła Kaeyę? Zacisnęłaś dłoń w pięść i z powrotem spojrzałaś na staffel lake, uśmiechając się szeroko.
♦♦♦
- No proszę, proszę, wreszcie wielmożny Pan postanowił się zjawić - syknęłaś do chłopaka.
- Przepraszam, że kazałem ci czekać, ale dbanie o tą twarz zabiera dużo czasu - powiedział, posyłając ci uśmiech, a tobie zrobiło się niedobrze.
![](https://img.wattpad.com/cover/264647360-288-k780705.jpg)
CZYTASZ
One Shots | Genshin impact
أدب الهواةBędą się tutaj pojawiać One-shoty z gry podanej w tytule, bo czemu nie ;) |Zamówienia otwarte|