Liść Klonu (Scaramouche x Kazuha)

813 24 12
                                    

One-shot dla Lubie_Karmel

Szedłem spokojnie po ulicy, gdy nagle usłyszałem uniesione głosy. Zaniepokojony zacisnąłem dłoń na trzymanej katanie i ruszyłem w tamtym kierunku. Wszedłem w jedną z bocznych uliczek i ujrzałem na jej końcu granatowowłosego chłopaka, a przed nim mężczyznę z mieczem w dłoni.

- Ty mały złodzieju, ja już cię nauczę manier!

Zamachnął się, by zadać cios. Nieznajomy zasłonił odruchowo twarz rękoma, jednak uderzenie nie nastąpiło, a to dzięki mnie. Wbiegłem między nich i zablokowałem atak. Wiedziałem, że chłopak odsłonił twarz, bo wciągnął głośno, zaskoczony powietrze, podczas gdy ja hardo stałem i patrzyłem w oczy mężczyzny. Zebrałem w sobie tyle siły ile tylko zdołałem i odepchnąłem jego miecz.

- Jak śmiesz?!

- Dowody.

- Słucham?

- Czy masz dowody na kradzież?

- Przecież wiem, że to on!

- Ja mogę wiedzieć, że sypiasz ze swoją teściową, ale bez dowodów nic ci nie zrobię, więc spytam jeszcze raz: Czy masz jakieś dowody?

Mężczyzna zacisnął szczękę.

- Tak właśnie myślałem.

- Pożałujesz tego, dzieciaku.

- Już nie mogę się doczekać.

Wściekły odszedł, kopiąc po drodze mur. Wypuściłem z ulgą powietrze i odwróciłem się do nieznajomego.

- Nic ci nie jest?

Ten jednak posłał mi nieprzyjazne spojrzenie, czym nie powiem, zaskoczył mnie i to bardzo.

- Coś nie tak?

- Radziłem sobie.

- No pewnie, szło ci świetnie. Następnym razem radzę uciekać, kiedy ktoś zamachuje się na ciebie mieczem, bo istnieje ryzyko oszpecenia tej twojej ślicznej buźki - wciąż mówiłem spokojnie, chociaż krew się we mnie gotowała. - A i nie ma za co.

Odwróciłem się i zacząłem zmierzać z powrotem w stronę głównej ulicy, gdy usłyszałem za sobą krzyk:
- Poczekaj!

Stanąłem i spojrzałem na podbiegającego do mnie chłopaka.

- Masz - niechętnie, ale jednak, wyjął spod szat sakiewkę i wyciągnął w moją stronę.

- Co to?

- To to co ukradłem. Oddaj to tamtemu gościowi.

Jego mina była niezadowolona, a wewnętrzna wojna niemal słyszalna. Uśmiechnąłem się i odebrałem przedmiot z rąk chłopaka.

- Spróbuj połowić ryby. Są z tego dobre pieniądze.

Spojrzał na mnie zdziwiony i kiwnął głową. Ja natomiast wznowiłem marsz, łapiąc po drodze tego wkurzonego faceta i oddając mu sakiewkę. Ach, minę miał bezcenną.

- Wystarczy być miłym - rzuciłem na odchodnym.

•••

Kucnąłem, by nie oberwać i korzystając z takiej pozycji podciąłem mężczyźnie nogi. Jednak zaraz potem dostałem tępym końcem włóczni po głowie i upadłem, wypuszczając katanę z dłoni.

Już byłem gotów powoływać się na wszystkie świętości i błagać o litość, gdy napastnik padł trafiony strzałą, a do mnie ktoś podbiegł i pomógł się pozbierać.

One Shots | Genshin impactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz