Weszła do autobusu, który to z powodu ostatniej środy stał się dla niej jeszcze bardziej stresującym miejscem, niż kiedykolwiek wcześniej.
Niemożliwe? A jednak.
Z jeszcze większą ostrożnością niż przedtem stawiała każdy krok, a natrętne myśli były o wiele bardziej uciążliwe. Przez chwilę miała wrażenie, że nie wytrzyma i wysiądzie, pójdzie tyle kilometrów na piechotę, a na miejsce dotrze może w połowie dnia. Przy okazji ominęłaby pierwszą lekcję.
Pewne jednak było to, że czegoś takiego by nie zrobiła. Zamiast tego wbijała na czarno pomalowane paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, by ból choć trochę ją otrzeźwił, kiedy szła przez środek tego cholernego pojazdu.
Nie odwracaj się, udawaj zamyśloną, idź dalej. Dobrze, jeszcze trochę. Ogarnij się. Dobra, już możesz.
Obsesja...
Na chwilę podniosła wbity w szarą, zabłoconą podłogę autobusu wzrok i jak gdyby nigdy nic powiedziała dzień dobry Aurelii Markowskiej. Z bijącym sercem, ale wciąż jak gdyby nigdy nic. Wtem dostrzegła, że w tym krótkim momencie wyraz twarzy kobiety przestał być kamienny, a jej spojrzenie z lodowatego nagle stało się łagodne, gdy jej błękitne oczy spotkały się z czarnymi uczennicy.
Uśmiecha się do mnie, co jest kurwa?
Eliza była zdezorientowana. Po ostatniej lekcji była pewna, że nauczycielka delikatnie mówiąc, nie pałała do niej sympatią. Musiało być jednak inaczej, bo była ona taką osobą, która nie omieszkałaby się swej niechęci pokazać. Może nie od razu sympatią, ale na pewno nie mogły to być aż tak negatywne emocje, jakie Piasecka zdążyła już sobie uroić w swojej chorej głowie.
Zajęła miejsce z tyłu i próbowała skupić swoją uwagę na czymkolwiek innym niż osoba kilka siedzeń przed nią. Tradycyjnie. Wierciła się, nie mogąc spokojnie wysiedzieć. Wyjęła z czarnego plecaka zeszyt od fizyki, z której tego dnia miała sprawdzian i zaczęła powtarzać wzory. Nie dawała jednak rady skoncentrować się choć w najmniejszym stopniu na tym, co czytała. Główny powód jej rozkojarzenia był wiadomy, ale tak poza tym jej tryb życia również pozostawiał wiele do życzenia.
Słabo sypiała, rzadko coś jadła i kiedy nocami nie obserwowała nieba, to się uczyła. Co więcej, w ostatnim czasie trudno było jej zasnąć przez myśli i scenariusze, które nieustannie i natrętnie pojawiały się w jej głowie. W efekcie tego wszystkiego nieco podupadła na zdrowiu.
Jak zwykle jednak to zignorowała i skupiła się na teraźniejszości. Odczekać chwilę, potem wyjść. To akurat nic trudnego. Kurczowo ściskając jasnofioletowy zeszyt w dłoniach, czekała na odpowiedni moment.
Podczas krótkiego odcinku drogi, jaki pokonać musiała, idąc z przystanku do szkoły, zaczęła z pewnego dystansu przyglądać się swojej nauczycielce, cały czas próbując dotrzymać jej tempa. Szła w idealnej odległości, mając jednocześnie widok na kobietę, ale i nie dając się samemu zauważyć. Momentami czuła się jak jakiś szpieg, choć niekoniecznie zdrowy na umyśle.
Jednak przyglądanie się detalom w wyglądzie bądź szukanie czegoś nietypowego w zachowaniu Markowskiej było jednym z jej ulubionych zajęć w czasie szkoły. Dość specyficzny sposób poruszania się kobiety zapadł Elizie w pamięć tak samo, jak dźwięk obcasów stukających o chodnik i charakterystyczna, czarna, długa kurtka, okrywająca jej zgrabną sylwetkę.
Piasecka o mało co nie wpadła na słup, lecz i tak do momentu zniknięcia nauczycielki za drzwiami, nie przestawała podążać za nią wzrokiem. Dopiero gdy sama weszła do szkoły, zostawiła kurtkę w szatni i jak zwykle poszła pod klasę Nadii, względnie zdołała uciszyć swoje myśli, przekierowując resztki swojego skupienia na rozmowę z przyjaciółką o planach na następny weekend, szkole i innych codziennych sprawach.
CZYTASZ
7:21
RomanceNie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normalnie ― dopowiadała druga. ― Albo chociaż sprawiaj pozory. Tegoroczna maturzystka Eliza Piasecka nie spodziewała się, że w ostatniej klasie li...