Rozdział 41

548 57 4
                                    

Czy Piasecka mogła nie przyjść na zakończenie roku wystrojona prawie tak bardzo, jak na studniówkę?

Gdyby ktoś kazał odpowiedzieć jej na takie pytanie, śmiech słychać byłoby aż w stolicy. Jej interpretacją stroju galowego była czarna, krótka sukienka i odświętnie obcasy, zamiast glanów. Na futro podkradzione z szafy matki było już za ciepło, lecz na wyzywający makijaż nigdy. A dzień wcześniej wspólnie pozbywały się rudych (w zamyśle imitujących ogień), wypłowiałych już końcówek Nadii i odświeżyły jej wizerunek czerwonymi pasemkami. Ubrała się bardzo podobnie do Elizy.

Ich pomysłem na zakończenie swojej edukacji było subtelne ściągnięcie na siebie uwagi nielubianych członków kadry nauczycielskiej, uderzając w ich konserwatywne poglądy, a przy okazji zaznaczenie swojej wyższości. Humor niesamowicie im dopisywał dzięki kilku kieliszkom wypitym przed uroczystością, kierując się zasadą: „Tego pierdolenia to się nie da słuchać na trzeźwo". Udało im się to doskonale. Na każde krzywe spojrzenie reagowały złośliwie kokieteryjnym uśmiechem, czy nawet mrugnięciem oka, a te gromiące ich śmiechy, jeszcze bardziej je rozbawiały.

Jako że w klasie, poza Elizą, nie było kobiet, a społeczeństwo nie dorosło jeszcze do akceptacji okazywania uczuć przez płeć męską, obyło się bez zbędnych ckliwości. Jedynie Habrowiczowi, przy wygłaszaniu swojej mowy pożegnalnej, delikatnie zaszkliły się oczy. Piasecka podeszła do mężczyzny i pożegnała się z nim osobiście. Nawet z grzeczności przeprosiła za swoją złośliwość ostatnim razem. Bo w gruncie rzeczy wychowawca zawsze był jej przychylny i przymykał oko na wiele rzeczy.

Kiedy ulotniła się i spotkała z Nadią na ostatniego, symbolicznego papierosa w szkolnej toalecie, gdzie scyzorykiem wyryły swoje inicjały pośród innych rycin i dzieł wykonanych szkolnymi przyborami, postanowiła, że zaryzykuje na koniec ten jeden raz i poszła do dwieście piętnaście, wcześniej trzymając się w odpowiedniej odległości za Aurelią. Jak zawsze, natknęła się na nią w odpowiednim czasie. Umówiła się z przyjaciółką, że ta usiądzie na korytarzu i będzie pilnowała, czy nikt się nie kręci w okolicy i powie jej, kiedy może bezpiecznie się wymknąć.

Niepostrzeżenie weszła do sali, nie trapiąc się pukaniem. Nie bała się, że był tam ktoś więcej. Widziała, jak Markowska otwiera drzwi kluczem.

― Ja cię zamorduję ― powiedziała na jej widok.

Zbierała z biurka sterty kartek, powoli szykując się do wyjścia. Gdy tylko ujrzała Piasecką, sprawdziany pierwszoklasistów wypadły jej z rąk.

― Wiem, wiem. Ale na zakończenie stwierdziłam, że zabawię się w stalkerkę i za tobą pójdę. ― Spojrzała na nią z błyskiem w oku i pomogła jej opanować bałagan.

― Jesteś niemożliwa...

― Dlatego się ze mną zadajesz ― odparła, z zadziornym uśmiechem. ― A, jak coś to Nadia pilnuje korytarza i da mi znać, czy nikt tam nie łazi, jak będę wychodzić.

Aurelia westchnęła, rozczulona beztroską Elizy, której tak dawno u niej nie widziała. Stwierdziła, że ten ostatni raz mogą sobie pozwolić na rozmowę w szkole, a nawet jeśli ktoś by je przyłapał, to powiedziałaby, że dziewczyna przyszła podziękować za wszystko, co ustaliły w oficjalnej wersji. Na wszelki wypadek zamknęła salę na klucz.

― Mądra bestia ― rzuciła, z ironicznie udawanym zrezygnowaniem.

― A dziękuję. ― Piasecka uśmiechnęła się zadowolona z siebie. ― Ale nie przyszłam bez powodu.

― No, co to za niemoralne propozycje? ― Aurelia pozwoliła sobie na żart o delikatnie dwuznacznym zabarwieniu.

Wiedziała, że nie powinna mówić takich rzeczy, lecz nim rozważyła wszystkie za i przeciw, słowa same uwolniły się z jej ust. Tłumaczyła się przed sobą, że przecież to tylko niewinny wygłup.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz