Rozdział 43

573 64 12
                                    

― Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się tak ubrać... ― powiedziała Eliza, spoglądając na swój dzisiejszy dobór stylizacji.

W czarnym topie, czerwonej spódniczce i kabaretkach przeglądała się w podglądzie obrazu ze swojej kamerki na wideorozmowie. 

― Ja cię podkusiłem ― odparł zadowolony z siebie Wiktor, podziwiając efekt swoich modowych rad.

― Jak wąż Ewkę kurwa. 

― Zjedz jabłko ― zgrywał się. ― No zjedz jabłuszko. Śliczne, germańskie jabłuszko.

― Ja pierdolę! ― krzyknęła, czerwona od nagłej salwy śmiechu i zażenowania. ― Jakbyś tu był, to byś tak dostał w łeb, że mózg by ci wypłynął przez gałki oczne!

― Dlatego korzystam, że mnie nie ma. ― Uśmiechnął się złośliwie.

― Chociaż z tym mózgiem to ci już chyba nie grozi ― westchnęła.

― Tak, tak. Gdybym go nie miał, to byś się nigdy nie zdecydowała na tę spódniczkę. A twoja dupa wygląda w niej zajebiście.

― No dobra, dobra. Jesteś usprawiedliwiony, mimo że znasz się tylko na męskich tyłkach. ― Puściła mu chamskie oczko. ― Ty! Aż żałuję teraz, że tak do szkoły nie poszłam, jak mnie wszyscy od dziwek cisnęli. Zaśmiałabym im się prosto w ryj, mimo że byłam rozjebana.

― Najlepsze pomysły zawsze przychodzą po czasie. Jebać jakieś zadupiaste liceum, studia to dopiero będzie rewia mody! A męskie tyłki są zajebiste ― dodał, dumny ze swoich twierdzeń.

Eliza uwielbiała jego towarzystwo, nawet jeśli mieli tylko kontakt przez internet. Brakowało jej go tutaj i liczyła, że dostanie się na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie.

― No dosłownie. I w końcu w dużym mieście, a nie zaścianku, gdzie jak ktoś kawałek nogi odsłoni to już dupodaja.

― Rucham im starego ― skwitował.

Uwielbiała jego teksty. Mieli wspólny język. W międzyczasie robiła ostatnie poprawki i sprawdzała, czy ma wszystko w torebce. Chodziła po pokoju w tę i we w tę, cały czas próbując zapomnieć o stresie, jaki czuła. Nie do końca wiedziała, skąd on pochodził. Początkowo chciała przeczytać codzienny horoskop, jednak biorąc pod uwagę trafność przypadkowych ― jak mogłoby się wydawać ― zlepków zdań, odpuściła sobie ten pomysł.

Koniec końców za przyczynę nerwów uznała fakt, jak dawno u niej nie była. Czuła się w tym momencie jak kilka miesięcy temu, gdy szykowała się przed pierwszym spotkaniem z Aurelią. Piły wtedy z Nadią tanie, obrzydliwe wino i roztrząsały kluczowe pytanie: „o cholerę tu chodzi?".

Ogarnął ją dziwny dysonans spowodowany upływem czasu i tempem zmian. Wszystko działo się tak niedawno, a wydawało się inną epoką. 

Nagle przypomniała sobie o czymś jeszcze. Wzięła telefon do ręki i ustawiła kadr na swoje łydki.

― Ej, a zanim wyjdę... Widać to? Bo w sumie jak tak patrzę, to całkiem nieźle je zakryłam. 

― No na kamerce to nie widać, ale na żywo to chuj wie. Chociaż jak macie chlać to raczej nie zauważy. A poza tym pamiętam, jaki zawsze miałaś do tego talent. 

― Twoje wykłady o teorii kolorów się przydały. 

― Polecam się.

― A, no i jeszcze nie po to kurwa sprowadzałam sobie wodoodporną szpachlę z Chin, żeby mnie ktoś nakrył. Chuj wie, czego tam dodają, ale bym się wcale nie zdziwiła, gdyby to naprawdę był jakiś cement.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz