― Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby się tak ubrać... ― powiedziała Eliza, spoglądając na swój dzisiejszy dobór stylizacji.
W czarnym topie, czerwonej spódniczce i kabaretkach przeglądała się w podglądzie obrazu ze swojej kamerki na wideorozmowie.
― Ja cię podkusiłem ― odparł zadowolony z siebie Wiktor, podziwiając efekt swoich modowych rad.
― Jak wąż Ewkę kurwa.
― Zjedz jabłko ― zgrywał się. ― No zjedz jabłuszko. Śliczne, germańskie jabłuszko.
― Ja pierdolę! ― krzyknęła, czerwona od nagłej salwy śmiechu i zażenowania. ― Jakbyś tu był, to byś tak dostał w łeb, że mózg by ci wypłynął przez gałki oczne!
― Dlatego korzystam, że mnie nie ma. ― Uśmiechnął się złośliwie.
― Chociaż z tym mózgiem to ci już chyba nie grozi ― westchnęła.
― Tak, tak. Gdybym go nie miał, to byś się nigdy nie zdecydowała na tę spódniczkę. A twoja dupa wygląda w niej zajebiście.
― No dobra, dobra. Jesteś usprawiedliwiony, mimo że znasz się tylko na męskich tyłkach. ― Puściła mu chamskie oczko. ― Ty! Aż żałuję teraz, że tak do szkoły nie poszłam, jak mnie wszyscy od dziwek cisnęli. Zaśmiałabym im się prosto w ryj, mimo że byłam rozjebana.
― Najlepsze pomysły zawsze przychodzą po czasie. Jebać jakieś zadupiaste liceum, studia to dopiero będzie rewia mody! A męskie tyłki są zajebiste ― dodał, dumny ze swoich twierdzeń.
Eliza uwielbiała jego towarzystwo, nawet jeśli mieli tylko kontakt przez internet. Brakowało jej go tutaj i liczyła, że dostanie się na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie.
― No dosłownie. I w końcu w dużym mieście, a nie zaścianku, gdzie jak ktoś kawałek nogi odsłoni to już dupodaja.
― Rucham im starego ― skwitował.
Uwielbiała jego teksty. Mieli wspólny język. W międzyczasie robiła ostatnie poprawki i sprawdzała, czy ma wszystko w torebce. Chodziła po pokoju w tę i we w tę, cały czas próbując zapomnieć o stresie, jaki czuła. Nie do końca wiedziała, skąd on pochodził. Początkowo chciała przeczytać codzienny horoskop, jednak biorąc pod uwagę trafność przypadkowych ― jak mogłoby się wydawać ― zlepków zdań, odpuściła sobie ten pomysł.
Koniec końców za przyczynę nerwów uznała fakt, jak dawno u niej nie była. Czuła się w tym momencie jak kilka miesięcy temu, gdy szykowała się przed pierwszym spotkaniem z Aurelią. Piły wtedy z Nadią tanie, obrzydliwe wino i roztrząsały kluczowe pytanie: „o cholerę tu chodzi?".
Ogarnął ją dziwny dysonans spowodowany upływem czasu i tempem zmian. Wszystko działo się tak niedawno, a wydawało się inną epoką.
Nagle przypomniała sobie o czymś jeszcze. Wzięła telefon do ręki i ustawiła kadr na swoje łydki.
― Ej, a zanim wyjdę... Widać to? Bo w sumie jak tak patrzę, to całkiem nieźle je zakryłam.
― No na kamerce to nie widać, ale na żywo to chuj wie. Chociaż jak macie chlać to raczej nie zauważy. A poza tym pamiętam, jaki zawsze miałaś do tego talent.
― Twoje wykłady o teorii kolorów się przydały.
― Polecam się.
― A, no i jeszcze nie po to kurwa sprowadzałam sobie wodoodporną szpachlę z Chin, żeby mnie ktoś nakrył. Chuj wie, czego tam dodają, ale bym się wcale nie zdziwiła, gdyby to naprawdę był jakiś cement.
CZYTASZ
7:21
RomansaNie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normalnie ― dopowiadała druga. ― Albo chociaż sprawiaj pozory. Tegoroczna maturzystka Eliza Piasecka nie spodziewała się, że w ostatniej klasie li...