– Nawzajem – odparła Eliza już któryś raz z rzędu, łamiąc się opłatkiem z kolejną osobą z klasy.
Starała się nie okazywać przed kolegami swojego znudzenia i tego, jak bardzo myślami była już z Wiktorem w Warszawie. Wigilia klasowa w towarzystwie ludzi, z którymi rzadko chciało jej się rozmawiać, bez zwątpienia nie należała do najciekawszych wydarzeń w jej życiu.
Wszyscy usiedli do prowizorycznego stołu zrobionego z przysuniętych do siebie ławek nakrytych tandetnymi obrusami z miejscowego supermarketu i zaczęli jeść mandarynki, paluszki, czy pierogi, które zrobiła babcia Magdy. Piasecka widziała w tym niejaki urok, lecz nie było to na tyle silne wrażenie, by nie odpłynęła w swój świat.
– Mogę porwać na chwilę Elizę? – spytała Nadia, co wyrwało rudą z zamyślenia.
Przeoczyła moment, w którym dziewczyna w ogóle weszła do sali.
– Pewnie – odparł wychowawca klasy.
Wstała i poszła do przyjaciółki zdziwiona jej obecnością, gdyż ta powinna była siedzieć już od samego rana w samolocie do Armenii.
– Co ty tu robisz?
– Lot mi przesunęli, a że zdążyłam się już ogarnąć, to wpadłam się pożegnać. –
Wzruszyła ramionami Nadia.– To kiedy w końcu lecisz? Zdążysz się załapać z nami na Warszawkę?
– Ni chuja. Lecę dzisiaj, tyle że wieczorem. A szkoda, bo bym się chętnie załapała...
– Kurwa, no trudno. Nadrobimy.
– Trzymam cię za słowo. No, ale wtedy to już konkretnie, bo czeka mnie prawie miesiąc abstynencji. Wiadomo, picie z rodziną się nie liczy, bo to nie to samo.
– O to się już nie martw, kochana.
Spojrzały na siebie porozumiewawczo, wiedząc dokładnie, czym w ich wydaniu będzie to nadrabianie.
– A widziałaś dziś Markowską? – zmieniła temat.
– A weź, tej to wieki nie widziałam. Dobrze się trochę zdystansować, bo mi już trochę na łeb to wszystko siadało.
– Wieki, czyli przez tydzień?
– A no. Powiem ci, że mi się tak dziwnie teraz autobusem jeździło bez gadania z nią o jakimś losowym gównie i posyłania dziwnych spojrzeń w międzyczasie.
– Wierzę. Słyszałam o tym dzień w dzień.
– Sama pytałaś.
– Muszę sobie czymś urozmaicić życie, okej?
– To akurat rozumiem aż za dobrze. – Eliza przewróciła oczami.
Porozmawiały jeszcze przez chwilę, omawiając, co trzeba, po czym zaczęły się już powoli rozchodzić. Nadii dochodziło coraz więcej rzeczy do zrobienia przed podróżą, o czym była na bieżąco informowana w SMS-ach wysyłanych przez jej matkę średnio co sekundę.
– Szerokiej drogi, wesołych świąt i baw się dobrze w tej Armenii – rzekła Eliza i uściskała czarnowłosą.
– A ty się baw dobrze z Wiktorem i miłego zdychania na kacu życzę pod jakąś ławką w stolicy.
– No, to szczególnie będzie bardzo miłe.
– A te dwa tygodnie w szkole beze mnie spędź dobrze, jeśli wiesz, o czym mówię – rzuciła, puszczając przyjaciółce oczko, na co ta wystawiła tylko środkowy palec, dobrze zdając sobie sprawę z tego, co Nadia miała na myśli.
CZYTASZ
7:21
عاطفيةNie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normalnie ― dopowiadała druga. ― Albo chociaż sprawiaj pozory. Tegoroczna maturzystka Eliza Piasecka nie spodziewała się, że w ostatniej klasie li...