Rozdział 16

1K 52 5
                                    

– Nawzajem – odparła Eliza już któryś raz z rzędu, łamiąc się opłatkiem z kolejną osobą z klasy.

Starała się nie okazywać przed kolegami swojego znudzenia i tego, jak bardzo myślami była już z Wiktorem w Warszawie. Wigilia klasowa w towarzystwie ludzi, z którymi rzadko chciało jej się rozmawiać, bez zwątpienia nie należała do najciekawszych wydarzeń w jej życiu.

Wszyscy usiedli do prowizorycznego stołu zrobionego z przysuniętych do siebie ławek nakrytych tandetnymi obrusami z miejscowego supermarketu i zaczęli jeść mandarynki, paluszki, czy pierogi, które zrobiła babcia Magdy. Piasecka widziała w tym niejaki urok, lecz nie było to na tyle silne wrażenie, by nie odpłynęła w swój świat. 

– Mogę porwać na chwilę Elizę? – spytała Nadia, co wyrwało rudą z zamyślenia.

Przeoczyła moment, w którym dziewczyna w ogóle weszła do sali.

– Pewnie – odparł wychowawca klasy.

Wstała i poszła do przyjaciółki zdziwiona jej obecnością, gdyż ta powinna była siedzieć już od samego rana w samolocie do Armenii.

– Co ty tu robisz?

– Lot mi przesunęli, a że zdążyłam się już ogarnąć, to wpadłam się pożegnać. – 
Wzruszyła ramionami Nadia.

– To kiedy w końcu lecisz? Zdążysz się załapać z nami na Warszawkę?

– Ni chuja. Lecę dzisiaj, tyle że wieczorem. A szkoda, bo bym się chętnie załapała...

– Kurwa, no trudno. Nadrobimy.

– Trzymam cię za słowo. No, ale wtedy to już konkretnie, bo czeka mnie prawie miesiąc abstynencji. Wiadomo, picie z rodziną się nie liczy, bo to nie to samo. 

– O to się już nie martw, kochana.

Spojrzały na siebie porozumiewawczo, wiedząc dokładnie, czym w ich wydaniu będzie to nadrabianie.

– A widziałaś dziś Markowską? – zmieniła temat.

– A weź, tej to wieki nie widziałam. Dobrze się trochę zdystansować, bo mi już trochę na łeb to wszystko siadało.

– Wieki, czyli przez tydzień?

– A no. Powiem ci, że mi się tak dziwnie teraz autobusem jeździło bez gadania z nią o jakimś losowym gównie i posyłania dziwnych spojrzeń w międzyczasie.

– Wierzę. Słyszałam o tym dzień w dzień.

– Sama pytałaś.

– Muszę sobie czymś urozmaicić życie, okej?

– To akurat rozumiem aż za dobrze. – Eliza przewróciła oczami.

Porozmawiały jeszcze przez chwilę, omawiając, co trzeba, po czym zaczęły się już powoli rozchodzić. Nadii dochodziło coraz więcej rzeczy do zrobienia przed podróżą, o czym była na bieżąco informowana w SMS-ach wysyłanych przez jej matkę średnio co sekundę.

– Szerokiej drogi, wesołych świąt i baw się dobrze w tej Armenii – rzekła Eliza i uściskała czarnowłosą.

– A ty się baw dobrze z Wiktorem i miłego zdychania na kacu życzę pod jakąś ławką w stolicy.

– No, to szczególnie będzie bardzo miłe.

– A te dwa tygodnie w szkole beze mnie spędź dobrze, jeśli wiesz, o czym mówię – rzuciła, puszczając przyjaciółce oczko, na co ta wystawiła tylko środkowy palec, dobrze zdając sobie sprawę z tego, co Nadia miała na myśli.

7:21Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz