Wreszcie nastał upragniony dla Elizy, Nadii i Wiktora piątek. Ruda wyczekiwała spóźniającego się już dobre piętnaście minut pociągu z Wrocławia, podczas gdy jej przyjaciółka tkwiła jeszcze w szkole. Po tych wszystkich wydarzeniach cieszyła się, że wreszcie coś pozwoli jej się oderwać od codzienności, a zwłaszcza całej tej sytuacji, która choć swoimi początkami sięgała pierwszego wejścia do autobusu dwa lata temu, po przeprowadzce, rzeczywiście zaczęła się od przydzielenia zastępstwa na angielskim.
Po tej krótkiej rozmowie w poniedziałek nie działo się nic. I to nic było jeszcze bardziej irytujące, niż gdy działo się zbyt dużo. Eliza, nawet jeśli w życiu by tego nie przyznała, to żyła tymi wszystkimi małymi rzeczami, sytuacjami, dialogami. Każde zdarzenie chłonęła niczym substancję niezbędną do utrzymania się przy życiu, chciała doświadczać ich więcej i więcej. W głębi duszy pragnęła, by do czegoś prowadziły, a całość wyszła poza jej urojenia i fantazje.
O tym, jak bardzo znowu odpływała, zorientowała się, dopiero gdy minęła ją lokomotywa, za którą ciągnęło się kilka wagonów. Prędko odszukała ten o numerze pięć, z którego wysiadał jej przyjaciel i ruszyła w jego stronę.
– Siema! – zawołała z daleka, by ten zwrócił na nią uwagę, choć z reguły trudno było nie zauważyć bladej, ubranej na czarno dziewczyny z wyraźnym makijażem i intensywnie rudymi włosami, długością sięgającymi niemal do pasa.
Wysoki, bo mierzący sobie niemal dwa metry szatyn podbiegł do Elizy i wziął ją w objęcia, unosząc nad ziemią.
– Pojebie! – krzyknęła.
– Aha, czyli w ten sposób teraz wita się przyjaciół – oburzył się Wiktor, na co ona nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
– Tak, bo jestem za ciężka.
– Ta, ciekawe z której strony.
– Mogłabym wchodzić w szczegóły, ale wolałabym ich sobie oszczędzić – odparła, po czym oboje znów się roześmiali.
Eliza tęskniła za tymi bezsensownymi, za każdym razem zakańczającymi się śmiechem dyskusjami z Wiktorem prowadzonymi w miejscach publicznych, gdzie zawsze ściągali na siebie dziwne spojrzenia. Ogólnie rzecz biorąc, brakowało jej go tutaj, nawet jeśli miała przy sobie Nadię i innych znajomych.
– No, to opowiadaj – zaczął, gdy już się uspokoili.
– A cóż mam opowiadać, szkoła i dom, wytrzymać się nie da. Za miesiąc mam drugi etap testów językowych na studia i w zasadzie to byle do matury. W sierpniu wyjeżdżam, o ile się dostanę. Bez zmian, wszystko takie mdłe i to mnie właśnie dobija – opowiedziała mu pokrótce ruda, pomijając jedną, dosyć ważną kwestię.
– Dostaniesz się na pewno, po pierwsze to jesteś bystra, a po drugie siedzisz nad książkami cały czas. No, a w Ameryce życie mdłe nie będzie... – rozmarzył się. Odkąd poszedł do liceum, stał się ogromnym ekstrawertykiem. – Imprezy, alkohol, seks... cholera jasna! W ogóle, co do tych testów, dali wam w końcu jakąś normalną nauczycielkę od angielskiego?
Proszę, nie. Mów już dalej o tych imprezach, chlaniu, seksie. Mów o wszystkim, ale nie pytaj mnie o nią, kurwa mać.
– A weź, komedia jakaś z tym. Dali nam zastępstwo jakieś dwa tygodnie temu i zdążyłam podpaść jej już parę razy i nawet zemdleć na lekcji.
– Nie no, ty to masz jakieś szczęście do tych anglistek – zaśmiał się, mając na myśli konflikt dziewczyny z nauczycielką w gimnazjum.
– Szkoda mi na nie ryja strzępić, lepiej gadaj co u ciebie – zręcznie wyminęła temat. – Liczę na jakieś ploteczki.
– Ploteczki, powiadasz?
CZYTASZ
7:21
RomanceNie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normalnie ― dopowiadała druga. ― Albo chociaż sprawiaj pozory. Tegoroczna maturzystka Eliza Piasecka nie spodziewała się, że w ostatniej klasie li...