Erica miała pracę. Świetnie płatną z wolną niedzielą i świętami.
Szkoda tylko, że szefem i zarazem bohaterem numer dwa okazał się być irytujący mężczyzna z tamtej uliczki. Pamiętała doskonale jak go potraktowała, jak wykpiła i była niemiła, wręcz chamska. Żywiła nadzieję, że Hawks nie był tylko wspaniałym bohaterem przed mediami i cywilami i dla swoich współpracowników również posiadał szacunek i nie okazywał się dla nich aż takim dupkiem.
Nie wiedziała, jak to się stało, że latała między chmurami, gdzie swoją drogą okropnie zmarzła. Nie spodziewała się, że po krótkiej rozmowie wstępnej, będącej tylko formalnością, Hawks zabierze są w przestworza. Doszukując się tu logiki, mógł mieć wpływ na to fakt, że Erica przyjęła stanowisko prywatnej asystentki bohatera, miała z nim pracować dość często i niemal śledzić szczegóły jego rozkładu dnia. Zatem musiała wiedzieć, z kim pracuje. Dla Hawksa lot był niczym oderwanie się od problemów świata i odcięcie od smyczy nałożonej przez Komisję. Nic go tu nie obchodziło, żadnych wezwań, niebezpieczeństw. Tylko on i upragniona wolność. Tym razem miłym dodatkiem było towarzystwo. Uwielbiał loty ze swoją przyjaciółką, ale to już była przeszłość. Ukochana odeszła skazując go na przerażającą samotność, co przełożyło się na jego życie zawodowe. Spędzał na patrolach za dużo czasu. Jednak podczas tego lotu trzymał w ramionach kogoś drobnego. Kogoś, za kogo brał odpowiedzialność w tej chwili. I pilnował, by nie spadła. Erica pomimo zagrożenia upadkiem nie trzymała się mężczyzny. Dłonie trzymała mocno zaciśnięte na materiale płaszcza. Zaciskała powieki, nie chcąc widzieć jak daleko jest od ziemi. Oczami wyobraźni widziała jak wyślizguje się Hawksowi i kończy żywot rozpłaszczona na chodniku. Odruchowo wtuliła nos w pierś bohatera, gdy tylko poczuła chłodny podmuch wiatru. Możliwe, że przyspieszył, ale nie zamierzała tego sprawdzać.
Hawks uśmiechnął się, zaciskając dłonie na jej ciele. Próbował sobie wyobrazić, że to Rena Shihoin jest przez niego trzymana i dzieli z nim ten cudowny lot. Ale cisza nie pasowała do Reny. Ani do Inoue. Jedna narzekała ciągle, a druga zachwycała się widokami. Natomiast Erica milczała. Prawie w ogóle nie poruszała się. Hawks pochylił głowę, by spojrzeć w jej fioletowe oczy. Skrzywił się na widok zamkniętych oczu.
- Hej! - zawołał, zwalniając skrzydłami, aby nie musieć przekrzykiwać się z wiatrem. - Otwórz oczy, przegapisz naprawdę piękne widoki. - Nie odpowiedziałam mu, tylko lekko podkręciła głową. Dla chłopaka był to jasny znak, że nie dogada się z nią w tej sprawie. - Wszystko w porządku? - Znowu podkręciła głową.
- Na dół...
Bohater zamrugał kilkakrotnie, bo nie udało mu się usłyszeć cichego głosu dziewczyny, który bardziej przypominał szept.
- Co powiedziałaś? - zapytał.
Erica nabrała powietrza, po czym krzyknęła głośno, za głośno, wprost do ucha szefa.
- Chcę na dół!
Wrzask zaskoczył Hawksa, w dodatku ta zaczęła się bardzo wiercić. Odepchnęła chłopaka od siebie, tym samym wyrywając mu się. Poczuła mocniejsze uderzenie powietrza, gdy zaczęła spadać w dół z niesamowitą prędkością. Łzy napłynęły jej do oczu albo bardzo szybko znikały. Z ust Eriki wyrywał się na przemian okrzyk przerażenia i szloch. Prosiła o przeżycie każdego boga, jakiego w życiu poznała... Obiecała sobie, że jeśli przeżyje naprawi swoje życie, uwolni się od Straussów i zrobi, co będzie chciała. O ile dostanie tę szansę. Nagle poczuła silny chwyt w pasie. Zaskoczona wysłuchaną prośbą, spojrzała na swego wybawcę. Uśmiechał się łagodnie, co podziałało na Ericę dość mocno, bo zaraz rozpłakała się, wtulając twarz w lewą pierś Hawksa. Chłopak nie bardzo wiedział, co zrobić. Pierwszy raz był w takiej sytuacji. Od razu zatrzymał się na chodniku, w miejscu oddalonym od ludzi.
CZYTASZ
Icarus | Hawks
FanfictionŻycie rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Kiedy Erica zaraz po skończeniu szkoły otrzymuje wyjątkową szansę, musi zrobić wszystko, by udowodnić, że zasłużyła na stanowisko asystentki bohatera numer 2. Choćby...