Erica miała brata.
Adopcyjnego, a to oznaczało, że nie łączyły ich żadne więzi krwi. Dla rodziców czy samej Eriki noszenie tego samego nazwiska, zobowiązywało do czegoś, jednak Ethan nie respektował ustaleń. Owszem, kochał swoją siostrzyczkę. Jego miłość była toksyczna i przypominała ciernie zacieśniające się na wątłym ciele dziewczyny. Pozostawiały blizny, z których wciąż sączyła się krew. Miłość Ethana można było nazwać obsesją, przez co dopuścił się czynów, jakich Erica nie potrafiła mu wybaczyć. Państwo Strauss też byli winni, ale zatuszowali wszystko, jakby nigdy nic nie miało miejsca.
Czemu akurat teraz Erica pomyślała o bracie? Nie spodziewała się wizyty biologicznej siostry. Niegdyś były nierozłączne. Teraz Tomoye przedstawiła jej nieuczciwą propozycję, na której mogła sporo zarobić. Nie mogła jednak posunąć się do zabicia niewinnej osoby. W żadnej rodzinie, jakiej jej przyszło żyć nie miała normalnego rodzeństwa. Każde manipulowało nią i wykorzystywało do swoich celów. Jej dziecinna naiwność zawsze stanowiła dla nich zaproszenie. Szczerze Strauss miała nadzieję, że wezwanie Hawksa zajmie skutecznie jej myśli od spraw prywatnych. Nadal potrzebowała pięciu milionów yenów.
Teren ogrodzono taśmą policyjną, przy której zbierali się przypadkowi gapie i reporterzy czyhający na sensację. Erica pokazała legitymację z agencji Hawksa, dzięki czemu pilnujący porządku policjant wpuścił ją na zabezpieczony teren. Wszystko wyglądało tak samo za każdym razem. Policjanci, detektyw i wezwani bohaterowie. Oraz ofiara. Kim była tym razem? Rozglądając się dookoła, zmarszczyła brwi. Przecież to niedaleko jej miejsca zamieszkania. Liga nigdy tu nie zajrzała, więc czemu Mara zaatakowała tutaj? Co ciekawe... W biały dzień o godzinie ósmej. Zwykle atakowała w nocy. Szybko odkryła powód oderwania się siostry od schematu.
- Strauss, dobrze, że jesteś! - przywitał się z nią radośnie Hawks, podchodząc bliżej. - Szybka jesteś, nie minęło nawet...
Ale nie słuchała go. Wyminęła bohatera z lękiem wpatrując się w siedzącego w kącie jak przestraszone dziecko, dorosłego mężczyznę. Znała jego twarz, ale stanowcze spojrzenie, jakim obdarzył ją przy ich spotkaniu nie pasowało do tego obłąkańczego. Mężczyzna kiwał się delikatnie z boku na bok, a po jego wystających policzkach spływały łzy. Erica zacisnęła usta na widok znanego lekarza.
- Oi, przywitać się chociaż mogłaś - zażartował Hawks. - Jak widzisz to nasza nowa ofiara. Został znaleziony, jakieś pół godziny temu przez przechodniów. To znany lekarz i dyrektor kliniki zwalczania uzależnień - wyjaśnił krótko, uważnie obserwując zmiany w zachowaniu asystentki. Miał dla niej złą wiadomość, ale na razie starał się milczeć, póki miał czas. - To pierwszy przypadek ataku w ciągu dnia i pierwszy, gdy napastnik zostawia nam wiadomość.
Erica podniosła wzrok na ścianę za mężczyzną. Faktycznie widniał tam napis nabazgrany zapewne farbą w spray'u.
,,CZEKAM''.
- Nasi specjaliści próbują rozszyfrować tę wiadomość - dobiegł ją głos detektywa. - Trochę to potrwa.
Tsukauchi wyglądał na zmęczonego. Najwidoczniej śledztwo szło dość opornie i kradło mu sen z powiek, przez co pod jego oczami widniały cienie. Dziewczynie zrobiło się trochę żal detektywa, chociaż to on ją przesłuchiwał i chciał wsadzić za kratki. Czekam. Tak mówiła wiadomość. Nie mogła nikomu powiedzieć, że Mara to jedno słowo zaadresowała do swojej młodszej siostry. Czekała na odpowiedź lub wykonanie zadania. Erica kątem oka dostrzegła, jak skrzydła Hawksa lekko rozsuwają się, będąc wciąż napiętymi. Nie zdawała sobie sprawy, jak czułe one były, i że wyczuły obecność kolejnego przybysza. Bohater stanął bliżej niej.
- Paskudna sprawa, nie ma co. Wy, Japończycy uwielbiacie paskudne rzeczy, co? Wystarczy spojrzeć na niektóre wasze potrawy albo zabawki dla dzieciaków.
CZYTASZ
Icarus | Hawks
FanfictionŻycie rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Kiedy Erica zaraz po skończeniu szkoły otrzymuje wyjątkową szansę, musi zrobić wszystko, by udowodnić, że zasłużyła na stanowisko asystentki bohatera numer 2. Choćby...