Erica miała przesłuchanie.
Znowu.
Kawa stała na stoliku przed nią w przytulnej kawiarence, na którą zwykli mieszkańcy nie mogliby sobie pozwolić przy swoich zarobkach. Z eleganckiej filiżanki nadal unosił się kłębek ciepłej pary. Jednak właścicielka nie zamierzała upijać choćby łyka. Nie gustowała w drogich restauracjach ani wykwintnym żarciu. Nadal pamiętała domowe obiady, jakie robiła jej biologiczna matka. Erica niecierpliwie spoglądała na swojego rodzica, wyczekując długiej reprymendy na temat wyjścia w czorajszej kolacji rodzinnej. Dziewczyna zakryła się pracą i grubą sprawą, pomijając kwestię aresztowania, ataków i kłótni z Hawksem.
Jej matka uchodziła za surową kobietę, domagającej się posłuszeństwa i spokoju. Nie trawiła, gdy sprawy nie szły po jej myśli. A ucieczka córki z kolacji, mającej być uczczeniem Ethana, była przez nią traktowana nazbyt personalnie. W jej oczach uchodziło to za zdradę rodziny. Nie zdziwiło ją, gdy Ethan podążył za siostrą. Od zawsze ta przybłęda była jego oczkiem w głowie. Rozpieszczał ją i nie pozwalał na żadne konsekwencje. Telefon od syna również przewidziała. Prosił ją o spotkanie z Ericą na kawie w celu spokojnej rozmowy.
I tylko dlatego czarnowłosa kobieta siedziała przy jednym stoliku z córką. Po wczorajszej aferze, powinna się na nią obrazić i nie odzywać, póki ta nie wróci ze skruchą i nie przeprosi. Hethera obserwowała Ericę spod kurtyny ciemnych rzęs — bez makijażu i tak sprawiały wrażenie, jakby usiadł na nim naprawdę włochaty pająk. Kobieta upiła łyk kawy, po czym odstawiła filiżankę na miejsce. Zamierzała przejść od razu do rzeczy, co nie uszło uwadze młodej Strauss. Aby przetrwać w tej rodzinie, nauczyła się kilku nieświadomych nawyków członków rodziny, by móc się przed nimi broni. Wczorajsze przesłuchanie policji nie wystarczyło, los postanowił ją dobić i na głowę zrzucić matkę, najgorszego detektywa.
— Czy wszelkie sprawy z wczoraj udały się rozwiązać? — zapytała spokojnie, choć Erica wyczuła ostrzeżenie. Przez co nie mogła wiedzieć, ile matka wiedziała. Jeśli przyłapie ją na kłamstwie, nie podniesie się. — Cóż to była za nagląca sprawa, która nie pozwoliła nam dokończyć posiłku w miłej, rodzinnej atmosferze? — Hethera uśmiechnęła się. Ktoś mógłby uznać to za cudowny uśmiech, ale dziewczyna wiedziała, że ten ociekał jadem i wrogością.
— To sprawy poufna, nie mogę mówić, czym zajmuje się Hawks — odparła zgodnie z prawdą.
— To wygodne wytłumaczenie — prychnęła kobieta, co sprawiło, że Erica się spięła. Ona coś wiedziała? Podejrzewała? — Ale jestem profesjonalną bohaterką, więc uznajmy, że ci wierzę. Posłuchaj mnie, Erico... Pamiętasz, co wmawiałam ci przez całe życie? Miłość to trucizna, pamiętasz? Najgorsza ze wszystkich.
— Pamiętam. — Nie mogła zapomnieć. — Tylko nie rozumiem, do czego zmierzasz?
— Postawię sprawę jasno — powiedziała oschle. — Zakończ swój tajemny związek z Hawksem, bo tylko to zaszkodzi wszystkim. Miłość to najcichszy i najbardziej zabójczy zabójca. Bohaterowie tacy jak Hawks obdarowują uczuciami tylko chwilę, a potem rzuci się jak strarą rękawiczkę. Dlatego odpuść, byś nie musiała płakać.
Erica zamrugała kilkakrotnie, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Sztucznym i nienaturalnym, ale niewymuszonym. Kilku innych gości kawiarni oraz starszy barista spojrzeli w kierunku dwóch kobiet. Tym razem Hethera nie zwracała uwagi na to, że ludzie patrzą. Była zbyt zajęta osiągnięciem swego celu. Nie dała po sobie poznać, jak ten infantylny gest córki zbił ją z pantałyku. Wpatrywała się w chichoczącą dziewczynę, chcąc ja przywołać do porządku, ale ta zrobiła to sama. Erica wstała ze swojego miejsca, zakładając z powrotem ciemny płaszcz, z którym nie rozstała się przy wejściu. Otuliła szyję własnoręcznie wydzierganym szalikiem i pokręciła głową, patrząc na mamę z pewną wyższością.
CZYTASZ
Icarus | Hawks
FanficŻycie rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Kiedy Erica zaraz po skończeniu szkoły otrzymuje wyjątkową szansę, musi zrobić wszystko, by udowodnić, że zasłużyła na stanowisko asystentki bohatera numer 2. Choćby...