III

2.4K 74 5
                                    

Erwin x Montanha

Przez lekko uchyloną szybę wyleciał jeden cenny banknot.

- Kurwa... - przeklnąłem.

Zapiąłem suwak torby zapakowanej po brzegi pieniędzmi, z której jeszcze przed chwilą zdołało uciec sto dolarów. Właśnie uciekaliśmy naszym golden trio przed rozwścieczonymi glinami, którzy próbowali nas złapać. Co było całkiem zabawne w obserwowaniu jak bardzo się starają, a im nie wychodzi. Cóż... Ja tego uczucia nie znam. Siedziałem na tylnym siedzeniu. Obok kierowcy znajdował się David, który co jakiś czas informował jak wygląda sytuacja na drodze za nami. Za kierownicą siedział nikt inny jak Nico. Pędziliśmy około 130mph, ale jemu to wcale nie przeszkadzało i z łatwością omijał samochody pędzące z na przeciwka.

- Corvetta się wyjebała! - krzyknął David, na co Carbo odpowiedział śmiechem, a mój kącik ust samoistnie drgnął. Wiedziałem, że to Monthana, może powinienem się zmartwić ale wiem, że i tak wyjdzie z tego cało. W końcu, po wpakowaniu w niego 40 kul z m4 on oberwał tylko czterema. Zabawne.

Plan był prosty, dojechać do miejsca, z którego auto spadnie w dół po czym wysiąść, zastrzelić psy które polecą za nami, wsiąść na motory i odjechać z piskiem opon. Wcześniej obawiałem się tego, że przez przypadek dostanie policjant, o którego zdrowie się trochę bałem, lecz teraz gdy jego zdolności prowadzenia wyszły na jaw i z dużą prędkością wpadł w auto, które spowodowało, że dachował, już nie musiałem się obawiać.

- Jesteśmy blisko - powiedział z lekką chrypką Carbonara, którego ręką wciąż sprawnie pracowała na kierownicy.

Widziałem już miejsce, w którym mieliśmy się pożegnać z pościgiem i odjechać z uśmiechem. Już czas. Chwyciłem mocnej torbę ze zdobyczą.

- Kocham was panowie - powiedział David, który spojrzał w oczy Nico, a później moje. Odpowiedziałem mu delikatnym uśmiechem i skinięciem głowy.

- Trzymajcie się! - krzyknął kierowca, który z niemałą mocą wjechał na wysokie obrzeże dziury do której mieliśmy wpaść.

Gdy auto się przechylało obróciłem głowę do tyłu, by zobaczyć ilu za nami jedzie. Nie bardzo spodziewałem się widoku za sobą. W oddali widziałem poobijaną corvette, która rozpędzona jedzie w naszą stronę.

- Cholera - szepnąłem. W tym momencie nasz samochód spadł.

Rozległ się donośny huk. Samochód z głośnym dźwiękiem dobił do ziemi. Szybko wysiedliśmy z GTR'a. Wiedzieliśmy, że mieliśmy lekkie opóźnienie, bo auto przez krótką chwile nie chciało nas wypuścić, ponieważ upadek spowodował jego chwilowe zawieszenie. Po szybkim zbadaniu terenu i odnalezieniu pojazdów wzrokiem, podbiegliśmy do motorów, które okazały się być wyłączone, chociaż gdy je zostawialiśmy takie nie były.

- Jakim cudem one nie są odpalone?! - spytał zdenerwowany Carbonara, który już próbował wytrychem uruchomić pojazd. Czas nas gonił. PD zaraz będzie na dole, a wtedy dojdzie do strzelaniny. Nie chcieliśmy jej. A zwłaszcza ja odkąd zobaczyłem jadącą za nami Corvette. Wiadome było, że jeżeli nie odjedziemy już to ktoś zostanie ranny. Oby nie on. Ale to czy dojdzie do strzałów było już przesądzone. W ułamku sekundy z miejsca, z którego spadliśmy było słychać głośne warczenie silnika i sygnały policyjne.

- Do kurwy nędzy! - krzyknął mężczyzna starający się odpalić motory. Nie udawało mu się przez chaotyczne ruchy.

- Ja to zrobię - powiedział David który starał się być spokojny, choć po jego postawie łatwo było zauważyć zdenerwowanie - Chrońcie moje plecy.

One Shoty - Zakszot {5city}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz