XIII

1.8K 41 8
                                    

+18

David x Summer

Przeklnąłem przechodząc przez mahoniowe drzwi. Zza paska wyjąłem broń i nieostrożnie rzuciłem ją na kanapę stojącą obok wejścia. Szybko przedostałem się do dużych okien z widokiem na miasto przy których z odsapnięciem się zatrzymałem. Za sobą usłyszałem jedynie trzask. Pogoda była ładna, jednak zaraz miały ją popsuć nadciągające z północy chmury. Godzina szczytu spowodowała korki na ulicach. Próbując się uspokoić spoglądałem raz na chodzących po wąskim chodniku ludzi, raz na ptaki przelatujące wśród wysokich zabudowań. Mieszkanie było usytułowane niżej od mojego przez co z bliższa mogłem się wszystkiemu przyjrzeć. Znów nabrałem głębokiego oddechu przy którym syknąłem z grymasem. 

- Chodź tu - do moich uszu dotarł  głos osoby stojącej za mną. Nie zareagowałem. W tej chwili nie potrzebowałem pielęgniarki. Rana aż tak mocno nie bolała, a mój stan mógł spowodować niechciane zachowanie. Wolałem zostać cicho. Byłem zdenerwowany co mogłoby się na niej odbić, a tego nie chciałem. - David - zacisnąłem mocniej szczękę. Obróciłem nieznacznie głową, tak by móc tylko spojrzeć na kobietę. W dłoniach trzymała nieduży, czerwony pakunek. Wymownym, nieco zmęczonym wzrokiem spoglądała w moją stronę. Mruknąłem pytająco jakbym nie wiedział o co chodzi. Ta jedynie przewróciła oczami.  - Chodź, trzeba to opatrzyć - westchnęła. Zrobiła parę kroków w stronę jednego z mebli. Podniosła z niego broń i położyła ją na stoliku kawowym, zaraz obok przygotowanej apteczki.

Znów zwróciłem spojrzenie za szybę wtapiając wzrok w pochłaniającą tafle nieba. Ciekawe co z nimi. Ta myśl nie pozostała w mojej głowie na długo, bo po chwili poczułem dotyk na swoim nadgarstku. Warknąłem pod nosem, ale dałem pociągnąć się w stronę kanapy. Widziałem że powoli traciła do mnie cierpliwość. 

Delikatnie pchnęła mnie dzięki czemu usiadłem. Wdrapała się na mebel i spoczęła na swoich łydkach. Bez zbędnych słów rozcięła nożyczkami wcześniejszy, prowizoryczny opatrunek i zaczęła dokładnie oczyszczać miejsce postrzału. Mój wzrok utkwiony był w jasnej podłodze.  Nie czułem pieczenia spowodowanego środkiem do odkażania, ponieważ po prostu się zawiesiłem. Wpatrywałem się w jeden punkt nie mogąc się od niego oderwać.

Najlepiej by było gdybym zadzwonił do reszty żeby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Zapewne bym to zrobił gdyby mój telefon spoczywał w mojej kieszeni. Nawet nie wiedziałem gdzie był. Możliwe że wypadł mi gdzieś w samochodzie albo leżał już rozjechany na ulicy. Nie przejmowałem się tym.  Najprawdopodobniej stamtąd uciekli. Poza tym zostałem chyba jedynym rannym więc nie powinno być problemu z ogarnięciem poszkodowanych. Raczej nie byłem im już potrzebny.

Spojrzałem na jasną twarz Rainer. Dziewczyna miała wręcz porcelanową cerę. Ogromne błękitne oczy zawsze podkreślone ciemnymi cieniami. Parę piegów na nosie i policzkach. Duże usta pomalowane przeważnie koralową szminką. Jest naprawdę śliczna. Czasami gdy patrzyłem na nią z boku na moich ustach wykwitał uśmiech. Lubiłem czuć dumę, a fakt że jest moja sprawiał że czułem się bardzo dumny zwłaszcza widząc wzrok niektórych mężczyzn. Ze skupieniem i lekko zmarszczonymi brwiami zajmowała się moim ramieniem. Kurwa, jaka ona jest piękna. Uśmiechnąłem się na swoją własną myśl.

- Co się tak patrzysz? - zapytała przez sekundę patrząc mi w oczy. Mój uśmiech stał się szerszy.

- Przeszkadza ci to? - mruknąłem z lekką chrypą od dawnego nie odzywania się. Moja dłoń wylądowała na jej udzie które powoli gładziłem.

- Tak przeszkadza, bo nie mogę się skupić - odparła z półuśmieszkiem. 

- Yhym. Czyli cię dekoncentruję? - przeniosłem rękę na talie Summer która westchnęła cicho z dezaprobatą.

One Shoty - Zakszot {5city}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz