V

2.3K 93 10
                                    


- Nie no, nie mogę! - wydarł się David, a z opakowania, które trzymał wypadło parę smakołyków.

- Miał czysty strzał! No co za debil! - krzyknął Carbonara łapiąc się za głowę i z niedowierzaniem spoglądał w telewizor. Zaśmiałem się na ich reakcje i wygodniej rozsiadłem się na kanapie. Była późna godzina. Siedzieliśmy w Arcade, oglądaliśmy mecz, popijając drinki i jedząc naczosy. Prawda jest taka, że sam nie wiem jakie drużyny grały, za to dwójka obok była tym wielce przejęta i komentowała każdy krok postawiony na boisku. Darli mordy i wyzywali sędziego kiedy ja chichotałem na ich wypowiedzi. Nie raz patrzyli na mnie jak na debila kiedy pytałem o, ich zdaniem "rzeczy które każdy wie". Miło spędzaliśmy wieczór.

Obserwowałem właśnie szybki bieg osoby w czerwonym stroju, gdy urządzenie w mojej kieszeni zaczęło wibrować. Do cholery, kto znów czegoś chce? Dźwignąłem się na nogi, co nie zostało nawet zarejestrowane przez pozostałą dwójkę. Wyjąłem telefon, a po zobaczeniu wykrzyknika w nazwie kontaktu od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę i przystawiłem komórkę do ucha.

- Mamy problem - powiedziała szybko nabierając powietrze do ust.

- Co jest? Kto ma problem? - zapytałem marszcząc brwi w niezrozumieniu.

- Jacyś faceci - usłyszałem donośny męski krzyk - Jacyś faceci się do nas przystawiali w klubie - złapała oddech i tym razem usłyszałem kobiecy pisk. - Chciałyśmy ładnie poprosić, żeby się odwalili, ale nie podziałało - zdenerwowanie objawiło się w moim ciele. A miałem nadzieje, że dziś nic się nie stanie.

- No i? - zapytałem oczekująco kolejny raz słysząc hałas po drugiej stronie.

- No i uderzyłam jednego z nich, wściekli się, więc zaczęłyśmy uciekać - uderzyłem się dłonią w czoło.

- Spierdalaj! - krzyknął znajomy, nieco zniekształcony kobiecy głos należący najprawdopodobniej do Summer.

- Gdzie jesteście? - spytałem przeciągając kark, a dźwięki z telewizora stały się cichsze.

- W kabinie. Problem w tym, że zaraz się tu dostaną. Kurwa Erwin jestem bez broni - powiedziała na co adrenalina skoczyła w moim ciele.

- W jakim klubie jesteście? - obróciłem się w stronę reszty która już na mnie patrzyła. Kiwnąłem głową na znak tego, że idziemy. Skierowałem kroki w stronę wyjścia, przy okazji oklepując się po tyle pleców by upewnić się, że miałem przy sobie pistolet. Na szczęście go nie odłożyłem, choć miałem w planach to zrobić.

- Tam skąd najczęściej wyciągaliśmy najebanych spadiniarzy żeby ich porwać. Przyjedź szybko proszę - powiedziała, po czym usłyszałem sygnał zawiadamiający o zakończeniu połączenia. Problem w tym, że absolutnie nie miałem pojęcia o jakim miejscu mówiła.

- Są tam skąd najczęściej wyciągaliśmy najebanych spadiniarzy. O czym ona kurwa mówi? - mówiłem wchodząc po schodach. Po dotarciu na górę otworzyłem drzwi a wiatr owiał moją twarz. Zaciągnąłem się zapachem świeżego powietrza i szybkim krokiem podszedłem do zaparkowanego GTR'a. Mężczyzna otworzył samochód i całą trójką wsiedliśmy do środka. David zamknął tylnie drzwi i ugrzęźliśmy w ciszy. Każdy z nas myślał nad miejscem do którego mieliśmy się udać. Nico spojrzał na mężczyznę siedzącego z tyłu, a jego zmarszczka na czole się powiększyła. Po chwili jednak otworzył szeroko oczy, a za nim zrobił to również drugi pasażer.

- Wiem! - krzyknęli jednocześnie, kierowca wcisnął pedał gazu, a samochód ruszył. Nadal nie miałem pojęcia gdzie jechaliśmy. Otworzyłem schowek z którego wyjąłem trzy opakowania niebieskiej metamfetaminy i po jednej sztuce rozdałem reszcie.

One Shoty - Zakszot {5city}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz