XII

1.7K 62 7
                                    

Capela x Carbonara

Dzień wielkiego napadu. Od miesięcy wyczekiwanego i planowanego od równie długiego czasu. Siwowłosy nie jedną noc spędził na wyrywaniu sobie srebrnych kosmyków z głowy obmyślając plan idealny. Zaplanowana była każda najmniejsza rzecz. Zaczynając od dokładnej godziny rozpoczęcia, kończąc na tym ile trzeba zapłacić za zatankowanie do pełna każdego potrzebnego pojazdu. Knuckles zadbał by myśl o rabunku przewyższała wszystkie inne tydzień przed dniem ostatecznym. Rozpiska, perfekcyjna mapa zrobiona przy pomocy Quinna i kupno lub znalezienie motorów. Tym właśnie zajmowali się trzy dni przed wydarzeniem. Dzień przed natomiast poświęcili na omawianie wszystkiego po raz setny. Erwin przy każdym napadzie świrował, jednak tym razem zachowywał się jak po naprawdę sporej dawce narkotyków. Nikt nie ważył mu się sprzeciwiać. W prawdzie nie było czemu, ponieważ wszystko dopracowane i obmyślane było doskonale.

Nadszedł ten dzień. Ten o którym złotooki marzył od dawna. Z ekscytacją ale i tą charakterystyczną nerwowością plątał się po mieście już o czwartej rano w oczekiwaniu na swoich wspólników. Jego serce wybijało przyjemnie szybsze rytmy. Południe mijało bez przeszkód. Specjalnie nie robili głupot by policja się nie przyczepiła. Byli grzeczni, a nawet czasami przepisowo jeździli. Robili ostatnie poprawki w każdej części planu. Nic nie mogło pójść źle. Wiedzieli że jeżeli coś będzie nie tak i nie dojdzie do napadu najprawdopodobniej zginą uduszeni przez nikogo innego jak Erwina Knucklesa.

Sprawy zaczęły komplikować się popołudniu. Zegar wybijał szesnastą co oznaczało dziewięć godzin do rozpoczęcia. Jak zwykle problem był z zakładnikami. Niemożliwym byłoby złapanie tak dużej liczby osób, więc większość była podstawiona. Połową były bliskie osoby, a drugą częścią byli ci, którym płacono nie duże dla napastników kwoty. Te dwadzieścia tysięcy dolarów które poświęcali na rzecz człowieka który miał stać parę godzin z bronią przy głowie mogli tak naprawdę rzucić na ulice, żeby jacyś biedni je pozbierali. To były drobne. Okazało się, że paru zakładników nie daje znaków życia. Kui który ich organizował na początku nie chciał denerwować Siwego, jednak po dwudziestym z rzędu telefonie z tym samym pytaniem w końcu wspomniał coś o braku sześciu osób. Już wtedy w Erwinie zagotowały się nerwy które pobudziły jad którym pluł na około. Miał to w zwyczaju, dlatego nikt z jego bliskich nie był zdziwiony gdy usłyszał jakąś obelgę. Chińczyk uspokajał go i mówił że wszystko się ogarnie, ale w Knucklesie coraz bardziej wrzało. Nie mógł jednak zrobić nic poza zwyzywaniem każdego dookoła a zwłaszcza brakujących zakładników.

Gdy sprawa ucichła i udało się zorganizować trzy dodatkowe osoby znów wszystko zaczęło iść po myśli. Minęły kolejne dwie godziny spokojnego jeżdżenia, pomniejszych kłótni i myśleniu czy każdy ma wszystkie potrzebne rzeczy. Do napadu miało dojść za sześć godzin, ale w siwowłosym panował ten dziwny niepokój. To uczucie kiedy nic się nie dzieję, jednak ty wiesz że zaraz coś się stanie, a gdy mówisz o tym innym wyśmiewają cię i mówią że jesteś przewrażliwiony. Tym razem ten cichy głos w głowie Pastora miał racje. Obawy przed niepowodzeniem planu ziścił się wraz z telefonem od Kuia. Wiadomość o pościgu za samochodem kurdupla i Laboranta spowodowała że osoby siedzące w pojeździe z Erwinem miały ochotę z niego wyskoczyć. Krzyk, wyzwiska w stronę policji i potworna irytacja wypełniła auto. Musieli im pomóc zważywszy na to, że tamta dwójka aktywnie działała w napadzie. 

Szybko rozsiedli się do różnych samochodów. Cztery osobówki ruszyły w ślad za syrenami policyjnymi. Bez większych problemów znaleźli ułożone w kolumnie radiowozy poruszające się za Zentorno. Bez zahamowań pitowali Victorie by te straciły przyczepność i zleciały z drogi. Oczywiście na uboczu trzymał się Siwy który bał się o rzeczy które posiadał przy sobie. Gdyby je stracili, Knuckles najprawdopodobniej zajebałby połowę komendy, a zaraz potem siebie. Oczywiście mógł posłuchać każdej osoby która mówiła żeby to wszystko odłożyć, ale przecież on nigdy nie zwracał uwagi na słowa innych i takie były tego konsekwencje.

One Shoty - Zakszot {5city}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz