VII

2K 75 11
                                    

Poprawiłem czarną kominiarkę na mojej twarzy. Materiał drażnił mój zarost co potęgowało moje zdenerwowanie. Nerwowo zaciskałem palce na spuście nie wsłuchując się w słowa które miał do powiedzenia mężczyzna siedzący z tyłu. W mojej głowie dudniło od pisku opon i sygnałów policyjnych które nie ucichały nawet na chwilę. Czarnoskóry mężczyzna z uśmiechem na ustach szczęśliwie wykrzykiwał podziękowania w naszą stronę, jednak wiedziałem że to nie koniec. Cholerny Dia Garcon zawsze musiał wpaść w kłopoty, bądź sam je powodował przyznając się policji do popełnionych zbrodni, argumentując to później jako żart chociaż każdy wiedział że mówił prawdę. Wpadał w ich ręce w najgłupszy sposób jak tylko mógł co niesamowicie mnie irytowało. Byłem osobą która zdecydowanie dałaby najwięcej pieniędzy na rzutkę na szelki dla niego.

Lubi rozrywkę. Napadanie na banki, lub strzelanie do funkcjonariuszy to jego ulubiony rodzaj zabawy. Na pierwszy rzut oka wydaję się być miłym facetem z dużą ilością pieniędzy i samochodów, zaokrąglona buzią i przyjemnym głosem. Dopiero gdy pozna się go bliżej okazuje się osobą produkującą bomby i bronie których skład ma w wielu magazynach, oraz o tym że lubi porywać policjantów gdy nie ma co robić. Był psychopatą z zamiłowaniem do cierpienia innych, choć wyglądał tak bardzo niewinnie.

Wczoraj wpadł jak zwykle do doskonały pomysł. Siedzenie na swoim mechaniku nie dawało mu rozrywki, więc jak gdyby nigdy nic wziął do samochodu Fabiana i Mateuszka i pojechał w stronę jednego z tych magazynów, po których przeszukaniu miałby karę śmierci. Bez większego zastanowienia wziął C4 i skierował się w stronę komendy. Nienawidziłem tego jak bezmyślny był. Nie założył maski, ani nie zmienił auta na mniej rozpoznawalne. Po prostu przejechał Kriegerem obok Mission Row i wyrzucił ładunek przez okno. Zaraz po tym radiowóz stojący przed budynkiem eksplodował raniąc paru policjantów stojących obok. Dia ze śmiechem odjechał z miejsca zdarzenia, jednak po chwili na ogonie miał już dwa Seu za których kierownicą siedzieli rozgniewani funkcjonariusze mający w planach złapać przestępcę. Wiadome było że umiejętności prowadzenia Dii są zerowe, więc niebiesko włosy chwile po wybuchu zadzwonił po resztę, by ci pomogli im uciec. Chciał dobrze, jednak nikt nie spodziewał się że na ulice wyjedzie inne auto z którym dojdzie do zderzenia. Nie do końca naprawiony Krieger siadł, więc jedyną opcją była strzelanina w której brało udział paru policjantów, dwójka landrynek i Dia stojący bez maski. Już był poszukiwany także policja jeszcze bardziej chciała schwytać sprawce. Obydwie strony oddawały strzały zza samochodów.  Nie trafiali w siebie nawzajem. W końcu jednak ktoś się postarał i jęk ciemnowłosego, który oberwał w lewe ramie wybrzmiał na ulicy. Wiedzieli że nie wygrają i jedyną opcją był Foster który pędził tam z resztą. Czasu było mało, zwłaszcza że amunicja powoli się kończyła, a ramie Fabio coraz mocnej krwawiło. Po paru sekundach podjechały dwa samochody z których wydobyły się strzały. Cała trójka przebiegła w ich stronę i czym prędzej wpakowała się do aut odjeżdżając z piskiem opon. Ledwo uciekli z brakiem tylnej opony i powybijanymi oknami.

 Wszystko zdawało się być świetnie. Przecież Dia uciekł i praktycznie nic się nikomu nie stało. Jednak mankament był inny. Bo geniusz Garcon znów wpadł na cudowny pomysł zrobienia banku. I mimo proszenia go by tego nie robił on i tak zrobił swoje. Problem w tym że policja ich schwytała w trakcie ucieczki. Dwoje z napastników poszło siedzieć, ale nie Dia poszukiwany za wysadzenie radiowozu, próbę zabicia funkcjonariusza, branie udziału w napadzie na bank i wielu innych przestępstwach zrobionych przez jeden tydzień. Jak się okazało po wybuchu czterech policjantów trafiło do szpitala, gdzie jeden był w stanie ciężkim. Gwarantowana sprawa w sądzie której nie jeden glina się domagał. 

Do rozprawy miało dojść dziś, dokładniej za dziesięć minut, jednak wiadome było że nie mogliśmy do niej dopuścić, bo wyrok mógłby zadecydować o śmierci czarnoskórego. Zdawał sobie sprawę, że nie dojedzie do sądu, więc nie był zszokowany obecnością paru aut podjeżdżających do konwoju. Zaczął się ostrzał. Krzyczał śmiejąc się jak psychopata by pomóc nam w jego zlokalizowaniu. Cztery samochody oddawały strzały z broni długich do kierowców policyjnych pojazdów i gdy ten jeden odpowiedni stracił panowanie nad kierownicą Vasquez szybko podjechał do Seu i wyciągnął z niego Die który z uśmiechem na twarzy wsiadł do naszego samochodu który po chwili ruszył z piskiem opon.

One Shoty - Zakszot {5city}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz