🌙29

613 42 15
                                    

- Uznaje się doktora Justina More'a za winnego postawionych mu przestępstw, jednocześnie oczyszcza firmę Lauren Jauregui z zarzutów działania na niekorzyść oskarżonego - zerkam na Camilę, która wyraźnie oddycha z ulgą.

Wiem, jak bardzo dziewczyna stresowała się przed całą rozprawą. Uważała, że to jej wina, bo gdyby trzymała język za zębami, same przeprowadziłybyśmy małe śledztwo. Sama do końca nie byłam pewna, czy adwokatowi uda się wybronić firmę. Cabello chyba nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby stało się inaczej.

Otwieram jej drzwi, gdy opuszczamy salę i wolnym krokiem kierujemy się w stronę wyjścia. Brunetka milczy, wyraźnie pogrążona we własnych myślach. Biorę głęboki wdech, pociągając ją do jednego z automatów z kawą. Wygrzebuję z kieszeni ostatnie drobne i kupuję dwa ciepłe napoje.

- Dziękuję - szepcze niewyraźnie, gdy wciskam jej kubek w dłoń. Marszczę brwi, przyglądając się uważnie brązowookiej. 

- O co chodzi? Myślałam, że jesteś szczęśliwa - upijam kilka łyków, nie spuszczając z niej oka.

- Jestem... Szczęśliwa, że przeze mnie nie poszłaś na samo dno - wzdycha.

Zagryzam wnętrze policzka. Mam ochotę powiedzieć jej, że wybroniłabym nas za wszelką cenę, ale prawda jest taka, że Lucy to uczyniła. Zaczynam się nienawidzić za to, jak bardzo na niej polegam, kiedy mam kłopoty. Przecież ona w przeszłości dołożyła mi ich całą masę. Aż straciłam rachubę. I poczucie czasu.

- Nie mów tak, Camila - ujmuję delikatnie jej policzek i muskam go kciukiem. - Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy. Ty nic nie zrobiła oraz nie jesteś niczemu winna. Ten człowiek zasłużył sobie na to wszystko.

- Miałabyś kłopoty. Firma także - spuszcza wzrok, choć ufnie przylega do mojej dłoni. Pęka mi serce. Jak może lgnąć do tak okropnej osoby jak ja?

- Wszystko byłoby dobrze, zaufaj mi - szepczę, zaciskając szczękę. Nie, nie powinnaś mi ufać. - To już za nami, a teraz musimy iść świętować zwycięstwo - uśmiecham się smutno, mając nadzieję, że Camila tego nie zauważy.

Przytakuje lekko i rusza w stronę wyjścia. Równam z nią krok, ale chwilę później słyszę dźwięk dzwonka mojej komórki. Macham, by na mnie nie czekała i odsuwam się na bok, odbierając telefon.

- Cześć, Laur. Jak widzisz, mój prawnik się sprawdził - mogę wyczuć jej triumfalny uśmiech, od którego robi mi się niedobrze.

- Vives - warczę przez zaciśnięte zęby.

- Dokładnie tak, kochanie. A teraz przepraszam, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż twoja mała dziewczynka. Jednak pamiętaj, że to jeszcze nie koniec, Lo - rozłącza się.

Wypuszczam drżący oddech. To jeszcze nie koniec.

Niebo mi daj || Camren FF || ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz