Ból.
Wpatruję się tępo w ścianę przed sobą. Nie wiem już, kim jestem i co tutaj robię. Przez mój mózg przedzierają się niezbyt pożądane obrazy. Jego usta na jej. Ciche sapnięcia. Dwa ciała splecione w namiętnym uścisku...
Z rozmachem automatycznie otwieram drzwi, kiedy słyszę dość głośne pukanie. Głowa mojej asystentki wysuwa się nagle, posyłając mi swój przesłodzony uśmiech. Do diabła. Dziewczyna naprawdę nie wie, co za chwilę ją czeka.
- Przyszła panna Cabello, tak jak pani prosiła - mówi zadowolona. Zaciskam pięść pod biurkiem, przebierając najbardziej opanowany wyraz twarzy, jaki tylko potrafię. Zaraz pozbędę się tego uśmieszku...
- Proszę, by weszła - silę się na kulturalny i w miarę miły ton. Chwilę później w progu zjawia się brunetka, wyraźnie przerażona i niezbyt dostępna. Wygląda, jakby nie rozumiała, co się dzieje dookoła niej.
Przeżyła szok, tłumaczę sobie. Ale ja też go przeżyłam. Czy ktoś w ogóle dał mi taryfę ulgową? Dopiero, co zaczynało się układać. I miałyśmy być razem szczęśliwe. Do kurwy nędzy. Dlaczego...? Czemu ciągle słyszę pieprzone zapewnienia, które i tak... Są łamane.
- Camilo - mówię, kiedy brązowooka zajmuje już miejsce naprzeciwko mnie. - Chciałabym ci podziękować za to, że zajęłaś się firmą pod moją... nieobecność - chrząkam cicho i zerkam na dziewczynę. - Wszystko było idealnie zapięte na ostatni guzik, wyrobiliśmy się ze wszystkimi tematami i zleceniami.
- W większości to twoi prawnicy... Przepraszam. To pani prawnicy zajęli się firmą - jąka, zagryzając dolną wargę. Mrużę oczy, łapiąc głęboki wdech i zakładam ręce na biurko. Splatam nerwowo palce, brunetce pokazując jednak swoje opanowanie.
- Nie mniej jednak jestem wdzięczna, że dopilnowałaś wszystkiego - uśmiecham się, choć to ani trochę nie trafia do oczu. Usta nie chcą mi się unieść nawet na milimetr. Mam jedynie nadzieję, że nie wyszedł z tego żaden grymas i że Cabello nie odebrała tego źle.
Coś przewraca mi się w żołądku. Nie muszę przecież ukrywać tego wszystkiego. Dziewczyna doskonale wie, co się dzieje. Wie, że po brzegi jestem wypełniona smutkiem. Bez możliwości ujścia. Że chociaż ją kocham, to nie umiem reagować w inny sposób. Że się czepiam i mam obawy... Do których zresztą mam pełne prawo, prawda?
- I chyba już dawno przestałam być panią, czyż nie? - podnoszę brew. Brunetka wyraźnie się peszy i spuszcza głowę. Korzystając z okazji, wyciągam z biurka niebieską teczkę i kładę ją przed Camilą. Marszczy czoło, zerkając na mnie niepewnie. - To nowa umowa. W ramach nagrody awansowałam cię na moją asystentkę. Będziesz miała mniej pracy, więcej siedzenia za biurkiem, co za tym idzie bezpieczniej dla ciebie. Od trzeciego miesiąca ciąży będziesz chroniona umową, więc pomyślimy wtedy nad zwolnieniem od lekarza aż do porodu, a później... Wrócisz po urlopie macierzyńskim.
- Ale... Chcesz powiedzieć, że będę od teraz twoją asystentką? A co z... - wskazuje na drzwi, ale jedynie wzruszam ramionami. Sama ciągle zapominam jej imienia.
- Jeszcze dziś dostanie wypowiedzenie. Możliwe, że zostanie przeniesiona do innej filii - odpowiadam, nonszalancko zakładając nogę na nogę. Czuję się jak dawna właścicielka i dziennikarka.
- Co później...? Jeśli pójdę na urlop, długo może mnie nie być - zaciska palce na teczce, aż bieleją jej knykcie. Oczywiście, że tak... To znaczy, będę ją widzieć codziennie w domu, więc sama chyba będę mogła pracować online... Zobaczymy.
- Pogadamy o tym w domu - ucinam szybko. Zmarszczone brwi jasno wskazują, że dociekliwość Camili nie pozwoli jej się zamknąć w tym momencie. Wzdycham cicho i w celu uspokojenia wygładzam czarne jeansy. - Przenieś teraz swoje rzeczy na nowe biurko i w sumie też piętro. Za dwadzieścia minut do ciebie zejdę, by ci pomóc.
- Tak jest, szefowo - daje za wygraną i podnosi się z miejsca. Czuję, jak pocą mi się dłonie, nim prostuję się i oblizuję usta. Teraz albo nigdy, Jaguar. Tysiące małych igiełek wbija mi się w serce. Krew przetacza się coraz wolniej, oddech przyśpiesza. Zagubiona. I zraniona. To odpowiednie słowo.
- Oh, Camila... Jeszcze jedno. Kiedy dziecko się urodzi, wezmę za nie pełnię praw - szepczę na jednym wydechu. Oczy brunetki się rozszerzają, a ja zaciskam dłonie. - Leć, zaraz do ciebie dołączę. Muszę tylko zwolnić jedną osobę - uśmiecham się, choć znowu nie sięga oczu.
CZYTASZ
Niebo mi daj || Camren FF || ✅
Fanfic"Nightmare27: Pomocy.. Kamikadze9: Co się dzieje? Jak mogę Ci pomóc? Nightmare27: Ona tu jest.. Wróciła.. Kamikadze9: Kto? Mogę coś zrobić? Nieznajomy zerwał połączenie..." Camila szybko zapomniała o tajemniczym nieznajomym i prośbie o pomoc. Pięć l...