- Panie doktorze! - zrywam się z krzesła. - Co z Camilą?
Mężczyzna zerka na mnie jak na idiotkę, ale ignoruję to. Wygładzam swoją koszulę, przystępując nieco z nogi na nogę. Staram się ukryć swoje zdenerwowanie najbardziej, jak mogę.
- Fałszywy alarm, pani Jauregui - spogląda w kartę. Okulary zjeżdżają mu niemal z nosa, co trochę mnie dekoncentruje. Dlaczego nie pozwoliła się zabrać do prywatnej kliniki? - Żona musiała przeżyć duży stres, co doprowadziło do złego samopoczucia. Proszę, nie narażać jej teraz na takie sytuacje.
- Ja... Jasne - mamrocze cicho pod nosem. Zaciskam dłonie i siadam z powrotem na krześle.
Żona... Mogłoby tak być. Gdyby tylko nie podejrzewała mnie o zdradę. Skąd w ogóle wpadła na taki pomysł? Nie rozumiem też dlaczego pozwoliła sobie na tak skrajne emocje, wiedząc, że nie może się denerwować.
- Panie doktorze, pacjentka zaczyna rodzić! Odeszły wody - woła głośno pielęgniarka. Podrywam się gwałtownie i ruszam prosto za mężczyzną. Na szczęście, mnie nie zatrzymuje, tylko pozwala wejść do sali, w której leży brunetka.
Doskakuję do jej łóżka. Spogląda na mnie z bólem w oczach, a włosy ma przyklejone do czoła. Odgarniam je delikatnie i łapię jej dłoń.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie - szepczę, pocierając kciukiem jej knykcie.
- Potrzebuję cię, Lo - ściska mocno moją dłoń. Zaciskam szczękę i pochylam się, by składać czułe pocałunki na jej głowie.
- Jestem. Cały czas jestem przy tobie - mruczę kojąco do jej ucha.
***
Po sześciu godzinach opadam delikatnie na łóżko obok kobiety. Pielęgniarka podaje powoli Camili dziecko owinięte w kocyk. Cieszę się, że zdążyłam dostarczyć jej całą wyprawkę do szpitala.
- Gratuluję, mają panie zdrową córeczkę - uśmiecha się do mnie ciepło. Kiwam jej jedynie głową i obejmuję brązowooką ramieniem.
Mała cicho płacze, więc kobieta przytula ją do swojej piersi. Czuję się jak urzeczona. W życiu nie wiedziałam piękniejszego widoku. Maleńka rączka zaciska się na moim palcu, kiedy ostrożnie jej dotykam.
- Nasza córka... - Camila krzyżuje ze sobą nasze spojrzenia. Oblizuję usta i przytakuję, wpatrując się w małą istotkę przede mną. Jest cała. I zdrowa. Podobnie jak jej mama.
- Wiem... Ja... Kocham was - szepczę łamiącym głosem, przytulając mocniej dziewczynę. Cabello płacze cicho w moich ramionach i wtula głowę pod moją brodę.
- Też cię kocham, Lo. Najbardziej na świecie. Jesteś tylko ty - zaciska dłoń na mojej wolnej, utulając dziecko do piersi.
CZYTASZ
Niebo mi daj || Camren FF || ✅
Fanfic"Nightmare27: Pomocy.. Kamikadze9: Co się dzieje? Jak mogę Ci pomóc? Nightmare27: Ona tu jest.. Wróciła.. Kamikadze9: Kto? Mogę coś zrobić? Nieznajomy zerwał połączenie..." Camila szybko zapomniała o tajemniczym nieznajomym i prośbie o pomoc. Pięć l...