🌙Epilog

560 38 10
                                    

- Cześć - szepczę cicho do słuchawki telefonu. Jauregui zaciska dłoń, aż bieleją jej knykcie, a przekrwione oczy spoglądają na mnie bez wyrazu. - Jak się dziś czujesz?

- Daję radę - sapie ledwie. Nagły atak duszności sprawia, że odsuwa się od szyby, zginając się w pół. Zrywam się ze swojego miejsca, ale podchodzi do niej strażnik i niezbyt delikatnym ruchem sadza z powrotem na krześle.

Ostatkiem sił podnosi słuchawkę. Sama wracam na swoje miejsce i obserwuję ją uważnie zmartwiona. Wygląda wręcz żałośnie. Przetłuszczone włosy, przekrwione oczy, liczne zadrapania na twarzy, siniaki. Mam jedynie nadzieję, że rana postrzałowa na udzie się już zagoiła...

Zbliżam się do szyby. Układam na niej dłoń, jakbym chciała dotknąć szatynki. Ta jednak spuszcza głowę i kaszle kilka razy, aż wreszcie spogląda na mnie niepewnie.

- Lo, czy oni... Czy oni cię biją? - ogromna gula rośnie mi w gardle. Zielonooka jedynie mi przytakuje. Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Kraja mi się serce na samą myśl, jak pozostali więźniowie traktują moją ukochaną.

- Jest tu taka jedna... Pobiłam się z nią ostatnio. Wylądowała w szpitalu, założyli jej kilka szwów. Teraz zaskoczyła mnie w nocy - przełyka ślinę, zerkając mi w oczy. Biorę głęboki wdech i zagryzam wnętrze policzka do krwi. Metaliczny posmak rozpływa mi się w ustach, ale nie zwracam na niego uwagi. Paznokcie wolnej dłoni wbijam sobie w udo. - Dostałam metalowym prętem - wskazuje na siniaka na skroni. - Oczywiście, już została przeniesiona do innej celi, ale... Pozostałe więźniarki nie patrzą na mnie zbyt przychylnie.

- Obiecuję... Obiecuję, że już niedługo Cię stąd wyciągnę - szepczę. Szatynka bierze głęboki oddech i również przykłada delikatnie dłoń do szyby, równając ją z moją. - Twój prawnik jest w stanie udowodnić, że działałaś w samoobronie. Rozmawiałam z nim. Wszyscy, dosłownie wszyscy, robimy wszystko, by ci pomóc.

- Jauregui, czas odwiedzin się skończył - strażnik szarpie kobietę gwałtownie za ramię, aż podnosi się. Sama też wstaję i patrzę, jak zostaje popchnięta do innego pomieszczenia.

Wzdycham cicho i zbieram swoją torebkę. Próbuję powstrzymać łzy, kiedy opuszczam budynek. Ręce mi się trzęsą, więc sięgam po swój telefon z zamiarem zadzwonienia do prawnika.

Urządzenie niemal wypada mi z dłoni, gdy zaczyna nagle wibrować. Wzdycham cicho i szybko odbieram, zanim osoba po drugiej stronie się rozmyśli.

- Tak, słucham?

- Pani Camila Cabello? Dzwonię z kliniki ginekologicznej. Przyszły już wyniki i pani doktor prosiła przekazać, że testy krwi wyszły pozytywnie.

- Co to oznacza? - przełykam ciężko ślinę. Czuję nagły atak duszności.

- Gratuluję, jest pani w ciąży.

Niebo mi daj || Camren FF || ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz