☀️2

500 43 21
                                    

Kiedy wchodzę do salonu o drugiej w nocy, zauważam kobietę siedzącą przy kuchennej wysepce. W pierwszej chwili łapię się za serce, myśląc, że to jakiś włamywacz, ale zielonooka zerka na mnie w tym samym czasie, aż nasze spojrzenia się krzyżują.

- Patrz - mówi bełkotliwie, podnosząc szklankę z jakimś alkoholem. - Jak to dziwnie się w życiu składa... Rodzisz się, cierpisz, a potem co? Nawet jak przychodzi chwilowe niebo, to później zostaje ci ono odebrane - ledwie rozumiem ją przez ten pijacki ton, ale wychwytuję przekaz szatynki. 

- Jesteś pijana - rzucam jedynie i nie ruszam się z miejsca.

To ja byłam jej niebem. Odskocznią od całego świata. Od bólu i cierpienia. A zafundowałam jej go jeszcze więcej. Zrobiłam coś, czego nawet nie zrobiła Vives, pomimo swoich chorych zagrywek. I na sam koniec odebrałam jej wszystko, co miała...

Z transu wyrywa mnie huk i dźwięk tłuczonej szklanki. Jauregui lekko się zatacza, podczas gdy kawałki szkła wbijają jej się w rękę, tworząc krwawe ślady. Niemal od razu do niej doskakuję i próbuję podtrzymać, ale cofa się o krok.

- Co my tu mamy... - dotyka mojego brzucha zdrową dłonią. - Chyba niespodziewanego intruza.

Intruza...

- Lauren - rzucam ostrzegawczo.

- Cześć, mały. W sumie to nie wiem, kim dla ciebie będę, bo nie zdążyłam ustalić tego z twoją mamusią, ale... - unosi kąciki ust. Przymykam powieki, próbując zatrzymać gromadzące się pod nimi łzy. - Obiecuję, że zajmę się tobą najlepiej, jak potrafię. Chyba, że twoja mamusia wykopie mnie na boczny tor.

- Przestań, Lo - ujmuję delikatnie jej policzek. - Nigdy nie będziesz dla mnie na bocznym torze. Nigdy...

Zielonooka nie pozwala mi dokończyć, znów odsuwając się na wyciągnięcie ramion. Jej smutne oczy zwalają mnie niemal z nóg. Staram się nie rozpłakać, ignorując pieczenie w klatce piersiowej. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w tak opłakanym stanie. Nawet po historii z Lucy potrafiła znaleźć w sobie siłę, by się podnieść, a tymczasem ja... Sprawiłam, że runęło całe niebo. Zabierając ze sobą także blask i światło.

- Musimy założyć ci opatrunek - szepczę ledwie przez zaciśnięte gardło. Widzę, jak krople krwi odbijają się od posadzki, zostawiając na niej plamy. Kobieta nie rusza się nawet o milimetr, sprawiając wrażenie zabłąkanej i zagubionej. - I wyciągnąć szkła. Mogą zrobić ci więcej krzywdy.

- Dobrze - mówi nieco wycofana. - Zrób ze mną, co uważasz za słuszne - mamrocze cicho, siadając na kanapie.

Biorę głęboki wdech, wiedząc dokładnie, co zawierają te słowa. Połam mi serce na kawałki, bylebyś tylko była szczęśliwa.

Może nie umiem czytać z ruchów warg, jednak umiem czytać z bicia twojego serca, Lo...

Niebo mi daj || Camren FF || ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz