☀️1

513 43 9
                                    

- Chcesz mi powiedzieć... - robi pauzę, by nabrać powietrza. Niemal kulę się pod spojrzeniem zielonych tęczówek. - Że nie wiesz, czyje jest to dziecko?

- Ja... Nie miałam wyjścia - chowam dłonie w rękawy bluzy i garbię się lekko. - Prawnik Lucy zagroził, że jeśli tego nie zrobię, to wsadzi cię na dożywocie. To on podsunął wszystkie dowody, te nagranie, na którym widać, że działasz w samoobronie. Vives to sobie zaplanowała, w jej pokoju hotelowym była kamera. To dzięki niej...

- Nadal jestem na wolności - kończy za mnie. - To chciałaś powiedzieć, prawda? - podnosi się gwałtownie, wydając z siebie syk. Zmartwiona równam się z nią, próbując uchronić ją przed dalszym bólem. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jak się czuje po pobiciu... I po moich słowach. - Pieprzę taką wolność.

- Nie mów tak, proszę - przełykam ciężko ślinę. Nasze spojrzenia się krzyżują, ale szatynka szybko odwraca wzrok. Spojrzenie pełne bólu przeszywa mnie niemal na wskroś. Łapię głęboki oddech i powoli się do niej zbliżam, ale podnosi dłonie w geście obronnym i cofa się o krok do tyłu.

- Muszę się przejść - mamrocze pod nosem. Zaciskam palce na swojej bluzce. Nie, proszę, tylko nie to... - Wrócę za jakąś godzinę.

- Lauren... Błagam - przygryzam wargę do krwi. Kobieta wydaje się jednak nieugięta. Szybko przemierza przez korytarz, a następnie zakłada buty. Przyglądam się temu jakby przez mgłę. Nie może teraz wyjść, nie ona... - Czy ja... Czy mam się stąd wyprowadzić?

- Nie - prostuje się i zerka na mnie z dziwnym mrokiem w oczach. - Nie po to zaproponowałam ci przeprowadzkę, by teraz pozbawiać cię dachu nad głową i to w takiej sytuacji. Ja... Muszę to sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Chyba nie spodziewałam się takich... Rewelacji zaraz po powrocie - spuszcza głowę.

Sama spuszczam wzrok na swoje stopy. Co ja sobie, do cholery, myślałam? Jej ból... Cały jej ból sprawił, że się pod nim ugięłam. I wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina. Z jednej strony zasłużyłam sobie na taką, a nie inną reakcję, a z drugiej myślałam, że Jauregui mi wybaczy.

- Wiedziałaś, że jedynie zdrady nie potrafię wybaczyć - mówi, jakby czytała mi w myślach. Przytakuję delikatnie, stukając nerwowo stopą o podłogę. Oczywiście, że to wiem... Zdążyłam ją już trochę poznać przez ten czas. Szkoda, że nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo jest mi przykro i żałuję tego, co się wydarzyło.

- Wrócisz do mnie? - szepczę ledwie.

- Wiesz, że tak. Zawsze wracam. Pomimo wszystko - muska przelotnie moje czoło ustami, a chwilę później słyszę dźwięk zamykanych drzwi.

Straciłam ją... Oby nie na zawsze.

Niebo mi daj || Camren FF || ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz