Rozdział 10

144 10 31
                                    

Naruto przez całą drogę nerwowo miętosił przód swojego T-shirtu, usilnie wbijając wzrok w ziemię.

- Nie zamierzasz teraz nawet na chwilę się ze mną rozstawać? - zapytał pan Uchiha, zakładając ręce na kierownicy i opierając się o nie lekko. Blondyn zerknął na niego niepewnie, a czarnowłosy w końcu westchnął - Już od kilku minut jesteśmy na miejscu, Naruto - wytłumaczył.

- A...! Ach, tak! - podskoczył na siedzeniu jasnowłosy i rzucił się do klamki, która jak na złość nie chciała się otworzyć - Cholera, puszczaj no...!! - jęknął na nieposłuszny mechanizm, który za nic nie chciał nawet drgnąć.

- Jeśli próbujesz wyjść oknem to musisz przekręcić - poinformował go mężczyzna.

- Oknem? - zmarszczył czoło Uzumaki.

- Oknem - potwierdził pan Uchiha - To, co trzymasz w rękach, służy do odsuwania szyby. Tylko musisz tym kręcić a nie ciągnąć.

- A-a! - puścił natychmiast pokrętło, uświadamiając sobie, czemu nie chciało zadziałać - N-no tak, racja! To taki żarcik tylko był, ha ha... T-to ja się zmywam i do zobaczenia jutro, panie Uchiha! - prawie się zabił o własne nogi Uzumaki, wybiegając z samochodu.

Sasuke pokręcił z rozbawieniem głową, odprowadzając tego zabijakę wzrokiem. Udawanie chłopaka Naruto zapowiadało się wyjątkowo zabawnie.

🇾 🇾 🇾 🇾 🇾

Naruto wpadł do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Po tym oparł się o nie rękoma i uderzył kilka razy w sosnowe drewno głową. Co on takiego wyprawiał?! Po tym jak czytał tyle mang i novelek, po tym jak odrzucał tyle przyprowadzanych przez Hinatę facetów, po tym jak uczył się co lepszych tekstów z yaoi na pamięć... To wszystko przy panie Uchisze kompletnie strzeliło w łeb. Kiedy mężczyzna zaczął te swoje dogryzania to czuł się taki mały i bierny. Gdzie owszem, chciał być bierny, ale nie myślał się zachowywać jak kompletna ofiara, gdy już zostaną twarzą w twarz sami. A facet robił z nim dosłownie co chciał. Jeszcze wtedy jak go Naruto skomplementował... Ugh! Bez obecności tego przytłaczającego szydercy mógł ot tak zacząć sypać komplementami z rękawa. Ale przy nim? Pustka w głowie! I jeszcze na koniec to pytanie czy zabrzmiał dobrze ze swoim beznadziejnym komplementem... Gdzie on zostawił resztki godności i rozumu? A jeszcze nie mówiąc o tym jak kompletnie zamarł i zapomniał jak się oddycha, gdy Uchiha przejechał mu głupim palcem po ustach... Nie, to wszystko, co się wydarzyło było bardzo złe! Bardzo!

Pomasował się po obolałym przez walenie w drzwi czole i zapalił lampkę nad lustrem w przejściu. Przyjrzał się swoim włosom, które zmierzwił mu pan Uchiha. Czy wyglądał jakoś dziwnie z tak zmierzwionymi włosami? Nie wspominając, że samo dotykanie jego włosów przez pana Uchihę było dziwne... Tak jak wszystko inne.

Wszystkie te akcje mężczyzny były takie... Palące, niepoprawne, złe, podszyte jakimiś niecnymi zamiarami. Dziesięć obrzydliwych pocałunków Inuzuki wywoływało żaden efekt przy krótkim dotyku pana Uchihy. Mężczyzna był jakiś taki dorosły i robił wszystko tak strasznie na poważnie. Tak prowokacyjnie. I patrzył na niego w taki kpiący sposób, za którym to spojrzeniem kryło się coś więcej. Coś jak faktyczne nim zainteresowanie. Nikt nie interesował się nim nigdy w taki dorosło-poważny sposób. I nikt nigdy nie rozmawiał z nim z manierą w głosie, przez którą czuł się z każdym słowem głębiej wbijany w ziemię.

- Długo będziesz jeszcze gapił się w lustro i świecił mi po oczach? - usłyszał narzekanie Shiki z rogu pokoju.

- A, tak, sorki! - zreflektował się, gasząc natychmiastowo lampkę. Zsunął z nóg trampki i rzucił się na łóżko. Jutro się umyje, na dziś miał za dużo przytłaczających wrażeń, by o czymkolwiek jeszcze myśleć. Dziś będzie brudasem i leniem i nic go więcej nie obchodziło!

Jak poderwać yaoistkęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz