*Connor pov*
Słuchałem Stupid Hoe od Nicki i próbowałem zająć się pracą domową, jednak ta piosenka zbytnio pasowała do pewnej typiary ze złamanym paznokciem, a jej krzywy ryj pojawił się w moich myśli. I nienawidzę jej jeszcze bardziej za to, że nawet tu mnie nawiedza. Mogłaby zniknąć w drugiej części stanów, albo najlepiej wyemigrować za granice. Karierę może zrobić na każdym rondzie, więc co jej za różnica...
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Jednak nie spodziewałem się dzisiaj nikogo, a Chad był za leniwy na dzwonienie dzwonkiem, więc zadzwoniłby, żeby otworzyć, bo niedługo będzie. W ten sposób wyeliminowałem każdego, kto mógłby coś ode mnie chcieć. A skoro to nie do mnie, to nie będę otwierać. Niech wróci jak będzie ktoś inny.
Dzwonienie powtórzyło się, więc jedynie podgłosiłem muzykę i olałem temat.
Zacząłem rozwiązywać zadanie z matmy i szło mi całkiem nieźle, dopóki ktoś nie otworzył drzwi do mojego pokoju.-Hej- powiedział blondyn, a ja potrzebowałem kilku małych chwil, by pojąć, kogo widzę i jakie ufo go tu przywiało.
-Faaallooon! Nie wpuszczaj obcych ludzi do tego domu!- krzyknąłem, totalnie olewając chłopaka, którego miałem zamiar ignorować do usranej śmierci.
-Kochanie, to nie obcy, tylko kolega z twojej szkoły!- odkrzyknęła -Wychodzę! Bawcie się dobrze!- dodała i było tylko słychać trzaśnięcie drzwi.
-Powinna zainwestować w ochronę- powiedziałem sam do siebie.
-To, co dzisiaj robimy?- spytał, jakby miał wiedzieć, co on chce robić i po jakie licho tu przyszedł.
-Nie wiem po co tu w ogóle jesteś, zamiast uganiać się za swoją paniusią, ale możesz już sobie iść- powiedziałem wracając do zadania.
-Jestem tu by spędzić z tobą czas i przestań mnie ignorować i odcinać od siebie. Nie jest to fajne. I skończ te bzdury o Jannett, bo nie wiem skąd te głupoty bierzesz- powiedział wywiercając wzrokiem dziurę we mnie.
-Możesz iść męczyć dupe Jannett?- spytałem nawet na niego nie patrząc.
-Do cholery Connor! Nic mnie z nią nie łączy. Rozstaliśmy się, a teraz po prostu się przyjaźnimy- wyrzucił z siebie i nadal czułem jego mocne spojrzenie na sobie.
-Dziś się tylko przyjaźnicie... Za tydzień znów będziecie razem-
-Nawet jeśli, to czemu to cię tak boli?-
Nie odpowiedziałem, po prostu spojrzałem na niego. I z trudem wytrzymałem nacisk jego spojrzenia. Ale on sam już wiedział, że to pytanie zrujnowało wszystko.
-Możesz po prostu teraz wyjść, póki żadne z nas nie pękło- wyszeptałem, chociaż nie było to prawdą.
-Ja...- zaczął, ale nawet nie wiedział co chce powiedzieć.
-Nie James, to i tak legnie w gruzach. Po prostu teraz zadajemy małe rany, by w przyszłości nie musieć goić się z tych ogromnych- szepnąłem i odwróciłem wzrok.
Bo jeszcze chwila, a cisze zapełnią moje łzy. A tego nie chce oglądać żadne z nas.
-Pozwalam ci odejść teraz, bo potem to będzie za trudne- prawie że wyłkałem, ale jego już nie było.
Może to lepiej? Może nie powinien tego słuchać? Tak będzie łatwiej...
Każde z nas wróci do swojego życia. Jakbyśmy nigdy się nie znali.
Bo tak właśnie było. Nie znaliśmy się. Wpadliśmy na siebie w szkole, spędziliśmy trochę czasu razem i to tyle. Niczego tutaj nie ma. Nawet głupiego przywiązania przez czas. Dwójka ludzi, którzy spędzili wspólnie pięć minut.
CZYTASZ
Enchanted All Too Well
RomanceKiedy drogi kilku osób się przetną, potrafi powstać z tego coś zabawnego. Dla świata osiem przypadkowych osób, dla losu osiem ofiar jego ulubionej gry zwanej 'życiem'. Charyzmatyczny James, porywczy Matt, nieśmiały Luke, skryty Connor, zabawny Chad...