Chłopak już był na dole, gdy ja dopiero zacząłem pokonywać pierwsze stopnie. Nie czekając na nikogo i na nic, otworzył drzwi i popędził do mojego auta. To sobie poczeka, pomyślałem. Zmieniłem buty na cieplejsze, bo pomimo połowy marca, nadal wieczory były dość chłodne. Z wieszaka zabrałem ciepłą kurtkę z kapturem i wyszedłem. Dokładnie zamknąłem drzwi, bo nikogo innego nie było w domu.
Od drzwi wejściowych do auta były ze trzy metry, ale pokonałem je bardzo szybko. Nie ma niczego, czego nienawidzę bardziej niż zimna. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, by od dźwięku uciekły wszystkie zwierzątka, które szukałyby ciepła pod moim autem. Kurtkę rzuciłem do tyłu i odpaliłem. Ogrzewanie ustawiłem na najwyższe i włączyłem światła. Zapiąłem pasy, zwracając czarnowłosemu uwagę i wyjechałem z podjazdu.
Z radia poleciały pierwsze nuty dobrze nam znanej piosenki. Zacząłem wydzierać się do słów Shallow Lady Gagi. Chad, bo tak nazwała go jego mama, co swoją drogą było komiczne i musiał być wpadką, spoglądał na mnie jak na wariata. Każdy z nas jest małym wariatem, więc nie ma co się przejmować.
Początek dwa tysiące dziewiętnastego był udany muzycznie. Nowy album Ariany, nadal świeże utwory Gagi, w kościach czułem, że dostaniemy jeszcze więcej niż rok wcześniej.
O tej godzinie ulice były mało zatłoczone jak na standardy wielkiego miasta. Nasze osiedle znajdowało się na obrzeżach i cechowało dużą ilością bogatych snobów i zieleni, często obszczanej przez psy. Plusy i minuty kalkulowały się, gdy ktoś chciał zachować prywatność i wieść życie bez wścibskości innych. Mnie by się to udało, gdyby nie zaprzyjaźnienie z czarnowłosym. Chciał wiedzieć wszystko o wszystkich, największa plotkara, jaką poznałem. Nikt go w tym nie da rady przebić.
Wyjechałem poza teren miasta. Droga wiodła w górę. Była znacznie węższa niż ta w mieście, ale przyjemniej się po niej jechało. Z jednej strony mniej się działo, więc nie było trzeba się tak skupiać i mieć oczu dookoła głowy. Z drugiej oświetlenie marne, a wiele dzieciaków kręciło się w tych okolicach na swoich rowerach i deskorolkach. Przypominało to czasy beztroski, gdy jeszcze marzenia były tak ogromne, że człowiek czuł, jakby mógł ich dosięgnąć i sprawić, że stałyby się rzeczywistością.
Zaparkowałem samochód na jednym z nielicznych miejsc parkingowych i wysiadłem. Nadal podśpiewywałem Girls Like You. Chad żywo parł pod górę, moja energia była znacznie bardziej stłumiona, więc nawet nie próbowałem go dogonić. Sport to nie moja bajka, wspinaczki i spacery tak samo. Założyłem kurtkę i dopiero wtedy podążyłem jego śladem. Ubita ziemia sprawiała, że szło się łatwiej, a jej ciemnobrązowa barwa pasowała do pobliskich drzew. Skupiłem się na wędrówce, a nie widokach.
Gdy dotarliśmy do naszego miejsca, zmęczony usiadłem na trawie. Usadowiłem się wygodnie i patrzyłem na miasto z góry. Nowy Jork z tej perspektywy wyglądał całkiem inaczej, bardziej majestatycznie i tajemniczo.
Ciemne konstrukcje rozbłyskały światłem lamp. Wszystko zlewało się ze sobą. Momentami całość wyglądała jak statek kosmiczny wchodzący w prędkość światła. Jeszcze było dość wyraźne, by widzieć ogólny zarys, ale przez ciągły ruch aut, zdawało się, że porusza się w przestrzeni.
Miasto ciągłego biegu i wiecznego życia. Sami byliśmy zajęci gonieniem za przyszłością, ale to miejsce było specjalne. Tutaj nabieraliśmy dystansu i odpoczywaliśmy. To było jak zaczerpnięcie oddechu. Rozluźnienie i cisza. Tak rzadkie w tym mieście.
-To jak tam idą te treningi?- zagłuszył ciszę Chad, by spytać mnie o głupoty.
Uśmieszek zdradził go, że wcale nie chodziło o treningi, a o mojego kolegę, z którym zawsze ćwiczę. Nigdy nie miałem dziewczyny, przez co czarnowłosy uważał, że jestem gejem i lecę na każdego przystojnego faceta, w tym też na niego. Jest to niedorzeczne i wolałbym umrzeć, niż kiedykolwiek spojrzeć na niego w ten sposób. Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić.
CZYTASZ
Enchanted All Too Well
RomanceKiedy drogi kilku osób się przetną, potrafi powstać z tego coś zabawnego. Dla świata osiem przypadkowych osób, dla losu osiem ofiar jego ulubionej gry zwanej 'życiem'. Charyzmatyczny James, porywczy Matt, nieśmiały Luke, skryty Connor, zabawny Chad...