*Lou pov*
Siedziałam przy stole i jadłam spaghetti, które niezbyt mi wchodziło. Chad siedzący naprzeciw mnie próbował zjeść swoją porcję, ale był tak samo nieobecny, jak ja. Czułam, jak wszystko idzie, nie tak jak trzeba. Nasza paczka trzymała się raczej oddzielnie. Luke, gdy wrócił do szkoły, trochę tylko odzywał się do Matta. Raczej unikał wszystkich ludzi. Nasze spotkania też. Connor starał się być jednocześnie w kontakcie z nami, jak i w życiu Jamesa. Matt spędzał więcej czasu z Harper, a my próbowaliśmy robić dobrą minę do złej gry.
Byłam zmęczona ciągle napiętą atmosferą. Każdy dzień zdawał się coraz gorszy. Wycieńczony Connor wyglądał, jakby nie sypiał. Z tego, co wiem, to prowadzi nocną poradnię psychologiczną. Luke zdawał się nie płakać, za to ostatnie iskry szczęścia opuściły jego osobę. James często opuszczał treningi, w szkole trzymał się głównie Jannett, więc
Connor wkurwiony rozładowywał swoje nerwy podczas śpiewania. O dziwo przestał wyżywać się na innych. Sam blondyn wyglądał gorzej niż zazwyczaj, już nie był gwiazdą szkoły, bardziej zniszczoną maskotką. Ale nikogo to nie dziwiło.Popiłam sok pomarańczowy i odstawiłam puste naczynie na stolik. Więcej nie byłam w stanie zjeść. Zakryłam głowę rękami i głośno westchnęłam.
-Kiedy to się tak spierdoliło?- zapytałam sama siebie, ale poczułam wzrok chłopaka.
-Kiedy pozwoliliśmy im wszystkim odejść- odezwał się cicho, a ja czułam ten ból w jego głosie.
-Nawet nie rozmawiamy- dodałam od siebie i spojrzałam prosto w jego oczy.
-Daliśmy im czas... Ale nie wiem, czy to był najlepszy pomysł- mruknął cicho.
-Jakby chociaż Connor miał energię na cokolwiek- pomyślałam głośno -On by jakoś wszystkich przywrócił do normalności-
-Pewnie tak, ale póki robi za niańkę, raczej nie będzie chętny do robienia czegokolwiek więcej-
Emily weszła do pomieszczenia i wyciągnęła jakieś słodycze. Spojrzałam w jej kierunku, a ona jakby to wyczuła.
-Co wy tacy grobowi?- spytała, wpychając do buzi cukierka.
-Świat się kończy- odparł na to chłopak.
-Zawsze wiedziałam, że jesteś głupi, ale nigdy, że aż tak- zaśmiała się z niego.
-A co ty niby wiesz?- odburknął.
-Jesteś starszy o pięć lat, a głupszy o dziesięć-
Przysłuchiwałam się ich przekomarzance i dobrze, że chociaż jedno pozostało bez zmian. Nie wytrzymałabym, gdyby zaczęli być dla siebie mili.
-Spadaj małolato do swojego pokoju- odburknął jej i pokazał język.
-Sam jesteś małolat dupku- odparła z pełną buzią.
-Słodkie z was rodzeństwo- odezwałam się, by przerwać ich kłótnię.
-Wcale nie!- krzyknęli jednocześnie, skrzyżowali ręce na piersiach i zrobili podobną, niezadowoloną minę.
Dziewczyna po chwili wyszła i tylko słyszeliśmy jak trzaska drzwiami.
*Matt pov*
Cała atmosfera tak mnie przytłoczyła, że zacząłem spędzać każdą wolną chwilę z Harper. Dziewczyna wkręciła mnie we własne towarzystwo, więc trochę oddaliłem się od swojej paczki, ale było mi to na rękę. Luke wymieniał ze mną raptem kilka zdań, tak to milczał. Nawet podczas tłumaczenia matmy był dość nieobecny.
Wracając do Harper, nie wyciągała mnie na imprezy, bo widziała, że nie mam nastroju na spędzanie czasu z ludźmi. Za to znajdowała coraz to nowsze miejsca, gdzie mogliśmy spędzić czas tylko we dwójkę. Czasami zabierał też swoje dwie przyjaciółki. Camila była czarnowłosą, średniego wzrostu dziewczyną, której uśmiech sprawiał, że ludzie oglądali się za nią. Towarzyszyła jej Lauren, która miała podobnie czarne włosy, ale była wyższa od Camili i bardziej nieśmiała.
CZYTASZ
Enchanted All Too Well
RomanceKiedy drogi kilku osób się przetną, potrafi powstać z tego coś zabawnego. Dla świata osiem przypadkowych osób, dla losu osiem ofiar jego ulubionej gry zwanej 'życiem'. Charyzmatyczny James, porywczy Matt, nieśmiały Luke, skryty Connor, zabawny Chad...