Rozdział 2

123 16 67
                                    

Wstałem rano w niezbyt dobrym humorze. W końcu była środa, więc do piątku jeszcze długa droga. Poza tym dzisiaj test z historii. Nie lubię wszystkich przedmiotów, których nie będę miał na maturze. Tylko pierwsza klasa to zło. Na szczęście jeszcze z trzy miesiące i wakacje.

Zszedłem na dół do kuchni. Przestronne pomieszczenie, utrzymane w kolorach bieli, z czarnymi akcentami, wpuszczało poranne promienie słońca. Popatrzyłem na tworzące się cienie. Zmęczony wyciągnąłem kubek z szafki i wstawiłem wodę na herbatę. Przygotowałem sobie śniadanie, czyli kanapki z nutellą. Gorący napój i słodką kanapkę położyłem na stole, przy którym usiadłem. Zacząłem jeść, w międzyczasie odblokowując telefon i włączając internet. Dźwięk przychodzących powiadomień wypełnił pomieszczenie. Przejrzałem je na szybko, ale nie było niczego ważnego, więc usunąłem wszystkie i kliknąłem ikonkę Instagrama. Kilka osób dało mi obserwację, a pod każdym zdjęciem przybyło kilkanaście polubień. W dm nawet nie wchodziłem, bo wiadomości dzieliły się na trzy kategorie: dziwne współprace, napaleni ludzi i hejterzy. Na żadną z tych grup nie miałem czasu w swoim życiu.

Po skończonym posiłku i odłożeniu naczyń do zmywarki poszedłem ogarnąć się w łazience, czyli szybki prysznic, umycie zębów i twarzy. Codzienna pielęgnacja podstawą dobrego, zdrowego wyglądu. Oczyszczoną twarz popsikałem tonikiem, a następnie nałożyłem ulubiony krem nawilżający.

Postanowiłem, że dzisiaj dam włosom spokój i tylko rozczesałem je grzebieniem oraz lekko ułożyłem tak, by wyglądały cool, ale nadal były zwyczajne. Chociaż na co dzień ustawiałem je do góry na żel, to dzisiaj mi się nie chciało. Mniejszą część grzywki zaczesałem w jedną stronę, a większą część w drugą, lekko unosząc ją do góry. Zadowolony z efektu, wyszedłem z łazienki.

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem jedną z wielu par jeansów, jakie posiadałem. To zdecydowanie mój ulubiony rodzaj spodni. Założyłem je na siebie i przeszedłem do wyboru bluzki. Ostateczna decyzja padła na zwykły, czarny t-shirt i tego samego koloru przekładaną przez głowę bluzę z białym napisem 'Be kind to your mind'.

Przejrzałem się w dużym lustrze, stwierdzając, że jest dobrze. Chwyciłem torbę spod biurka, wrzuciłem odpowiednie zeszyty, kilka długopisów, schowałem telefon i wyszedłem z pomieszczenia, by po chwili zbiegać ze schodów. Nałożyłem buty zimowe i założyłem ciepłą kurtkę z kapturem. Z kieszeni wydobyłem kluczyk i wyszedłem z domu. Zakluczyłem za sobą drzwi i odblokowałem auto. Podszedłem do niego i wsiadłem, zmieniając ustawienia. Na szczęście już byłem wprawiony w naprawianiu tego, co Chad zmieniał. Po dwóch minutach odpaliłem silnik, a '1989' od mojej ukochanej TayTay poleciało z głośników.

Przekręciłem ogrzewanie na maksymalne, by ogrzać dłonie. Byłem bardzo podatny na zimno, co nie służyło niczemu. Dlatego zima była jednym z moich wrogów. Czarnowłosy wyłonił się ze swojego domu, a jego mama pomachała w moją stronę. Odmachałem jej, bo zawsze była dla mnie miła i różniła się diametralnie od syna. Ze względu na karierę prawniczą nie miała czasu obgadywać całej dzielnicy, a nawet gdyby miała, to nie była tego typu osobą, by interesowało ją życie sąsiadów. Czas w domu przeznaczała dzieciom i mężowi, który wspólnie z nią prowadził jedną z najlepszych kancelarii prawnych Nowego Jorku.

Mój przyjaciel po chwili otworzył drzwi od strony pasażera i usadowił się na siedzeniu. Po zapięciu pasów zdał sobie sprawę, że znowu słuchamy Taylor, na co cicho parsknął. To było takie typowe, co tydzień katowałem inną płytę music industry, jak zaczęła być zwana po niezwykłym sukcesie każdego albumu. Zazwyczaj jechałem Speak Now, Red, 1989, Reputation, ale od czasu do czasu wracałem do Fearless albo Taylor Swift (dla sprostowania to tytuł pierwszej płyty, jakby ktoś miał czelność nie wiedzieć).

Enchanted All Too WellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz