ᡕᠵ᠊ᡃ່࡚ࠢ࠘ ⸝່ࠡࠣ᠊߯᠆ࠣ࠘ᡁࠣ࠘᠊᠊ࠢ࠘𐡏.~♡︎
K.YS.
Ja...
Ja naprawdę chciałem być już obok SeongHwy...
Oni wszyscy mieli rację...
Gdy mu nie odpowiadałem, położył dłoń na moim policzku i zaczął go głaskać. Czułem się źle... Czułem się brudny...
Uśmiechnął się zadowolony i przytulił mnie do siebie.
-Aj Sangie~ Życie nie będzie cie ciągle rozpieszczało, przyjdą trudne chwile takie jak te i musisz sobie z nimi dać radę. - zaczął głaskać moje włosy, a z moich oczu poleciały pojedyncze łzy. Patrzałem pustym wzrokiem w ściany. Wciąż nie dowierzałem, że on okazał się taką osobą...
-Czemu już się nie tulisz? Wystraszyłem cie? - spytał, a mi zdawało się że słyszę smutek w jego głosie. Odruchowo przytuliłem się do niego, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy. Czemu nagle zmienił gadkę?...
-Ah Yeoś, jesteś naprawdę słaby psychicznie. - starł moje łzy. Od razu poleciały kolejne.
-Już ćśś. - dał mi buziaka w czoło, a ja poczułem się jeszcze gorzej... Umie dobrze manpiluować, a ja nie umiem się przeciwstawić...P.SH.
-No chyba was coś boli! - od razu krzyknąłem, odsuwając od siebie broń.
-Nie ma mowy.Nasza teraźniejsza rozmowa polegała na odrzucaniu ode mnie propozycji. Nie chcę do nikogo strzelać...
-Słuchaj no. - HongJoong złapał mnie za kołnierz.
-Każdy z nas ma tam teraz osobę, na której mu zależy. Zaczynając od współpracownika, idąc potem do przyjaciela i kończąc na przyszłej żonie! Nie wiemy do cholery czego chcą, ale chcemy odzyskać naszych bliskich. Więc łaskawie weź tą broń do ręki, bo inaczej to ty skończysz jako pierwszy martwy. - powiedział z nerwem. Cały jego świat stanął do góry nogami, gdy porwali T/I. Kim nigdy nie był aż tak nerwowy.-HongJoong. - Song odsunął niższego ode mnie.
-Grożąc mu nic nie zrobisz. - powiedział i spojrzał w moja stronę.
-Nie chciałem ciebie w to wciągać, ale muszę. Normalnie to ty siedziałbyś z dupą przy dziecku, a nie dwójka "wyszkolonych" gangowców. - wywrócił oczami i pchnął nas obu żebyśmy usiedli na kanapie.-Pomóż nam, a obiecuje że wszyscy wyjdą cali i zdrowi. - dodał siadając w fotelu.
Zacząłem się zastanawiać...
Boje się że będę musiał ponieść tego konsekwencję, ale chce wyciągnąć z tego Yeosanga jak najszybciej. Westchnąłem ciężko i jęknąłem niezadowolony. Mój mały Sangie...
-Dobra. Wchodzę w to. - powiedziałem biorąc broń do ręki.
Reszta dnia minęła nam w planowaniu. Pokazywali mi nawet jak się strzela. Sam także próbowałem i nie szło mi to źle. Z nadciągająca godziną, przyszedł mi również stres... Wciąż miałem obawy i jednak się wahałem, ale jednak się zgodziłem...
CH.S.
Rana mi się goiła, jednak wciąż miałem gdzieś z tyłu głowy bezpieczeństwo Mingiego.
-Mingi. - powiedziałem gdy zbierali się już do wyjścia. Każdy z nich był ubrany w czarny płaszcz... To jakaś moda? Czerwonowłosy podszedł do mnie.
-Bądź czujny i szybszy niż przeciwnik. - szepnąłem z myślą o SeongHwie. Od najmłodszego nie był jakiś najodważniejszy. Mężczyzna tylko kiwnął głową, a następnie ruszyli. Położyłem sobie ramię na oparcie, a po chwili zobaczyłem jak obok mnie siada mój ukochany. Miał dziecko na rękach i buteleczkę z mlekiem. Skąd on się na tym zna? Oparł się bardziej o mój tors i zaczął karmić dziecię.-Ale z ciebie mamusia. - zaśmiałem się i zacząłem przeczesywac jego mięciutkie włosy. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
-Jest urocza. - powiedział dalej nie spuszczając wzrok z dziecka. O nie...
-Zwierzęta lepsze. - uznałem, żeby odgonić go od myśli o dziecku. Chłopak tylko spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-No wybacz, niestety dzieci nie będziemy mieć. - powiedziałem i ucałowałem jego czoło.
-A co z adopcja?
-Youngiie...Jestesmy dwójką kriminalistów, których ściga prawie całe miasto. Naprawdę myślisz że udało by nam się adoptować? - spojrzałem na niego z wyrozumiałością. Mruknął tylko coś pod nosem, a ja westchnąłem. Jak ma na razie to niech się cieszy.
T/INie uważałam...
-Jak tam u HongJoonga? - usłyszałam dziwnie znajomy głos.
-Poszłaś sobie do niego, zostawiłaś mnie.Uniosłam głowę do góry i już wiedziałam czyj to był głos.
-Zraniłaś mnie. - powiedział i kucnął.
-Ale patrz, wasz Yeosang mnie idealnie na was naprowadził. A HyunJin? To fajny worek treningowy. - zaczął się śmiać.-Pamiętasz Yunho? - uśmiechnął się. Nic mu nie odpowiadałam, nie chciałam wchodzić w konwersacje z nim. Poczułam jak złapał mnie mocno za szczękę, więc zamknęłam oczy.
-Byłoby szkoda jakby HongJoong skończył tak samo, nie sądzisz. - klepnął mnie po policzku.-Zabrakło Ci języka w gębie? W pełnij ci to pasuje? - zadał kolejne pytanie, więc otworzyłam oczy.
-Zostaw moja rodzinę w spokoju! - krzyknęłam.
-Jednak umiesz mówić. - uśmiechnął się szeroko.
-Dziś tu przyjdą. Całaaaa trójka. - dodał i podszedł do szafki. Wsadził sobie pistolet do kieszeni.-Biorę najgorszy pistolet, bo szkoda mi dobrego towaru na tego twojego dziecioroba. - puścił mi oczko. Chciałam się podnieść. Uderzyć go. Zakatowac na śmierć. Jednak sznury były za grube i zbyt mocno zawiązane. Zaczęłam się modlić w myślach, by mieli inny plan.
-A co do Yunho, ładnie wyglądał z pistoletem przy czole. - zaśmiał się jak psychopota i opuścił pomieszczenie.
Zabuzowała we mnie złość i smutek w tej samej chwili. Byłam bezradna, a właśnie miałam zabójcę mojej pierwszej miłości pod ręką. Zaczęłam się szarpać żeby poluznic sznury. Na marne. Traciłam już powoli czucie w dłoniach. Jednak mój ból zastąpiły myśli... Myśli o moim narzeczonym i dziecku. Nie chcę żeby komukolwiek stała się krzywda.
Moje myśli i tak były nie potrzebne.
Wierzyłam w HongJoonga całym sercem.
Ale wciąż stawiałam na najgorsze.
Mimo iż był jeszcze Mingi...
Nie potrafiłam uwierzyć i zaufać że każdy będzie zdrowy....
//A więc
Dziś perspektywa z różnych stron by wyrównać spojrzenie na sytuację.
Jak wam minęły święta?
CZYTASZ
All Eyes On Me
Fanfiction! DRUGA CZĘŚĆ OPOWIEŚCI "MENTAL LOVE"! Błogie lata spokoju nie mogą trwać już wieczne, o tym przekonała się dwójka naszych bohaterów. W sumie to trójka...