Kiedy pod koniec tego samego tygodnia wychodził z Wielkiej Sali obok Rona i Hermiony, jego wzrok padł na sylwetkę Cho – dziewczyna zmierzała w ich kierunku z przeciwnej strony. Też na niego spojrzała i to spojrzenie niemal od razu stało się chłodne, zdystansowane. Jeśli wcześniej wydawała się być w jakkolwiek dobrym humorze, to widząc go, jej twarz przybrała wyraz kamiennej maski.
Zmarszczył czoło i pierwszy popatrzył gdzieś indziej; w gruncie rzeczy to chyba był zirytowany. Zawsze irytowały go nierozwiązane sprawy, a stosunki między nim a Chang zdecydowanie były jedną z nich. Pamiętał ich ostatnią rozmowę – tą, kiedy kazała mu zostawić się w spokoju. Zrobił to i więcej się nie zbliżał, zbyt zdezorientowany i zbyt obawiając się, że tylko pogorszy sytuację, gdyby spróbował znów.
Nie myślał już o Cho, ani romantycznie, ani w ogóle. Draco zajmował mu głowę bez przerwy, ale teraz ten krótki kontakt wzrokowy przywrócił wrażenie, że coś jest nie tak. Zdążył chyba dość dobrze poznać dziewczynę i od początku nie pasowało mu do niej, by zareagowała w taki sposób po zdjęciach w Proroku i całym tym szumie. Do tamtej pory, kiedy próbował wyjaśniać, zawsze przynajmniej słuchała. Zresztą, skoro Cedric wiedział mniej więcej jak było naprawdę, a ci dwoje wciąż pokazywali się często obok siebie, powinna wiedzieć od niego, jak wyglądały kulisy tej sprawy.
I wciąż chciała zachowywać się wrogo? Nie zrobił nic, czym od niej zasłużyłby na podobne ignorowanie. Przynajmniej w swoim mniemaniu. Od dawna miał przeczucie, że to wszystko stało się nieporozumieniem z jakiegoś innego powodu, większego – i takiego, z którego nie zdawał sobie sprawy.
A teraz, gdy cała reszta zmartwień zniknęła, czuł się dość pewnie, by ją skonfrontować - to też chciał mieć z głowy. Jeśli wreszcie miał mieć spokój ducha, niech będzie to spokój absolutny. Nawet gdyby Chang znów potraktowała go pogardliwie, to nie była w stanie za bardzo go tym dotknąć; co najwyżej rozczaruje się, że nie wyjaśnią tego problemu jak dwójka niemal dorosłych ludzi.
Więc impulsywną decyzją zwolnił kroku, zostając w tyle za Ronem i Hermioną.
— Nie czekajcie na mnie — mruknął tylko. Oboje obejrzeli się z pytającym wyrazem twarzy – gdy skinął im niezobowiązująco głową, zawahali się krótko i ostatecznie ruszyli dalej bez żadnych pytań.
Przesunął się na drugą stronę korytarza, by znaleźć się naprzeciwko Krukonki – znowu spojrzeli sobie w oczy i teraz już się nie odwrócił, dając jej wyraźny znak, że to do niej zmierza. Chang zawahała się ledwie dostrzegalnie, ale ostatecznie nie zwolniła kroku, dopóki nie znaleźli się obok siebie.
— Cześć — rzucił, zatrzymując się. Ku jego uldze też stanęła, zamiast minąć go bez słowa.
— Cześć — odparła sucho.
Cóż, to było mało zachęcające. Odchrząknął, wciskając ręce do kieszeni.
— Chciałem z tobą pogadać — powiedział; pamiętał, by po prostu to stwierdzić. Poprzednim razem, gdy zapytał, zwyczajnie mu odmówiła.
Spojrzała na niego, gdy milczał, odrobinę jakby samym wzrokiem chciała przekazać, że marnuje jej czas.
— Więc? — ponagliła go. — O co chodzi?
Irracjonalnie poczuł się nieco rozczarowany, przez samą atmosferę między nimi. Nie zależało mu już na Cho w żaden specjalny sposób, ale nie znaczyło to, że przyjemnie było doświadczyć tego chłodu i niechęci. Na samym początku polubił ją jako znajomą, nawiązali dobry kontakt bez żadnego głębszego uczucia – nieważne co działo się między nimi później, rozpadające się relacje zawsze były przykre. Nić porozumienia, która pojawiła się pod koniec zeszłego roku, rozwiała się, jakby nigdy nawet nie istniała.
CZYTASZ
Hibiskus i tarta dyniowa
Fanfiction„Niewielkie, lśniące płatki wirowały na wietrze, na ziemi zdążyła powstać cienka warstwa puchu. Wargi rozciągnął mu bezwiedny uśmiech - błonia niknęły w ciemności i drobinach bieli i było pięknie. Było cudownie; szkło w ręce paliło zimnem, mróz kąsa...