Rozdział 6

1.8K 230 33
                                    

No dobra, ale w tygodniu serio będą wpadać planowo, bo nie będę mieć czasu na dodatkowe 🤣

I w razie wątpliwości:
Drew = Dru
Mabel = Mejbel
~~~

Trzy dni zajęło mi porządkowanie archiwum Eriki, po tym jak wezwała mnie w poniedziałek wieczorem z powodu „pilnej sprawy". Rosalie naprawdę zależało, żebym przypadkiem nie zapomniała, gdzie moje miejsce, więc dorzuciła do tego obowiązek służby podczas zbliżającego się święta wiedźm, z czego zwykle byłam zwolniona. Przecież skoro razem z resztą Iskier znajdowałam się na szarym końcu hierarchii, niby jak miałam dobrze przydać się przy ochronie reszty wiedźm, prawda?

Poza tym miałyśmy w sabacie jasny podział: Świetliste stały na czele i odpowiadały za wszystkie sprawy. Kolejne sabaty natomiast posiadały swoje przywódczynie, które podlegały Rosalie i odpowiadały wiedźmom ze Świetlistych. Na przykład Druga arcywiedźmy, Erica, zarządza sabatem Gwieździstych, są jej pomocnicami. Chociaż Pierwszą Gwieździstych jest Samantha, współpracuje ona ściśle z Ericą i razem z podsabetem tworzą grupę śledczą i są naszą „brutalną siłą". Inne wiedźmy od Rosalie mają także różne zadania, jak Kayra, która ogarnia nasze fundusze i wszystko z tym związane razem z sabatem Kryształowych, a Veira i Yana są głównymi ochroniarkami.

W każdym razie chodzi o to, że każdy sabat ma ściśle wyznaczone zadania. Każdy, oprócz Lśniących i Iskier, do których należę. Jesteśmy właściwie na szarym końcu głównie z tego względu, że poważne zadania zostały już przydzielone, a my stanowimy jedynie grupy wspierające. Poniekąd jesteśmy grupami wyrzutków, które trzymają się na uboczu. I nigdy nikomu to nie przeszkadzało, dopóki przynosiłyśmy pieniądze, tak jak reszta.

Jak widać aż do teraz, bo Rosalie stwierdziła jednak, że ma za mało ludzi, bo jej siostry są potrzebne przy innych sprawach, więc ochroniarze i pomocnicy dodatkowi zostali ściągnięci z pomniejszych sabatów, a ja miałam być jednym z nich. Aż prosiłam w myślach, by coś wpadło zrujnować tę uroczystość i zatopić kły w sercu Rosalie. Z chęcią odwróciłabym na chwilę wzrok na swoim stanowisku. Już mnie skręcało na myśl, że będę całe godziny musiała stać na upale i udawać, że obchodzi mnie bezpieczeństwo tej suki. Przecież to było nienormalne, w sabatach po to było tyle osób, żeby każdy miał jasno określone miejsce. Jakby jak dwie trzynastki bojowe to za mało, do cholery. Niemożliwe, żeby nagle Rosalie zabrakło osób. Pewnie planowała coś głupiego na ten dzień, mogłam się założyć, że będzie próbować zrobić ze mnie dziewczynkę na posyłki.

Nadal jednak nie żałowałam swojego ostatniego zachowania.

Byłam zmęczona, niewyspana i cały czas kichałam od nadmiaru kurzu, który zgromadził się w tym pieprzonym archiwum, więc gdy dotarłam w czwartek wieczorem do baru Rachel i Cory, wyglądałam zapewne jak kupka nieszczęścia.

– Ale śliczna i niesamowita kupka nieszczęścia – zapewniła mnie Rachel.

Cora za to po prostu podała mi butelkę, nie zadając zbędnych pytań. Posłałam Rachel wymowne spojrzenie: widzisz, to się nazywa przyjaciółka.

Rache wystawiła mi język.

– Lepiej mów, kiedy zabierzesz nas do Cheriton. W moje urodziny stwierdziłaś, że jutro, a potem wypadły te wszystkie dodatkowe prace i co?

Westchnęłam.

– Nie wiem, czy po ostatnim odrzuceniu zaproszenia Chace'a, to ogólne jest nadal aktualne.

Rachel się roześmiała.

– Żartujesz? Teraz to tym bardziej go pewnie zaintrygowałaś! Właściwie gdyby ta suka nie zwaliła na ciebie roboty, sama radziłabym ci nie iść. Niech nie myśli, że zawsze masz dla niego czas i tak dalej.

Iskra ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz