Rozdział 21

1.9K 247 61
                                    

No to lecimy ❤️
~~~

Przywódca zmiennokształtnych mówił bardzo opanowanym i rzeczowym tonem, nawet jeśli czułam co chwilę napływające od niego zmęczenie, irytację i zaniepokojenie. Nie potrafiłam postawić wystarczająco silnej bariery, która odgrodziłaby mnie od jego cieni. Ostatnie dni dały mi naprawdę w kość, moja magia się nie zregenerowała, a dziś także jej używałam. Dlatego miałam ochotę złapać się za głowę i wyrywać z niej włosy, bo przepełniały mnie najrozmaitsze przeczucia.

Cienie wirowały dokoła i kąsały moją skórę, jakby każdy chciał koniecznie zwrócić na siebie uwagę. Chociaż obecni w tym pomieszczeniu próbowali ukrywać się za jakąś tarczą, niektóre elementy zza nich po prostu wypływały, jakby nie były w stanie zostać powstrzymane, a potem mknęły ku mnie. Poirytowanie Rachel. Rozbawienie Holdena. Wściekłość Rosalie. Zaniepokojenie Melanie. Wszystko to plątało się i wracało do mnie, a ja podejmowałam słabe próby odrzucenia od siebie cieni, i tylko dzięki temu nie zostałam jeszcze zasypana masą niechcianych wizji.

W takich chwilach jeszcze lepiej przypominałam sobie, dlaczego mój dar bywa przekleństwem. To, co nazywałam cieniami, aurami czy jakkolwiek inaczej, raziło mnie w oczy i nie dawało się zignorować, kiedy nie byłam w stanie odgrodzić się tarczą mentalną, natomiast dla innych nie istniało. Sprowadzało do mnie te wszystkie strzępki obrazów, myśli czy uczuć, w których nie potrafiłam się w takim natłoku rozeznać.

Moja druga moc była właściwie odwróceniem tej. Dzięki niej nie odbierałam, a wysyłałam cienie, sterowałam nimi. I chociaż teraz nie miałam na to sił, bardzo pragnęłam obrócić aurę Rosalie przeciwko niej i po prostu ją udusić. Jej nienawiść była tak namacalna, że nawet osoby nieposiadające mojego daru widziały ją jak na dłoni.

– Mabel?

Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Drew, który zgodnie z prośbą arcywiedźmy wyjaśniał, co dokładnie zdarzyło się tego popołudnia. Streścił cały przebieg walki, ale gdzieś w momencie, gdy dotarł do pojawienia się Dancana, musiałam się wyłączyć. Naprawdę byłam zmęczona.

– Hm?

Wszystkie oczy obecnych dokoła zwróciły się w moim kierunku, więc domyśliłam się, że zadano mi jakieś pytanie. Otrząsnęłam się i z Drew wyczytałam, o co chodziło, zanim był zmuszony powtórzyć.

– Istota pojawiła się znikąd – powiedziałam. – Wyglądało to dokładnie tak, jak opisał Drew...

Nie powiedziałam niczego nowego, właściwie to w innych słowach opowiedziałam to, co król zmiennokształtnych, tak samo zrobiła też Rachel, która wtrąciła się w trakcie, gdy mówiłam. Nie zająknęła się nawet o tym, czego byłyśmy świadkiem – o wahaniu Drew, a potem jego i moim zniknięciu. On także o tym nie wspomniał, ja się nie wyrywałam, i byłam pewna, że żaden ze zmiennokształtnych niczego nie widział. Za bardzo skupili się na własnych przeciwnikach. Musiałam jedynie porozmawiać z Emmeline, by mieć pewność, że i ona nie piśnie ani słówka.

– Czemu go nie powstrzymaliście? – zapytał Holden po tym, gdy Rachel zamilkła.

Drew spojrzał na niego beznamiętnie.

– Każdy z nas był nieco zajęty, Rollins.

Arcymag postukał palcem o blat i zerknął na mnie oraz Rachel.

– Miałeś dwie czarownice, grupę bojową i...

– Miał jedną wyczerpaną z magii czarownicę, jedną nieposiadającą magii ofensywnej i dwóch swoich zmiennych przeciwko całej grupie wampirów i ludzi oraz pradawnej bestii – odpowiedziałam za Drew. – Wszystko wydarzyło się zbyt szybko, by przeprowadzić jakiś skoordynowany atak, a wsparcie dotarło zbyt późno.

Iskra ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz