Dostałyśmy pozwolenie na zabranie jednego z samochodów Klanu, więc tym razem nie musiałyśmy magicznie odpalać silnika. Teraz to jednak ja prowadziłam, a Rachel zajęła z Melanie miejsce na tyłach. Obok mnie siedziała natomiast Emmeline, której twarz przypominała niebo w czasie sztormu. Na przemian ciemniała i purpurowiała, jakby dziewczyna naprawdę za chwilę miała zacząć strzelać błyskawicami. Ale po tym, jak została wyprowadzona i zabrana do bliźniaczki Vernę i Veirę, wcale się temu nie dziwiłam. Rosalie uwielbiała dyscyplinować czarownice darem swojej, teraz już, Czwartej, która potrafiła za pomocą dotyku zadawać rany podobne do oparzeń chemicznych. Emmeline miała zasłonięte ramiona, ale byłam pewna, że jej urazy jeszcze się nie zagoiły. Zabrała się więc z nami, bo nie zamierzała spędzać dłużej czasu ze Świetlistymi.
Odwiozłam Melanie do siedziby, a później pojechałam do swojego domu razem z Rachel i Emmeline. Nie protestowały, choć tego z nimi nie omawiałam.
Dwadzieścia minut później znalazłyśmy się w moim salonie. Mefi, niezrażona nawet obecnością Rachel, powitała mnie dość czule jak na nią, dlatego zanim przeszłam do rzeczy, zajęłam się kotką. W końcu przez cały dzień i wczorajsze popołudnie była sama. Zawsze dbałam, by miała dostęp do świeżej wody i zapas karmy, więc nie głodowała, ale za mną tęskniła. Dosypałam jej karmy, pogłaskałam ją trochę, dopóki nie miauknęła na mnie, że tyle wystarczy, i nie zniknęła za blatem.
Wtedy odwróciłam się do Rachel i Emmeline, które stały ze skrzyżowanymi na piersiach rękami naprzeciwko siebie i wpatrywały się we mnie z uwagą. Wyglądały jak swoje totalne przeciwieństwa. Jasnowłosa, urocza, niska Rachel i Emmeline, ruda czarownica, która roztaczała wokół siebie aurę ciemności i wściekłości. Miałam wrażenie, że te ostatnie nie są zresztą spowodowane tylko przez Veirę i Rosalie, ona po prostu taka była.
– Pewnie nie macie zamiaru spokojnie usiąść i posłuchać, co chcę powiedzieć? – zapytałam konwersacyjnym tonem.
Obie uniosły brwi niemal w tym samym momencie.
– Nie widzę powodu, dla którego ona tutaj jest – odezwała się Rachel.
Jej słodki ton i łagodne spojrzenie dawno zniknęły, na miejscu została inna wersja mojej przyjaciółki. Groźniejsza, wściekła i zdecydowanie niecierpiąca Emmeline. Nie miałam pojęcia, czemu od początku była do niej aż tak źle nastawiona. W końcu Rachel nigdy nie pałała do nikogo aż taką niechęcią, nie od razu, jeśli nie miała z nim niczego do czynienia.
– Ona uratowała tyłek twojej siostrze, gdy ciebie nie było w pobliżu – powiedziała leniwie Emmeline.
Westchnęłam.
– Skończcie. Nie mam ochoty na żadne bzdury – ucięłam. – Mam wam coś ważnego do powiedzenia i muszę wiedzieć, że mogę wam ufać.
– Przecież jej nie znamy, Mab! – warknęła Rachel. – Mnie możesz ufać, dobrze wiesz, ale ona...
– Uspokój się, Iskierko – mruknęła rozbawiona Emmeline. Potem spojrzała w moim kierunku. – Nie powiedziałam niczego do tej pory, jak sądzisz, dlaczego?
Wzruszyłam ramionami, ignorując na chwilę irytację Rachel.
– Bo czegoś chcesz.
Emmeline się zaśmiała.
– Może chcę, może nie.
– Możesz się z tym wstrzymać, aż pokonamy szalonego prastarego Szepczącego?
– Jak najbardziej – odparła.
– Wspaniale – rzuciłam spokojnie. – Potrzebuję waszej pomocy przy przeprowadzeniu rytuału, bo moja magia nie do końca się jeszcze odnowiła, a będę jej jutro potrzebować. Jesteście zainteresowane?
![](https://img.wattpad.com/cover/294306809-288-k131130.jpg)
CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasíaCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...