No dobra, niech będzie jeszcze jeden na święta, ale za to proszę ładnie o komentarze 😝
I to na Waszą odpowiedzialność, kolejny dopiero jutro!
~~~Wyrzucałam sobie w myślach powiedzenie Drew o tamtej wizji. To było głupie i niepotrzebne, no i niczego nie zmieniało. Oprócz tego, że mógł próbować odgrywać bohatera i odsunąć mnie od tego śledztwa, a trochę się w nie już zaangażowałam. Zapomniałam nawet całkiem o tej sprawie z Chace'em, odwołałam niemal wszystkich klientów, bo chciałam skupić się na pracy nad runami oraz tą tajemniczą magią, którą czułam od Morgana.
Kolejnego dnia po jego wizycie, gdy zażegnałam kryzys w sabacie i spędziłam spokojnie wieczór, zajrzałam do laboratorium zmiennokształtnych. O dziwo powitali mnie tam dość dobrze, bez zbędnych przytyków, ale pracowało ich tam tak wielu, że nie miałam nawet niczego do roboty. Zamiast tego z Patrickiem, Silvą i kilkorgiem innych zmiennokształtnych przeglądałam księgi w poszukiwaniu run oraz dziwacznych magicznych zjawisk. Na wszelki wypadek, w końcu nie wiedzieliśmy tak naprawdę, co nas atakowało.
Zagrożenie zdawało się być duże i zastanawiałam się, czy w takim przypadku zmiennokształtni nie powinni zawiadomić Zgromadzenia. Niby rada miasta mogłaby zignorować ostrzeżenie, skoro zginęli na razie tylko zmiennokształtni oraz jedna wiedźma – w końcu mogła być przypadkową ofiarą. Ale na razie Drew i Ian chcieli to zrzucić na „wewnętrzne problemy", bo jak zawsze woleli radzić sobie sami. Nie dziwiła mnie ich postawa, a także żądza krwi, którą pałali na milę, jednak miałam po raz pierwszy od dawna wątpliwości przed zatajaniem informacji nie tylko przed Rosalie, ale przed resztą władz San Arno. Deborah zapewne wiedziała o sprawie, bo zdaje się, że Drew był z nią w przyjacielskich stosunkach, natomiast większa część Zgromadzenia nie miała o niczym pojęcia. Drew chciał sam załatwić problem.
I chociaż wcześniej miałam złe przeczucia, dzisiaj właściwie one zniknęły. Zostało jedynie to zwyczajowe podenerwowanie. Albo mój dar świrował, albo coś się stało. Nie miałam jednak czasu na roztrząsanie tego, bo byłam zajęta mnóstwem innych, pilniejszych spraw.
Wróciłam do domu już pod wieczór, zmieniłam Mefi wodę i dosypałam karmy, a później potarłam kark, krzywiąc się, gdy przeszył mnie dziwny ból. Pięknie, nie dość, że byłam cały czas taka zmęczona, to teraz jeszcze musiałam źle układać się podczas snu, ponieważ szyja niestety nie dawała mi spokoju od poranka.
Westchnęłam, po czym zerknęłam na zegarek. Nie miałam czasu na robienie przeciwbólowego naparu. Wróciłam tylko na sekundę, bo powinnam zbierać się na zebranie sabatu. Ostatnio przegapiłam ich już zbyt wiele, by znowu móc sobie na to pozwolić. Z tego powodu już po pół godzinie wysiadałam z autobusu, kierując się na miejsce.
Duży dom, który był siedzibą Iskier, stał daleko na południu miasta, tuż przy granicy z ziemiami wampirów. Całe San Arno zostało lata temu podzielone na strefy wpływów, jedne dzielnice należały do wiedźm, inne do wampirów, jeszcze inne do zmiennych i tak dalej, a jeśli ktoś chciał zamieszkać w okręgu, którym nie władał ktoś z jego gatunku, musiał się poważnie postarać. Nie było to bardzo niemożliwe, zwłaszcza w centrum, gdzie właściwie przecinały się wszystkie granice, ale nastręczało sporo kłopotów. Dlatego rodzina Patricka w końcu odpuściła i wróciła do siedziby Klanu. Czułam, że moich sąsiadów wampirów też to niedługo czeka, bo w końcu nie wytrzymają w strefie, w której rządziły wiedźmy.
Dom nie był ogromny, nie umywał się do siedziby Świetlistych, pałacu Irvingstonów czy już na pewno do siedziby Klanu. Zwykły piętrowy budynek z pięcioma pokojami, strychem, łazienką i kuchnią. Na co dzień mieszkała tutaj Melanie, nasza Pierwsza, z rodziną, oraz Will, Katryn z dwunastoletnią córką i Moshun. Rachel tak jak ja mieszkała poza siedzibą.

CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasiCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...