– Siedziba Świetlistych. Już.
Erica rozłączyła się, nim byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. Zaklęłam szpetnie, gdy uświadomiłam sobie, że Drew najwyraźniej rozmawiał już z Rosalie, ta dowiedziała się o moim udziale w ich śledztwie i wpadła w szał. Czułam, że tak będzie, więc próbowałam się na to przygotować.
Jednak gdy wsiadałam do taksówki, naszło mnie przeczucie, że chodziło też o coś innego. Kolejna wiedźma została zamordowana. Znowu poczułam mocne ukłucie w okolicach serca i poczucie winy, że niczego nie przewidziałam. Od kilku dni towarzyszyły mi nieustannie, właściwie to od początku tej sprawy.
Podałam kierowcy adres, oparłam się o fotel i zacisnęłam zęby, próbując się jakoś uspokoić.
To nie była moja wina. To nie była moja wina. Nie mogłam tego przewidzieć.
Znalazłam się pod siedzibą Świetlistych dwadzieścia minut później. Przy bramie wejściowej stały cztery strażniczki i dwaj strażnicy, którzy wpuścili mnie dopiero po przeskanowaniu magicznym berłem. Na wypadek, gdybym była opętana przez demona, też mi coś. Jakbym potrzebowała opętania do tego wszystkiego.
Szłam pustymi korytarzami, wspinałam się po schodach, aż w końcu dotarłam za Verną, Czwartą arcywiedźmy Świetlistych, do pomieszczenia na piętrze. Dziwne, myślałam że gabinet Rosalie znajdował się na parterze, ale cóż, jak widać w ciągu ostatnich dni zdążyła się przenieść. Siedziała za dużym, jasnym biurkiem z miną, którą mogłam określić tylko jako morderczą. Po jej prawej stronie stała jasnowłosa Erica, teraz po śmierci Kayry, Druga w sabacie. Uświadomiłam sobie, że Verna w takim układzie również awansowała o stopień w górę. Oprócz nich było tu także kilka innych wiedźm, między innymi Veira, bliźniaczka Verny.
Nie zdążyłam się odezwać, bo napłynęły do mnie różne cienie, które zaczęłam odczytywać. Dowiedziałam się, że tym razem ciało znaleziono w parku niedaleko siedziby. Amitha, młoda przywódczyni szpiegów Świetlistych, które nazywano Perłami, została zamordowana w podobny sposób jak Kayra. Jej nagie, poszarpane ciało na fotografiach, które rzuciła po chwili w moim kierunku Erica, zdążyło przybrać już kredowobiałą barwę. Kontrastowała ona z wszechobecną czerwienią jej krwi.
Obok zabitej dostrzegłam kolejne runy wypisane na trawie, jednak nie zdążyłam przyjrzeć im się uważnie, bo z tropu zbił mnie docierający z pomieszczenia obok dziwny impuls. Uświadomiłam sobie, że za ścianą znajdują się Drew z Ianem, więc spojrzałam w kierunku drzwi, które oddzielały gabinet od tamtego pokoju, a w następnej sekundzie rozszerzyłam oczy w szoku, kiedy Rosalie z całą furią, którą w sobie zgromadziła, cisnęła swoim biurkiem przez pomieszczenie prosto na mnie.
Jej pierwszym darem była telekineza. Rosalie mogła zarówno podnieść siłą woli półtonowy pojazd, jak i kontrolować chociażby delikatny pędzel, którym robiłaby w tym samym czasie idealnie proste znaczki na kartce. Albo rozdzielałaby włosie pędzla, każdy cholerny włosek po kolei, bez patrzenia na niego, tak dobrze potrafiła kontrolować swoją moc. Telekinetyk, który przeszedł Test na poziomie pierwszym mógł co najwyżej przesunąć taki pędzelek kilka centymetrów, ale przy staraniu rozdzielenia jego malutkich elementów prędzej nabawiłby się jakiegoś urazu kręgosłupa. Katryn z moich Iskier była telekinetyczką na poziomie trzecim i nigdy w życiu nie pomyślałaby o próbie zrobienia czegoś takiego. Mogła podnieść łóżko na kilkanaście centymetrów, odrzucić człowieka albo, jak ostatnio, sprzątnąć jednym gestem okruszki, tak jakby zbierała je niewidzialną ogromną dłonią. Ale nie śniła nawet o tym, by zebrać każdy z nich osobno, bo rozgniotłaby je po prostu w pył. Rosalie natomiast miała porażająco potężną moc i zdawała sobie z tego sprawę. Jej drugim talentem była kontrola wody na trzecim poziomie, bo ojcem Rosalie był jeden z Ognistych.
![](https://img.wattpad.com/cover/294306809-288-k131130.jpg)
CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasyCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...