Hej, hej! Wiem, że to nie poniedziałek, no ale może macie ochotę poczytać, więc zapraszam. Później dodam też tutaj mały słowniczek, który pomoże rozeznać się lepiej w grupach istot magicznych i ich hierarchiach, bo wiem, że z początku może to być nieco niejasne.
Tymczasem enjoy! 😊
~~~Obecnie
Robota jak zwykle była odrażająca, a pokój wyglądał jak kadr z taniego horroru. Przyzwyczaiłam się już, że gdy dostaję telefon od Eriki, czeka mnie coś obrzydliwego, ale dzisiaj przeszła samą siebie. Choć właściwie miałam wrażenie, że może wyznaczone mi zadanie to jednak nie jej sprawka. Może to wspaniała przywódczyni, arcywiedźma Świetlistych, kazała tak mnie gnębić. W końcu uwielbiała to robić, nigdy się nie lubiłyśmy. Ale komu miałam się poskarżyć, skoro nad tą, która mnie skazywała na tę pieprzoną robotę, nie było już nikogo?
Zaciskałam więc pięści i jechałam na wezwanie, chociaż zdawałam sobie sprawę, że równie dobrze Erica i jej zespół wraz z jakąś ekipą sprzątającą daliby radę sami. W końcu zbryzgane krwią i płynami, których wolałabym jednak nie rozpoznawać, miejsce, nie wymagało sprawdzenia magicznego. Nie było potrzebne użycie sprzętu do wykrywania typu mocy ani nawet mój wyczulony zmysł, dzięki któremu potrafiłam odgadnąć, co tutaj zaszło. Na ten zmysł zresztą było o kilkanaście godzin za późno, bo moja moc działała w ściśle określonych warunkach. Nie przydała się też cała wiedza, którą szczyciłam się wśród innych wiedźm, bo jako jedna z zaledwie trzech osób w całej społeczności magicznej znałam się na starożytnych formułach, rytuałach, zaklęciach i całej reszcie mistycznego gówna.
Jestem jedną z nielicznych osób, które obchodzi to na tyle, żeby studiować starożytne podania, legendy i mity. To dość dziwne, zwłaszcza że ostatnimi czasy mnóstwo przerażających stworzeń wypełzało z czeluści piekieł i jakoś trzeba je było identyfikować, by myśleć o unicestwieniu zagrożenia, a jedynie ja, Erica i Lauren z sabatu Księżycowych, byłyśmy to w stanie zrobić. Nie chwaląc się zupełnie, ja jednak byłam najlepsza z nich. I nie, nie słyszałam tego od mamy albo od babci (chociaż głównie od nich), ale to po prostu się czuło. I dlatego Erica czy Lauren uwielbiały zwalać właśnie taką parszywą robotę na mnie, żeby pokazać, jak niewiele ja znaczę i że one w tym czasie zajmują się „prawdziwymi problemami".
Cóż, jak dla mnie wilkołak, który spółkował w tym miejscu z wiedźmą, a później został zamordowany na jej oczach też był dość ważną sprawą, ale nie oszukujmy się – nie wymagał interwencji Mistyczki, jak lubiłam się określać. Lauren i Erica wolały nazwę Analityczka czy tam coś podobnego, ale jakbym miała kiedyś sobie zrobić wizytówkę, to jednak napisałabym na niej słowo na m. Zaraz po jasnowidzce, gdyby nie to, że akurat taka nazwa wywoływałaby prawdziwy śmiech.
Will robił zdjęcia miejsca zbrodni, Katryn zbierała z wykrzywioną w grymasie twarzą próbki, a ja kręciłam się po pomieszczeniu, przywołując do siebie wszystkie magiczne ślady, które jeszcze nie zniknęły. Moja ekipa nie była tak liczna, jak ta Eriki czy Lauren, ale i tak lepsze to niż nic. Sabat, którego jesteśmy członkami, liczy zaledwie siedem osób, więc zawsze miałam problem ze znalezieniem pomocników. W przeciwieństwie do Księżycowych i Świetlistych (których członkiem była Erica, a na ich czele stała nasza wspaniała arcywiedźma Rosalie), musieliśmy mieć też inne prace, by utrzymać jakoś siedzibę i jeszcze mieć odpowiedni wkład w całą społeczność magiczną. A że Rosalie ma nasz malutki podsabat Iskier gdzieś, radzimy sobie, jak możemy.
Swoją drogą zawsze bawiło mnie, że jeden z trzech głównych sabatów nosi nazwę Świetlistego. To znaczy rozumiem, że został tak nazwany na cześć bogini wiedźm, Aglai, która włada mocą światła i ciemności. Jednak przy sabacie Ognistym, który czci Pyre, boga ognia oraz żywiołów i Księżycowym, wysławiającym Erayę, panią życia i śmierci, brzmi dość śmiesznie. No i paradoksalnie, jeśli wziąć pod uwagę, że Rosalie wygląda zawsze jak chmura gradowa, a nie pani jasności.
CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasíaCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...