No to Wesołych świąt ❤️
~~~Patrick czekał na mnie przed wejściem do dużego, starego domu położonego na obrzeżach San Arno. Kiedy wysiadłam z taksówki, przyjaciel od razu zaprowadził mnie do salonu, gdzie zebrały się zespoły śledczych Iana oraz Lauren. Jakby tego było mało, wyczuwałam także obecność samego władcy zmiennokształtnych, więc znajdowała się tutaj całkiem spora grupka osób, których nie trawiłam. Aż bałam się, czy w kuchni Rosalie z Chace'em nie popijają herbatki oraz krwi.
– Co się stało? – spytałam w końcu, gdy przyjaciel przystanął w pomieszczeniu.
Zerknęłam przelotnie na ściągniętą w gniewie i skupieniu twarz Drew, który stał do nas bokiem, tuż przy oknie, i wpatrywał się w ulicę. Chyba nawet nie zwrócił uwagi na to, że się pojawiłam. Tak jak większość osób zajętych swoimi zadaniami.
– Znaleźliśmy trzecią ofiarę w tym tygodniu – odpowiedział cicho Patrick. Widocznie on miał mnie wprowadzić. – Wszystko wygląda tak jak za pierwszym i drugim razem, tyle że zamordowani to jedynie zmiennokształtni, nie ma wśród nich wiedźm. Miałaś rację, że to nie była wina Leili, ona odebrała sobie życie w więzieniu. Nie wiemy tylko, co mogło zabić naszych braci.
Ukłucie wyrzutów sumienia zostało zagłuszone przez zdziwienie tym, że zmienni dopuścili czarownice do swojego śledztwa. Zwykle nie pozwalali się nikomu wtrącać, jeśli sprawy dotyczyły jedynie ich gatunku. Ale tym razem widocznie potrzebowali czarownic, bo po lewej stronie salonu stała z założonymi na piersi rękami Lauren, która posyłała mi groźne spojrzenie. Widocznie nie podobało jej się to, że zostałam wezwana. W końcu ona zajmowała poważne stanowisko w Księżycowych, a ja byłam tylko pomagierem Eriki i dziewczyną, od najgorszych, zbędnych spraw. Musiała być wkurzona tym, że zmiennokształtni najwidoczniej chcieli mojej pomocy, bo ona najwyraźniej sobie nie radziła. Pewnie Patrick przepchnął pomysł, że ja mogę podołać zadaniu, ponieważ jego również Lauren sztyletowała spojrzeniem.
– Nie potrafimy odczytać żadnych śladów magii w tym miejscu – dodał przyjaciel. – Więc pomyślałem...
– Że może ty się na coś przydasz – przerwał Ian, który nagle wszedł do pomieszczenia z chmurną miną. – Ale jak na razie sterczysz tutaj nieprzydatna jak twoja siostra.
Lauren odwróciła się w jego kierunku.
– Uważaj, zwierzaku – warknęła – bo zaraz ci pokażę moją nieprzydatność.
– Jeśli masz zamiar obrażać mnie lub moją siostrę, lepiej stąd wyjdź – dorzuciłam, mrużąc powieki. – Rozumiem, że to nie jest najlepszy moment w twoim życiu, bo znowu spieprzyłeś robotę, a Leila była niewinna, jak sugerowałam od początku, ale to nie znaczy, że masz się na nas wyżywać. Nie mamy obowiązku wam pomagać.
Lauren przytaknęła w chwilowym porozumieniu. Może i jej nie lubiłam, ale nie zamierzałam stać i czekać znowu na kolejne głupie uwagi Iana. Co by się nie działo, to my miałyśmy mu pomóc, nie on nam.
– Słuchaj... – zaczął chłodno.
– Ian. – Głos Drew rozbrzmiał w pomieszczeniu niczym trzask bicza. – Zrób sobie przerwę i wróć, jak trochę ochłoniesz.
Mężczyzna nie odezwał się więcej, nawet nie spojrzał na swojego króla, tylko opuścił posłusznie pomieszczenie. Myślałam, że to zakończy tę nieprzyjemną scenę, ale wtedy Drew zwrócił się do mnie zimnym głosem:
– Jesteś w stanie to zrobić czy nie?
Zacisnęłam wargi.
– A ja myślałam, że będziesz choć trochę milszy niż on – rzuciłam sucho.
CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasyCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...