Rozdział 19

2K 239 69
                                    

Już poniedziałek ❤️
Kolejny będzie w czwartek ❤️
Tym razem serio, bo zostało nam niewiele do końca 🙈
PS jestem ciekawa Waszych reakcji na rozmowę Mab i Drew 😏
No i na zwierzęcą formę naszego króla 🥰
~~~

Przeczucia nachodziły mnie każdego dnia, dlatego lubiłam mówić, że wariuję kilka razy na dobę. Ciągle, gdziekolwiek się nie ruszyłam, towarzyszył mi irracjonalny strach albo pewność, że zdarzy się coś złego. Albo zdenerwowanie, albo irytacja. Odbierałam tak wiele przeróżnych emocji i scen, że czasami nie potrafiłam ich dopasować do konkretnej sytuacji czy osoby. Ale po latach w końcu zaczęłam ogarniać ten dar i już wiedziałam, jak odczytywać znaki, co mogły oznaczać. Wiedziałam też, że nie należy go ignorować, a mimo to tak często to robiłam.

Gdy jechaliśmy do siedziby Klanu, znowu naszło mnie dziwne przeczucie, które po chwili zmieniło się w niedający spokoju ucisk w klatce piersiowej. Coś było nie tak, ale tym razem dla odmiany nie przyszły żadne obrazy, żadne przebłyski, dzięki którym mogłabym się domyślić, co takiego poszło źle. Wiedziałam jednak, że nie ma to nic wspólnego z moją wizytą u Drew, ani z żadną śmiercią wiedźm. Odkąd zginęły Kayra i Amitha, stale wytężałam magiczne zmysły, by przewidzieć kolejny atak na moje siostry. Nie wiedziałam, co prawda, czy to działa w stu procentach, ale miałam nadzieję, że tym razem niczego nie przegapię. Skoro jednak to nie czarownice mnie niepokoiły, mógł to być zmienny lub człowiek. Albo jeszcze coś innego, coś niezwiązanego ze sprawą.

Nie wiedziałam tylko na razie co.

Dotarliśmy do wielkiego gmachu i już chwilę później Patrick prowadził nas jakimś bocznym wejściem do kwater swojego władcy. Musiał dać znać Ianowi, że się pojawimy, bo szef ochrony czekał na nas na końcu ciemnego korytarza z kwaśną miną. Tym razem nie skomentowałam nawet jego wyrazu twarzy, nie bawiłam się w sarkastyczne uwagi, bo czułam, że to nie był dobry moment. Wszyscy żyli w nieustannym napięciu, czekając na kolejną ofiarę, więc drażnienie Iana, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało, wydawało się ostatnią rzeczą, którą powinnam zrobić.

Weszliśmy do jakiegoś jasnego, przestronnego salonu. A gdy mówię przestronnego, mam na myśli to, że był on wielkości połowy mojego domu. Rozejrzałam się po jasnych obiciach dużych kanap i foteli, kilku komodach, kominku, który teraz był wygaszony oraz wiszących na ścianach małych regałach. Moją uwagę przyciągnął grzbiet księgi, którą dałam Drew jako wymówkę w bibliotece.

Jeszcze jej nie zwrócił?

Przesunęłam spojrzeniem po kolejnych tytułach, dostrzegłam tam jeszcze kilka o podobnej tematyce. Czyżby aż tak mu się spodobała tamta lektura? Później zerknęłam w stronę ogromnych, zajmujących całą jedną ścianę okien. Wychodziły na zewnętrzne tereny ziem Klanu, czyli okoliczny las, który poprzedzała niewielka połać zieleni.

– Więc tu zwykle ukrywa się władca zmiennokształtnych? – mruknęłam, nie mogąc jednak ukryć podziwu. Naprawdę ładnie się tutaj urządził.

Zerknęłam w kierunku drzwi, które właśnie się otworzyły. Drew wyszedł z gabinetu, o ile mnie przeczucie nie myliło, zmierzył mnie i Rachel uważnym spojrzeniem. Nie umknęło mi, że utyka delikatnie na prawą nogę, więc ta sprzeczka z moją przyjaciółką i Willem była chyba poważniejsza, niż mi powiedziano.

Srebrne oczy przesunęły się po całej mojej sylwetce, kiedy tylko znalazłam się w zasięgu wzroku Drew. Miałam wrażenie, że rozluźnił nieznacznie ramiona, gdy dostrzegł, że chodzę o własnych siłach. Później Morgan zmarszczył brwi i zwrócił się do Iana:

– Mówiłem ci, że masz sobie zrobić wolne.

Szef ochrony skrzywił się bardziej niż zwykle. Chyba nawet ta żyłka, którą tak lubiłam obserwować na jego czole, w końcu się ukazała.

Iskra ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz