Guys, to już końcówka historii. Będzie miło, jeśli dacie znać, że tu jesteście jakimś komentarzem czy coś 🙈
~~Krąg szemrał cichutko wokół mnie, a ja niecierpliwiłam się coraz bardziej. Nie mogłam jednak przerwać zaklęcia – gdybym to zrobiła, cała odzyskana magia wsiąkłaby z powrotem w symbole. A potrzebowałam chociaż odrobiny, żeby móc się przydać w jakikolwiek sposób. Jasne, w walce i tak będę używać ostrza, ale miłym dodatkiem byłoby chociaż troszeczkę magii. Pieprzony Chad nie mógł poczekać jeszcze chwili?
Dzięki powoli odbudowującej się mocy znałam odpowiedź na to pytanie – nie mógł. Domyślił się razem z Dancanem, że coś planujemy, odkąd Chace zebrał wszystkie wampiry i nakazał im przeczesywanie miasta w poszukiwaniu brata. Dlatego sami zebrali swoje siły szybciej niż my i postanowili wykorzystać element zaskoczenia. Przez to, że oddałam wszystko, co miałam, by chronić Drew, nie poczułam tego nawet sekundę wcześniej.
Nerwy miałam napięte do granic, bo niepokoiłam się tym, co dzieje się na zewnątrz. Jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się podobna sytuacja, takie czekanie, ta niepewność, bezsilność. Czy moje zaklęcie ochronne zadziałało? Czy Drew był bezpieczny? A co z Rachel, która nadal była w siedzibie?
Szlag jasny trafiłby te wszystkie ograniczenia magiczne.
Nie mogłam jednak aż tak narzekać. Jeszcze kilka lat temu nie dość, że nie byłabym w stanie wykonać tego typu ochronnego rytuału, to jeszcze po zużyciu niemal całej magii, potrzebowałabym tygodnia na dojście do siebie. Teraz moja moc była o wiele silniejsza, więc o wiele szybciej się odnawiała. A z kręgiem miało się to stać jeszcze błyskawiczniej, tyle że akurat teraz czułam, jakby te długie sekundy były bardziej godzinami.
– Mab? – mruknął zniecierpliwiony Patrick.
Zacisnęłam pięści. Tak, ja też chciałam już iść. Ale nie mogłam, więc moja niańka stała nade mną niczym kat. Patrick aż wyrywał się do tego, by pobiec walczyć. Dobrze, że Iana nie było w pobliżu i to nie jemu przypadła ta rola, bo znając jego, pewnie sam by mnie zabił, żeby warta nad głupią wiedźmą dobiegła końca.
Wreszcie, po nieskończenie długich trzech minutach, poczułam, że odzyskałam niemal połowę wykorzystanej mocy. Teraz mogłam spokojnie przerwać zaklęcie i wyjść z kręgu z tym zapasem magii. To nie była całość, nie będę mogła przesadzać, ale zawsze coś.
Zerwałam się z podłogi.
– Podaj mi plecak! – rzuciłam do przyjaciela.
Patrick jednym susem doskoczył do kanapy, gdzie odłożyłam plecak, a potem rzucił go w moją stronę. Ja w tym czasie już zdejmowałam spodnie i koszulkę, zupełnie nie kłopocząc się tym, że stał naprzeciwko mnie. Jego najwyraźniej jednak speszyłam, bo odchrząknął i odwrócił wzrok.
– Już nie bądź takim świętoszkiem – mruknęłam, wciągając na siebie zbroję. – Mieszkałeś naprzeciwko mnie dziesięć lat i dobrze wiem, że próbowałeś mnie wielokrotnie podglądać.
– Ale wtedy nie byłaś związana z moim przywódcą.
Doceniałam to, że nie zaprzeczał. W końcu w przyjaźni najważniejsza była szczerość.
– Teraz też nie jestem – rzuciłam – daj sobie spokój i pomóż mi zapiąć ochraniacze.
Cała zbroja, chociaż zdolna powstrzymać różne rodzaje broni, zdawała się delikatna niczym jedwab. Nienawidziłam jej wkładać, bo zawsze bardzo ciężko naciągała się na skórę, zwłaszcza, gdy się spieszyłam. Dzisiaj poszło mi wyjątkowo szybko, materiał oplótł starannie całe ciało, rozrósł się na ręce i szyję, osłaniając kark i tatuaż. Cały trik z tą zbroją polegał na tym, że dopasowywała się do właściciela idealnie, naprawdę nie wiedziałam, jakim trzeba było być geniuszem, żeby stworzyć coś takiego, ale zawsze, gdy widziałam Roberta, jej wynalazcę, nie zapominałam mu o tym wspomnieć.
CZYTASZ
Iskra ✔️
FantasyCześć, mam na imię Mab. Jestem jasnowidzką. W tej chwili przewiduję, że zakochasz się w mojej historii. No bo szczerze: kto nie lubi magii, miasta pełnego istot nadprzyrodzonych i starożytnych potworów? W San Arno, stolicy magii, zaczyna robić się n...