Panie, panowie i drogie osoby. Przed wami najnowszy rozdział EFTD. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę też na wasze opinie i komentarze! x
Przez długi czas byłam osobą, która nie wierzyła w coś takiego jak szczęście czy fuks. Nie wierzyłam też w to, że życie przelatywało mi przez palce, a każda chwila upływała za szybko. Dopiero, kiedy wybił dzień egzaminów zrozumiałam, że miałam przed sobą jedną z najważniejszych, najbardziej znaczących, chwil życia. Wszystkie trzy lata nagle zdawały mi się mignąć jak blask aparatu fotograficznego. Wydawało mi się, że te znaczące chwile minęły całe wieki temu. Faktycznie tak było, jeśli chciałam zdobyć się na chwilę szczerości przed samą sobą. Teraz jednak zaczęłam też wierzyć, że ta wiecznie karana przez los, zagubiona w życiu Veronica Chloe Josephne Gryffin, wreszcie dostała swój kawałek szczęścia.Na egzaminie z wiedzy o społeczeństwie wylosowałam miejsce obok Chloe, która, mogłam dać słowo, umiała wszystko śpiewająco. Wciąż zastanawiała się nad wstąpieniem do wojska, ewentualnie prawem. Na angielskim siedziałam obok Dylana, który był mistrzem w robieniu ściąg. Małych, ale idealnych do użycia. Z matematyką to ja pomagałam przyjaciołom. I Jackowi, i Dylanowi, i Chloe, a nawet i Peterowi. Oczywiście na podstawie, ponieważ rozszerzenia ze mną z moich znajomych nie pisał nikt. Nie poszło mi źle, choć obawiałam się, że nie tak dobrze, jak tego chciałam. Mimo wszystko naprawdę miałam cholernego fuksa na tych egzaminach i wszystko układało się dobrze.
Aż do dnia balu.
Tamtego dnia przyjechały do mnie Rosaline i Christina, chcąc przygotować na ten sobotni bal, który miał zakończyć moją edukację w Atlantic City High School, bo, jak się okazało, oficjalne pożegnanie z uczniami przez nauczycieli, było już w poniedziałek. Maturalne klasy kończyły wcześniej, dwudziestego maja. Ross zrobiła mi elegancki makijaż, a Chris polokowała włosy i je ułożyła w taki sposób, że wyglądałam po prostu przepięknie. Mocne fale i czerwona szminka stanowiły idealny akcent dla ciemnozielonej sukienki i poważnego wyrazu twarzy. Thomas miał rację, wyglądałam pięknie.
Co do Frightona, nie odzywaliśmy się do siebie od tamtego wydarzenia. On tego nie robił, ponieważ skupił się na pracy, rodzinie i przede wszystkim sobie, a ja dlatego, że się wstydziłam. Cholernie wstydziłam się tego, że tamtego dnia pokazałam swoją słabość, a jeszcze bardziej, że Thomas ją wyłapał. Wolałam nie pamiętać tamtych wydarzeń, choć doskonale wiedziałam, że mnie nie opuszczą. Wspomnienia zawsze boleśnie wbijały się w umysł. Z Peterem było lepiej, też nikomu niczego na ten temat nie mówił. Może z wyjątkiem Chrissie, podobnie jak ja Jaydenowi. Był moim wiernym powiernikiem. Poza tym, zajęłam się też egzaminami, a one tak bardzo mnie pochłonęły, że nie nadążałam ze zrywaniem kartek kalendarza w swoim pokoju.
– Wyglądasz przepięknie – wyszeptała Rosaline, gładząc moje ramiona i patrząc w oczy.
– Dziękuję – odpowiedziałam, szeroko się uśmiechając. – Chris, ty też wyglądasz przepięknie.
CZYTASZ
Escape from the dark
RomanceThe second part of the ''Darkness'' trilogy ~ Próbowaliśmy wypłynąć z ciemności, która wciągała nas w ten mrok. Nie chcieliśmy cierpieć, choć żadne z nas nie umiało pływać w ciemnościach. Tylko wiara pozwalała nam przetrwać. Wiara i my sami. W czel...